921
Wisłą, z bielizną królowej; zginęło tam pięciu szatnych z tiojgiem dzieci, a król miał straty 200,000 zł. Faggiuoli patrzał na Polskę jeszcze surowiej jak nuncyjasz, niczego nam nie darował. Komedy ja, kiórej się królestwu przypatrywało, było „istnem brukowem widowiskiem, godnem odegrania przed szubraw cami z najpośledniejszego motłochu.’’ Żartując- z króla, że płaskorzeźby nie cenił, z przekąsem rozpowiadał i o kardynale Radziejowskim, że z Włoch sprowadzał muzykantów', „obu trzebieńców i obu grubianów.” Wspominał że niedługo kijami dostaną i kije uważał za narodową zabawkę polską. Wszystko złe było u nas, nawet bystry wzrok praw' dostrzegał i znalazł że w Rzeczypospolitej nie było prawa opieki nad sierotami. „Kto pijany w tym kraju, posiada nieskończone przywileje.’’ Ubolewał że figi w Polsce nie rosną. Jeden tylko marszałek Lubomirski podobał się Włochom i to może dla tego, że był niegdyś we Włoszech. Nuncyjuszowi dawano miejsce wyższe jak młodszym królewiczom u stołów, był i to wszakże wielki dowód nieukształcenia polskiego. Dworacy i szambelani nie mogli pojąć prostoty i swobody. To drobiazgi wszystko, ale przyszło się nuncyjuszowi o większe upominać sprawy. Dawniejsi nuncyjusze zaognili stosunki Rzeczypospolitej ze stolicą apostolską. Za Jana III rozpaliła się wielka i pogmatwana sprawa patronatu królewskiego, mianowicie co do opactw. Krul swoich mianował, a swoich osobno opatów wybierali zakonnicy. Spychali się nawzajem pretendenci i skarżyli się przed prymasem, przed nuncyjuszem, przed królem, przed stolicą apostolską, według interesu. Po dwóch, po trzech nominatów razem bywało. Ziemie, województwa po sejmikach uchwalały instrukcyje za w ybranemi. Król pobożny i oddany stolicy świętej, a nie mógł jej ulegać, uniesiony parciem narodu, prawa Rzeczypospolitej przestrzegając. Sam nuncyjusz na wstępie miał przedsionek tych nieprzyjemności które go czekały, kiedy posłowie z Wiel. Polski przyjechali do niego w układy o klasztor, do którego król opatera mianował ks. Wyżyckiego, a zakonnicy ks. Mireckiego. Z tą sprawą starą o nietykalność dóbr kościelnych, połączyła się druga podobnaż podniesiona przez samo wolność hetmana Sapiehy. Chciał pan zuchwały u,arzmić sobie Litwę i zajechał dobra biskupie wileńskie. Zapaliła się ztąd ogromna wojna; biskup wyklął hetmana, prymas przyjaciel Sapiehów, bezprawnie zniósł klątwę, nuncyjusz prawa kościelnego broniąc, ujął się za biskupem i zniósł kardynalski wyrok. Śmiertelna obraza rozdzieliła wtedy w Rzeczypospolitej reprezentantów najwyższych Kościoła. Prymas przed królewiczami siadał, a jakże miał znieść obrazę kardynał i to nuncyjusza? Już dawno prymasowie Rzeczypospolitej na nuncyjaturę powstawali, że chciała ich usunąć władzę, poniżyć stanowisko. Ten świeży wypadek rozpłomienił sprawę, która lat kilka trzymała w zawieszeniu Rzeczpospolitą. Nareszcie na sejmie w r. 1695 pogodzili królestwo oboje nuncyjusza i Sapiehę (Załuski, Epi-stolae, I, 1516 i t. d.). Pomimo jednak tego załagodzenia, ostatnie dni panowania Jana III i całe bezkrólewie następne, zawichrzyła ta sprawa. Santa-Croce był mężem dosyć wyrozumiałym, królowi i Polsce sprzyjał, ale nic dziwnego, że przestrzegał interesu Kościoła. Nuncyjuszostwo jego długo trwało, dłużej jak wszystkie bezpośrednio poprzednie. Potrzebaby aż w czasy Zygmunta III sięgnąć, żeby znaleść takie, lak jego, długoletnie nuncyjatury. U biskupów polskich na dobrą pracował Santa-Croce pamięć. „Niegodzi się, powiada Załuski, ujmować cośkolwiek prałatowi temu z należnej chwały i czci, chociaż, dodaje zaraz cień do koloru, dla wielu mniej sprawiedliwych, szczerość jego była dowodem prostoty.’’ Odwołany z Polski Santa-Croce był na nuncyjaturę wiedeńską. Polska miała takie przeniesienie swego nuncyjusza kiedyś za obra-