122 LOSY PASIERBÓW
bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są kłamstwem i służą burżuazji, starając się utrzymać biednych ludzi w ciemnocie.
— To nieprawda! — przerwała Domka. — pan kłamie!...
— Proszę mi nie przerywać!
— Wiesz co? — rzekł Makryca. — Najlepiej będzie jak ty to sam przerwiesz. Mówisz nie do rzeczy.
— I tobie się nie podoba?
— Nieprawda! Dobrze gada! Dobrze! — padło z sali kilka głosów. Inni radzi byli poprzeć bojownika, lecz nie chcieli się narażać Makrycy.
— Dobrze czy źle, ale propagandy nam tu nie trzeba i basta!
— No to gadaj sam — rozgniewał się orator i usiadł.
— Lepiej wy powiedzcie parę słów i będziemy zaczynać — zwrócił się Makryca do Zygmunta. — Proszę.
— Tak, powiedz Zygmuśku, powiedz, bo tego grzech słuchać — powiedziała Domka.
Dubowik powstał.
— Szanowni panowie — zaczął.
— Panów! Tu nie ma panów! Tu sami ro-boczyja! — posypały się protesty.
— Szanowni obywatele! — poprawił się.
— Co to znaczy „objewatele” My nie poni-majem! Mów po rusku! Po rusku mów!
— Dobrze. Powiem po rusku:
„Swinnia pod dubom wiekowym Najewszyś żoludziej do syta i do otwała,
U duba korni podrywat stała”
— I koniec. Poniali?
Na sali cisza zapadła.
— I któż to swinnia? — spytał po chwili Kaszałapy.
— Ty pierwsza — rzucił Makryca.
— To znaczy, że ty z nim w jedną dudkę świszczesz? Pozwalasz znieważać nas?
Tu apuntador znowu zabrał głos.
— Słuchajcie chłopcy. On nikogo nie chciał znieważyć. To jest wiersz, który trzeba dobrze zrozumieć. Dub, to jest stary porządek tego kraju, a syta Świnia — to ci, którzy korzystając z dobrodziejstw tego porządku, zaczynają go podkopywać. Ot i wszystko. Ale to się nie tyczy was. To jest wierszyk i nada mds.
— Brawo! — podchwycił Makryca. — Syta Świnia to są ci, którzy w Europie kartofle z łupinami jedli, w łapciach chodzili, i na zakurzonym przypiecku z prusakami spali; a tu odżywiwszy się białym Chlebem do polityki zabierają się. Ale tu takich nie ma. W całym Berisso nie ma. Ponimajetie?
— Ponimajem! — buchnęły głosy.
— Dobrze, to teraz wypijemy za zdrowie młodych. Viva los noviosf
— Viva! Viva!
— A teraz pijcie wszyscy i jedzcie, ażeby nie było asi...
— Ja panu bardzo dziękuję — powiedziała Domka. — Bardzo!
— Nie ma za co. Szczęście sukinsyna, że ja dziś ochrypszy. Gdyby nie to osadziłbym go z miejsca. Orator się znalazł. On poprowadzi kriożów. Durniło jeden. Tylko patrzeć jak zjawi się piskiso i do kozy wszystkich pozabiera.
Po minucie rozmowy z druchną zwrócił się do Zygmunta.
— No, a jakże się wam robi?
— Dobrze. Włożyłem się już trochę.
— Bardzo mi przykro, że nie udało się was przedtem postawić. Ale to nic. Mam nadzieję, że jeszcze się przydam wam w czymkolwiek.