Tragizm «Konrada Wallenroda/)
tycznym państwem polskim), organizowanych w poważnej mierze przez wojskowych, sprzyjała ukształtowaniu się ówczesnej problematyki moralnej rewolucjonistów pod postacią trudności łamania porządku uznanego za legalny, pod postacią konfliktu „dwóch wierności”, konieczności łamania przysięgi, „zdrady” własnego tyrana.
Historia spisków w Królestwie Kongresowym lat dwudziestych dostarcza niezliczonej ilości przykładów w tym zakresie. Wszystkie źródła potwierdzają niezwykle istotne dla spiskowców tego okresu, związane wyraźnie z ich „konstytucjonalizmem”, usilne poszukiwania sankcji legalnej dla rewolucyjnego wystąpienia. Nie mieli oni jeszcze pełnej świadomości faktu, żc rewolucja sama stwarza dla siebie sankcję moralno-prawną i mieć jej do końca nie mogli, skoro żywe było w nich poczucie legalnej więzi państwowej. W sprzeczności między dążeniem do legalizmu a koniecznością rewolucyjnego czynu, między tradycyjnym etycznym nakazem posłuszeństwa wobec legalnego porządku a moralną oceną tego porządku uznawanego przez rewolucjonistę za nieetyczny, między przyjęciem etycznej konieczności obalenia tego porządku a lękiem przed nieetycznością rewolucyjnych środków — tkwi najgłębsza przyczyna wahań i nieporozumień. Tu właśnie bije źródło moralnej tragedii ówczesnego pokolenia rewolucjonistów.
Mochnacki, który dobrze pojął „myśl fundamentalną władzy”, w Powstaniu narodu polskiego kilkakrotnie wspomina o swoich bezpłodnych sporach ze sprzysiężonymi. Pragnął on bowiem uświadomić konieczność wzięcia władzy przez spiskowców wywołujących powstanie. Spiskowcy natomiast namiętnie ubiegali się o legalne usankcjonowanie- swych działań i czynów przez „wybitniejszych w narodzie”; m. in. „z utęsknieniem pragnęli widzieć między sobą posłów”. Znakomity kronikarz niedawnych wydarzeń z zawziętą pasją odtwarza tok swego ówczesnego myślenia, charakter i sens dyskusji: „...jak gdyby na przypadek odmówienia tej sankcji przez reprezentację kongresowej Polski, obraną pod wpływem nieprzyjaciela, nie można było siłą zbrojną antyinsurekcyjnej izby rozpędzić, jak gdyby na koniec taka sankcja na cokolwiek komukolwiek przydać się mogła? Nie w izbie, ale za izbą rozwijał się ruch mający oswobodzić Polskę; przeto nie w izbie, ale za izbą, to jest w sobie samym sprzysiężenie powinno było szukać, jak insurekcja kościuszkowska, sankcji i władzy. Lecz spisku wojskowych naszych żadną miarą nie można było podnieść do tego punktu.” 42
Prądzyński — jeden z bystrzejszych i inteligentniejszych ludzi tego cza-
12 M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w r. IS30 i 1831. t. II, Berlin—Poznań 1863. s. 79—80 (podkr. — M. J.).