LX ROMANTYCY O «KONRADZIE WALLENRODZIE)
nej publicysta ukrywający się pod pseudonimem: S.
Szczeropolski.
Rwącej się do czynu patriotycznego młodzieży romantycznej Konrad Wallenrod przynosił poetycką projekcję idei umiłowanej, reprezentował najpełniej ten „męski żywioł” w literaturze, bardziej odpowiadający ówczesnej atmosferze przedburzy politycznej aniżeli motywy sielankowe74. Porywała młodych swoistym pięknem niezwykła postać bohatera obdarzonego siłą woli i płomiennym uczuciem miłości ojczyzny. Poemat zaś, który taką postać wprowadzał, stawał się w oczach entuzjastów czynu zbrojnego romantycznym manifestem zapału i entuzjazmu, uczucia i namiętności, czynników -— jak wtedy wierzono — decydujących w życiu zbiorowym.
O „najwłaściwszy żywioł poezji”. Wyzwalanie dzięki lekturze romantycznych utworów uczuciowości i entuzjazmu wśród młodego pokolenia wywołało reakcję u pisarza, który wprawdzie nie opowiedział się ani za jedną, ani za dęwgą walczącą stroną, ale który pierwszy w Polsce zdobył się na rzeczowe omówienie sprawy roman-tyczności — u Brodzińskiego. Dyskusja, która dzięki jego wieża — moralność „polską”, której reprezentantem w literaturze polskiej, jako autor Stefana Czarnieckiego, mienił siebie. „On sobie po litewsku, ja po polsku piszę” — stwierdzał wyniośle Koźmian w liście wierszowanym do Morawskiego. W całym jego poemacie (wyd. Poznań 1858) rozsiane są liczne aluzje do niegodziwych — zdaniem poety — środków Wallenroda (por. pieśń VII, ww. 769—782, s. 279; wstęp do poematu, s. XXII n.).
74 F. S. Dmochowski, Wspomnienia od 1806 do 1830 roku, s. 180. Odwrotem od lektury utworów opartych na motywie erotycznym tłumaczy Dmochowski niepopularność Marii wśród ówczesnych czytelników, którzy „za drażliwszym i bardziej męskim żywiołem ubiegali się wówczas i znaleźli go w Grażynie, Wierszu o historii [Do Joachima Lelewela] i Wallenrodzie' nowemu wystąpieniu rozwinęła się w polemikę o dążności i oblicze literatury polskiej, historią swą sięga nieco wstecz, do momentu wypowiedzi Brodzińskiego na temat idyllicznego charakteru literatury polskiej. Dyskusja ta stanowi ostatni etap walki o romantyzm.
W czytanej w roku 1827 na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk rozprawie o Franciszku Karpińskim Brodziński, wychodząc ze swej tezy o literaturze polskiej, zgodnej z charakterem narodowym, podkreślił, że skoro łagodne i spokojne uczucia Polaków odpowiadają warunkom geograficznym („ich ziemia nie ma wulkanów, tak jak ich serce wielkich namiętności”), to ostatecznym celem poezji polskiej jest „wpajanie czystych i łagodnych uczuć”.
Twierdzenie to spotkało się z odpowiedzią w nie podpisanym artykule, prawdopodobnie Mochnackiego, pt. Czy obudzanie uczuć spokojnych i łagodnych ma być jedynym poezji dążeniem? Tezę Brodzińskiego autor uznał za jednostronną; wychodził bowiem z założenia, że tak jak obok ludzi typu idyllicznego znajdują się w życiu i zapaleńcy o charakterze wybuchowym, tak samo — zgodnie z naturą — są dwa rodzaje poezji, oba w jednakim stopniu prawdziwe. Poezja bowiem, jako „mowa serca”, wyrażać będzie zarówno uczucia spokojne i łagodne, jak też stany — byle prawdziwe i nie udawane — nadzwyczajnego uniesienia.
Nie chodziło jednak autorowi o równouprawnienie tylko dwu typów poezji; wyraźnie bowiem zaznaczył swą sympatię dla odtworzonych w poezji uczuć silnych, gwałtownych, namiętnych, które są „najwłaściwszym żywiołem prawdziwej poezji”. Brzmiało to romantycznie i jako pewnego rodzaju program, i jako pełna aprobata dla Mickiewiczowskiego bohatera IV części Dziadów, dla człowieka, u którego żywioł uczuciowy bierze górę nad refleksją, którego trawi ogień namiętności i który boleśnie od-