^ Cfrę»c IV. T>wm mutf^
n* mc Jiimai podobnie iak ayuiąc amerykańską literaturę pocieszenia i tei same? epoki pojmuienty* jak boleśnie odciuaano te straty. Młode istoty, długo nie doceniane* przedstawiano te nu tak samo jak znakomitości x realizmem i w cuchu* dzięki czemu przybysz, z oczyma pełnymi łez, miał złudzenie ich obecności.
Na cmentarzu w Nicei (cudowne cmentarne muzeum, najstarsze — i naj. bardziej zagrożone — grobowce sięgają roku 1835) ośmioletnia dziewczynka wita w niebie braciszka* który przybył do niej w zaświaty. Oboje, naturalnej wielkości* wyciągają do siebie ręce i chłopczyk, w samej koszulce, biegnie ku oczekującej go siostrze (koniec XIX* początek XX wieku). Podobną scenę z tei samej epoki znalazłem na florenckim cmentarzu San Miniato i zastanawiałem się, czy są to dzieła jednego artysty, czy też temat spopularyzował się: Emma i Bianca spotykają się w niebie. Biegną ku sobie również z wyciągniętymi ramionami. Ale młodsza z nich otoczona jest różami i na wpół przemieniona w różę. Pierwszy napis głosi, że obydwie dziewczynki jedna po drugiej zeszły z tego świata w krótkim czasie. Drugi napis, umieszczony obok, oddaje głos Emmie i Biance, które proszą rodziców, aby ich nie opłakiwali, bo są w niebie pośród aniołów, gdzie opiewają chwałę Bożą i modlą się za tych* którzy pozostali przy życiu.
Powie ktoś może, że dziewczynki pochodziły z bogatych rodzin, które mogły opłacać dobrych rzeźbiarzy i trzymały się konwenansów swojej klasy, ale znajdujemy przykłady podobnego uczucia również wśród ludu. Na cmentarzu w Aureilhan (departament Landes w Gaskonii), przy małym kościele, na lewo od wejścia przyciąga wzrok maleńki posążek dziecka, niezręczny i naiwny, bez kamienia nagrobnego: dziecko klęczy i w obu rękach trzyma wieniec, jakby składało go w ofierze. Brak daty, ale dzieło z pewnością pochodzi z końca zeszłego albo z początku obecnego stulecia.
Inna scena, dość często w wieku XIX przedstawiana przez rzeźbiarzy na grobowcach, to śmierć w łóżku. Przedstawienia te, bardzo rzadkie przed końcem XVIII wieku, kojarzą się z wielkim napięciem uczuciowym ostatnich chwil, jakie obserwowaliśmy w rodzinach Bronte i de La Ferronays; w Santa Maria Novella we Florencji na pewnym grobie z 1807 roku ukazano dziewczynę; nie jest to umarła: wkroczyła już w zaświaty, podnosi się z łóżka i wyciąga ręce ku błogosławionej wieczności, która ją czeka. Zwyciężyła śmierć, której szkielet i kosa jej zagrażały: transitum vici.
Jest to dobra śmierć. W kościele San Clemente w Rzymie na grobowcu z roku 1887 przedstawiono hrabiego de Basterot na łożu śmierci. Płacząca kobieta uosabia ludzką słabość, anioł zaś, uśmiechnięte putto, ujmuje jej opadającą rękę: symbolizuje on nieśmiertelność.
Czasopismo „Les Traverses” umieściło na okładce swojego pierwszego numeru (1975) wspaniałe zdjęcie Gilles Ehrmanna, wykonane na jakimś XIX-wiecznym campo santo, sugestywniejsze wręcz od oryginału.59 Scena zapewne
rozgrywa się pod koniec XIX wieku, ('hory ma wydać ostatnie tchnienie; rodzina zgromadziła się dokoła łóżka; on jest spokojny, łagodny, żona pochyla się nad nim i w napięciu wpatruje się w jego twarz. Córka czułym gestem kładzie głowę na jego poduszce. Ona jedna nie patrzy na umierającego; jest na pewno najmłodsza w rodzinie. Druga córka wyciąga ręce, jakby chciała po raz ostatni uścisnąć ojca, który ich opuszcza. W głębi stoi zięć ze smutną, stosowną do okoliczności miną, a jego powściągliwość czyni go niemal obcym w tym gronie.
Niezależnie od zmian gustu i mody trzeba przyznać, że to bardzo piękna rzeźba. Ale nie jest to jedyny typ rzeźby nagrobnej. W drugiej połowie XIX wieku miejscowi artyści przedstawiali zmarłych nic w scenach tak pełnych życia i patosu, lecz nieruchomych, jak w sztuce ludowej. W Loix-en-Rć (Ile-dc-Rć) jest grób rodziny z tej epoki, zwany w okolicy „sławnym grobowcem”, grobowiec rodziny Foumier. Jego sława jest w pełni zasłużona. Składa się on z centralnego filara, na którym klęczy naga postać ze złożonymi rękoma, pod osłoną pseudogotyckiej kapliczki. Dokoła centralnego filara cztery stele, niby romańskie ołtarze, połączone są z nim długimi rzeźbionymi odgałęzieniami. Na środkowym filarze i na otaczających go stelach wyryto inskrypcje, a na przodzie umieszczono popiersia i posągi członków rodziny. Wspaniały jest ojciec: ma skrzyżowane ramiona i w jednej ręce trzyma notatnik, w drugiej ołówek. Z boku zwykły kamień i krzyż dla wiernej sługi.
Foumier należy jeszcze do notabli, chociaż tylko miejscowych. W wieku XX rzeźba występuje rzadziej i nawet w wielkich rodzinach przeminęła moda na portrety. W rodzinnej kaplicy książąt Orleańskich w Dreux, zbudowanej przez Ludwika Filipa, najpóźniejsze groby są nagie. Natomiast fotografia sprawiła, że portret, niemodny w wyższych warstwach społecznych, zyskał wzięcie wśród szerokich mas: jest to fotografia niezniszczalna dzięki emalii. Zastanawiam się, czy we Francji najstarszymi okazami tego rodzaju nie są podobizny żołnierzy z wojny 1914 roku, „poległych na polu chwały”. Ich heroizm w szczególny sposób wydobył ich z anonimowości. Zwyczaj przyjął się powszechnie, z tym że fotografie częściej występują na grobach kobiet i młodzieży, stanowiących przedmiot szczególnych starań, co zaznaczono już w przewodniku po cmentarzu Pere-Lachaise w 1836 roku. Są zwłaszcza liczne na cmentarzach śródziemnomorskich, gdzie groby, często na jednym poziomie z powierzchnią ziemi, wyglądają jak szuflady komody, a każda szuflada ma swoją dekorację. Przechodzi się od jednej do drugiej, jakby się przewracało karty albumu z fotografiami.
PARYŻ BEZ CMENTARZA?
Można by sądzić, że z początkiem wieku XIX sprawa grzebania zwłok została we Francji ostatecznie uregulowana przez trzy zarządzenia: nowe cmentarze