? niej nie będzie wynikać, skoro będziemy ją traktować jako bezpłodną maksymę, z której nie. potrafimy wyciągnąć żadnego wniosku?
Nie można chcieć chrześcijaństwa, a zarazem nie chcieć zasady katolickiej, bez której chrześcijaństwo nie istnieje.
Jak długo władcy będą odmawiali uznania tej prawdy, nic nie zdziałają; chcą rzeczy, ale nie chcą środków jej osiągnięcia — a zatem chcą 1 nie chcą jednocześnie.
Pycha, powiada Pismo, jest źródłem grzechu. I wszystkich błędów — można by dodać. Największym i najniebezpieczniejszym ze wszystkich, o których*tu mowa, jest zawsze poddanie się urokowi pychy. . ■'* •
Jest w naukach Kościoła katolickiego pewna wyniosłość, śmiałość, nieuglętość, która nie podoba się władzy świeckiej; ta ostatnia uważa, że nie jest panią we własnym domu, czy że przynajmniej nie jest nią w dostatecznym stopniu ws2ędzle tam, gdzie istnieje jakaś inna władza, która nie jest jej we wszystkim posłuszna.
Wszakże nie widzi ona, że ta wyższość 1 niezależność są naturalną 1 konieczną, cechą prawdy, tak iż wszędzie, gdzie ich nie ma, nie ma również jej.
Czy jakikolwiek władca roił sobie kiedykolwiek, by rozkazywać matematykom? A przecież to zupełnie to samo. W każdej dziedzinie prawda jest niezwyciężona, niezależną' nieugięta. Nie trzeba tedy nazywać zuchwałością czy njLe.ppsłuszeństwem tego, co jest po prostu naturalnym prawem rzeczy.
Władza monarchy nad kościołem w Rosji czy w Anglii lepiej niewątpliwie godzi się z rellgią giętką, która poddaje się wszystkim odruchom woli zwierzchności, ale też władza ta może być pewna, że panuje nad błędem.
Zresztą supremacja władzy świeckiej nad kościołem jest rzeczą bardzo dobrą tam, gdzie już zaistniała, gdyż bez niej rellgle narodowe nie byłyby w stanie zachować swych form. Z chwilą gdy nie ożywia ich duch boży, musi wspierać je władza świecka. Natomiast 18Ż
religla prawdziwa, a zatem jedyna, nie musi uciekać się do tej pomocy: działa sama, ponieważ posiada własną moc.
Ale ta sama religla, którą uważa się za wyniosłą, ponieważ jest wzniosła, głosi, naucza i dowodzi nieugięcie, stale, niezmiennie:
„Że władza nie pochodzi od ludzi i że to wierutna nieprawda, iż władcy istnieją dlatego, bo ludzie tego chcieli (czego zresztą 1 sama filozofia dowodzi w spo- " sób oczywisty, kiedy nie jest pijana).
Że zły władca przypomina grad, co pada z nieba, l że trzeba czekać, aż przeminie.
Że nikt nie ma prawa go sądzić i nic nie może zniweczyć przysięgi, którą mu się złożyło.”
Niemało to, jak widzimy, ale jest jeszcze coś więcej: Kościół katolicki nie tylko głosi owe zasady, lecz również wpaja je i uczy szacunku dla nich. Tylko on jest w stanie stać się panem ludzkiego serca i rozkazywać mu. Święta naiwność powiada z powagą: A czyż my nie nauczamy tego samego? Powiedzmy od razu, że nie. Ale nawet gdyby tak było, nie w tym rzecz, by mówić, lecz by przekonywać; nie o to idzie, by pisać na papierze, lecz w sercach. Otóż, jeśli ktoś twierdzi, że inna religla poza katolicką może owładnąć sercem człowieka, poddać je sobie, s c h r y -stianizować je i sprawić, by na rozkaz biło w takt zasady boskiej, ten nic nie wie, nic nie widzi, nic nie rozumie.
Trzeba tu znowu odwołać się do słów Pisma, by zawołać: Gdzież jest mędrzec? Gdzie pisarz potężny? Gdzież jest ten, cc naszemu nierozumnemu stuleciu ukaże prawdę? Któż otrzymał odeń głos na tyle silny, by mógł dotrzeć aż do władców i sprawić, by usłyszeli najbardziej niezaprzeczalną z prawd, że mogą utrzymać trony tylko przy pomocy rellgti, o religię tylko przy pomocy zasady katolickiej?
Łfttn sur CStae du eMHsrisutsuM su
Curops. Osuurss, t. VII, s. 4SS SI. SOI.
183