kelea właśnie oddawał mocz na grób, kiedy gwałtowny na-pór krewnych dosłownie zwalił go z nóg. Po chwili był już za ogrodzeniem i na pół idąc, na pół biegnąc posuwał się grzbietem wzgórza' do swojego odoku, żeby czym prędzej znaleźć tam schronienie. Żałobnicy ścigali go jak rój termi-tów i wioska naraz opustoszała. Tej nocy wypatrywałem nowej gwiazdy, ale niebo było zasnute chmurami i nic nie zobaczyłem.
Drugorzędne obrzędy, związane z magią i lecznictwem, stanowiły kategorię mniej interesującą niż obrzędy dotyczące cyklu życia i prawie wszystkie koncentrowały się wokół osoby Lolima, najstarszego, najważniejszego i ostatniego czarownika Ików^Jego usługi nie były już potrzebne, ale wciąż wzbudzał lęk i w związku z tym trzymano się od niego z daleka. Kiedy podchodził do di, ludzie odsuwali się i robili mu miejsce jak najdalej od siebie. Rzadko zwracano się do niego o pomoc, bo nie było mu czym płacić, a on z kolei niewiele mógł współplemieńcom ofiarować. Na ogół proszono go głównie o leki, zarówno o zioła, jak i o magiczne napoje. Leki na pomniejsze dolegliwości znają wszyscy Ikowie, chociaż ta wiedza stopniowo zanika. Bóle ucha. żołądka, kręgosłupa wymagały interwencji Lolima tylko wówczas, jeżeli sprawa była poważna. Dostarczał wtedy ziół, które sam zbierał podczas długich samotnych wędrówek, albo decydował, że trzeba zastosować czary. Bardzo rzadko sam podawał leki, przeważnie udzielał tylko instrukcji. Kiedy trzeba było naciąć skórę, Lolim doglądał całej operacji — nakłuwano skórę kolcem i unoszono do góry, a następnie rozcinano ostrzem strzały i wcierano lekarstwo — ale nigdy nie robił jej własnoręcznie. W ogóle rzadko dotykał swoich pacjentów. Jak mi powiedziano, dotyk jego dłoni miał wielką moc i sprawiał niegdyś, że mężczyźni polujący na słonie stawali się dla tych słoni niewidzialni.
Czasami pacjenci sami przynosili lekarstwo do Lolima. na przykład białą glinę, która pomagała na katar. Lolim brał ją do swojej chaty i ogrzewał nad ogniem, a potem dotykał nią lekko czoła, ramion i piersi chorego. Lolim powiedział mi, że kiedy ogrzewa glinę nad ogniem, przodkowie wchodzą mu do głowy i mówią wszystko o danym pa-162 cjencie. Ponieważ katar zdarzał się ludziom często, Lolim twierdził, że wie wszystko o wszystkich. Każdy Ik mógł uciąć gałązkę pewnego gatunku drzewa, które uważano za skuteczny lek, i przywiązać ją sobie do karku albo do podgłów-ka, jednakże gałązka ucięta przez Lolima miała znacznie silniejsze działanie. To samo można było powiedzieć o jego sławnym lekarstwie robionym z mrówek, które stanowiły ulubiony składnik większości jego leków. Mówił, że mrowisko jest jak pokryte ranami ciało — można je również wiele razy otwierać, a zawsze się zagoi, rozrośnie i stanie silniejsze. Lekarstwo z mrówek też miało większą skuteczność, kiedy dotknął go Lolim.
Często trudno jest odróżnić prawdziwe lekarstwa od tak zwanych leków magicznych, czyli — jak nam się zdaje — opartych wyłącznie na zabobonach (cokolwiek to słowo znaczy) i nie mających nic wspólnego z wiedzą medyczną, gdyż nawet one są często skuteczne. Sam termin „magia” przywodzi na myśl siły nadprzyrodzone, gdy tymczasem Lolim szczerze wierzył, że jego „magiczne” składniki mają moc same w sobie. Był więc prawdziwym lekarzem' który stosuje lekarstwa zgodnie z posiadaną wiedzy. Jeśli natomiast chodzi o działanie jego dotyku lub o umiejętność porozumiewania się z przodkami, przenosimy się ze sfery naukowej w sferę wiary. Lolim niewątpliwie był czarownikiem, który działał i którego działanie akceptowano na zasadzie wiary. Widać to było w każdej wiosce Ików i na wielu polach, gdzie wisiały talizmany Lolima, które miały odstraszać wiatr, złe duchy, złodziei i szarańczę. Każdą wioskę przegradzała na pół długa liana, która na wysokości dachów biegła z jednego jej krańca na drugi. Zwisały z niej liście, gałęzie, kawałki tykw i skorupy naczyń. Na polach zawieszano podobne liany oraz specjalnie splecione patyki — były to sidła, w które ewentualny złodziej miał wpaść i stracić władzę w nogach i rękach aż do chwili, gdy przyjdą właściciele pola. Te pułapki Lolim również rzadko zakładał sam, po prostu zapisywał je jak lekarz lekarstwa, z tym że wiadomo było, iż działają one dzięki siłom nadprzyrodzonym.
Najsławniejszym i powszechnie uważanym za najskuteczniejszy ze wszystkich środków rytualnych, jakimi Iko-wie dysponują, był ich sposób na sprowadzanie deszczu — i jak na ironię sami Ikowie zupełnie w niego nie wierzyli.
163
u*