136 Rozdział III. Wzlot i upadek Bohatera Polaków
136 Rozdział III. Wzlot i upadek Bohatera Polaków
as.
wionego. Ta fikcyjna transgresja informacyjnej funkcji słowa poetyckiego, to imaginacyjne przekroczenie ziemskich uwarunkowań słowa pozwoliło mu oszołomić własną świadomość mitem transcendentalnej poezji, który przemienił go w nadludzką istotę, w mieszkańca wieczności i nieskończoności, wygnanego do chtonicznej otchłani. Tak czy inaczej, (Konrad wyrywa słowo ze sfery ziemskiej i kieruje je w niebiosa, w przestwór kosmiczny, ku sferze niematerialnej, ku dziedzinie Boga, tam, gdzie bytuje słowo istotnie istniejącej poezji transcendentalnej. Tam, gdzie nie dosięgnie go żaden odbiorca ziemski. Tam, gdzie czeka na nie Bóg.
Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za granicą świata!
I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca,
Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie nie dolata,
Tylko o twoje mleczną drogę się uderzy...
(III, 158)
W ten sposób ta podziemna rzeka myśli poety, eidos poezji, której szemrzenia odbiorca nie może usłyszeć, jako poezja transcendentalna zostaje wyniesiona na niebiosa. „Głębia serca” staje się w ten sposób światem na wysokościach.
Wam, pieśni, ludzkie oczy, uszy niepotrzebne; — '
Płyńcie w duszy mej wnętrznościach,
Świećcie na jej wysokościach,
Jak strumienie podziemne, jak gwiazdy nadniebne.
(111,158)
Dzięki słowu z wieczności, które wskazuje nie tyle na ziemskie rzeczy, ile na ich platońskie idee, możliwa staje się rozmowa poety ponad ziemią, poza ziemią, poza ludźmi — z duchem kosmosu, z Bytem Niecielesnym, z Bogiem. Takie słowa tworzą język poezji transcendentalnej, która jest wyrazem wszech* potęgi poety, przybysza z wieczności.
Boga, natury godne takie pienie! Pieśń to wielka, pieśń-tworzenie, Taka pieśń jest siła, dzielność, Taka pieśń jest nieśmiertelność!
(III, 159)
Rzecz zrozumiała, że mamy tu do czynienia z koncepcją poety, którego słowo ma siłę magiczną. Taki poeta — pisał Sainte-Beuve - już w chwili urodzenia „otrzymał klucz do symboli i dar zrozumienia układów figuralnych. To, co innym wydaje się bez związku i pełne sprzeczności, dla niego jest tylko harmonijnym kontrastem, skomplikowanym akordem liry wszechświata”. Wszyscy inni, nawet filozofowie, dostrzegają jedynie powierzchnię rzeczywistości, pozór zjawisk.19 W przekonaniu Konrada owym kluczem do tajemnic samego Boga jest słowo poety uwolnione od funkcji komunikacyjnej. Trzeba je wymówić głośno, albowiem tylko w „żywej mowie” nabiera ono magicznej siły. „Kto wypowiada słowo — czytamy u Gerardusa van der Leeuw - wprawia w ruch moc. Moc słowa wzmagać można na wielorakie sposoby. Podniesienie głosu, akcent, powiązanie rytmem i rymem - wszystko to nadaje słowu wzmożoną energię.”20
Konrad jest więc Guślarzem, ale bez słuchaczy i bez wspólnoty. W przeciwieństwie do Guślarza, który łączy dwie sfery Wielkiej Całości, z ziemi, gdzie czuje się zesłańcem, Bohater Polaków ucieka do sfery niematerialnej, gdzie - jak mniema — znajduje się jego prawdziwe pomieszkanie. Konrad jest więc zdrajcą idei stanowiącej głęboką treść obrzędu tajemnych Dziadów, przedstawionych w części II arcydzieła. Nie chce być pośrednikiem między rozdzielonymi sferami. Gardzi funkcją, która - ze względu na dalsze wypadki zmuszony jestem wspomnieć o niej już w tym miejscu - stanowi samą istotę posłannictwa Chrystusa. Konrad jest konsekwentnie antychrystusowy, jeśli po prostu nie jest polskim antychrystem. Kiedy się znalazł w więzieniu, nie pomyślał nawet o naśladowaniu Jezusa i odrzucił z całą mocą Zanową ideę ofiary.
Romantyczny kult słowa magicznego wywodzi się na ogół z iluminizmu, a zwłaszcza z teozofii Saint-Martina. S. J. Scott zwraca jednak uwagę, że romantycy nie potrzebowali nawet szperać w uczonych księgach teozofów, aby zachwycić się potęgą szamanów. Po prostu, ich mentalność była w całym tego słowa znaczeniu „archaiczna”, obojętna na rezonowanie i przeniknięta magicznym stosunkiem do świata. Objawiało się to w bardzo różnorodny sposób. Charles Nodier twierdził, że słowo nie jest zwykłym znakiem, lecz czymś w rodzaju bytu poza samym bytem, ekspresją jakiejś substancji. Senancour z kolei traktował słowo jako siłę, która wpływa na myśl, na wolę człowieka, zniewala jego wyobraźnię, kształtuje nawet jego życie. Victor Hugo miał je za żywy byt o.nieograniczonej mocy. Natomiast Honore de Balzac - za „żywą