cia Harueya dotyczące obiegu krwi pochodzą z tego samego okresu - post -Vieśałiuso wśki ej 1 ery precyzyjnych skalpeli, soczewek i mikroskopów umożliwiających dokonywanie sek-cji i badanie w powiększeniu budowy ludzkiego ciała. Dzieło Rembrandta odzwierciedlało zainteresowanie Holendrów studiami i opisywaniem natury - aż w głąb człowieka - i było dobrym świadectwem charakterystycznego dla tej epoki wzrostu rangi nauki.
Jeszcze ważniejszym aspektem Lekcji anatomii jest zapis zdziwienia, jakie nowe odkrycia anatomiczne budziły w odkrywcach. Doktor Tulp w prawej ręce trzyma ścięgna, niegdyś poruszające lewą dłoń trupa, własną lewicą demon-strując odpowiednie ruchy. Tąjemnica została odkryta oczom wszystkich obecnych. Ręką człowieka nie porusza jakaś machina hydrauliczna czy pneumatyczna, lecz skurcze mięśni przekazane przez ścięgna umocowane do kości - i w tym właśnie tkwi piękno owej chwili, uchwyconej przez artystę na płótnie. Doktor Tulp weryfikuje to, co jest, oddzielając to od tego, co mogło być. Domysły ustąpiły miejsca faktom.
Ten spektakl zerwania zasłony tajemnicy był jednak dla niektórych niepokojący - tyle przynajmniej możemy wyczytać z postawy niderlandzkiego chirurga. Doktor nie jest zwrócony ku widzowi, nie patrzy na to, co robi, ani nie zerka na kolegów. Wzrok ma skierowany w lewo, gdzieś w przestrzeń poza ramami obrazu, a jeśli wierzyć historykowi Simonowi Schamie, nawet poza ściany sali. Schama sugeruje, że Tulp patrzy na samego Stwórcę. Ta interpretacja przystąje do biografii (doktor Tulp był żarliwym kalwinistą) i do stwierdzenia Caspara Barleusa, wygłoszonego kilka lat po tym, jak Lekcja anatomii zyskała rozgłos: „Słuchaczu, naucz się siebie, a kiedy będziesz badał część po części, wierz, że nawet w najmniejszej z nich ukryty jest Bóg”27. W wypowiedzi Barleusa upatruję odpowiedzi na wywołany przez odkrycie niepokój, związany z nieuchronną następną myślą: jeżeli możemy wy-
Jaśnie ten fragment naszej natury, to czego nie możemy wyjaśnić? Dlaczego nie mielibyśmy odkryć wszystkiego, co dzieje się w naszych ciałach, włącznie - być może - z umysłem? Czy uda się nam dowiedzieć, jak nasz rozum może zmusić rękę do ruchu? Bojąc się własnych myśli, Barleus pragnął uspokoić ludzi i Boga, mówiąc, że choć wdzierąją się za kulisy i odkrywają sekrety scenicznych sztuczek, to przecież wcale nie mniejszą czcią darzą dzieło Stwórcy. Trudno oczywiście rozszyfrować intencję Rembrandta, kiedy nadawał doktorowi Tulpowi taki wyraz twarzy; czasami, kiedy staję przed tym płótnem, myślę, że lekarz po prostu mówi widzom: „Patrzcie, czegom dokonał!” Jakiekolwiek jest prawdziwe znaczenie obrazu, nie ulega wątpliwości, że artysta lub jego model chcieli nam przekazać jedno: nikt nie przyjął obojętnie tego, co się wówczas odbywało w Theatrum anatomicuni28.
Pobożne zapewnienie Barleusa było zaprawdę koniecznym antidotum na to, co prawdopodobnie na temat ciała i umysłu głosił wtedy Kartezjusz, a zwłaszcza na to, co wkrótce miało się pojawić w przemyśleniach i pismach Spinozy. Trudno się oprzeć fascynacji, gdy zdamy sobie sprawę, że gdyby wyjąć napomnienie Barleusa z kontekstu - jakże słowa potrafią być zwodnicze! - i włożyć je w usta Spinozy, ich znaczenie byłoby diametralnie inne. Patrząc na dzieło Rembrandta, filozof też mógłby powiedzieć, że jego Bóg jest w każdym calu i ruchu rozcinanego przez skalpel ciała, ale zupełnie co innego miałby na myśli.
Andreas Vesalius (1514-1564), flamandzki chirurg, prekursor badań anatomicznych, autor siedmiotomowej pracy O strukturze ciała ludzkiego (De kumam corporis fabrica, Bazylea 1543), pierwszego dokładnego podręcznika anatomii; nadworny lekarz cesarza Karola V.