127
nie może być mowy. Ale niezależnie od lego szczęściem Ławry jest to, że znajduje się w granicach państwa polskiego. Gdyby została przy Rosji, stałoby się z nią to samo, co z kijowską Ławrą: bolszewicy utworzyliby z niej «anlireligjoznyj muzie j». Tymczasem w Polsce dobrze się jej dzieje, bo Polska jest liberalna i nie prześladuje nikogo. Więc i prawosławni korzystają ze wszystkich swobód obywatelskich, i Ławra ma egzystencję spokojną, niczem niezakłóconą. Ławra korzysta nawet z zasiłków od rządu polskiego. To też Polacy, pragnący zwiedzić Ławrę, są tu zawsze mile witani, a zdarzają się i odwiedziny wysokich figur rządowych i wojskowych. Na jutro np. zapowiedziana jest wizyta 40-lu polskich jenerałów, na których przyjęcie już się robi stosowne przygotowania, a którzy będą przyjęci przez klasztor z otwartemi rękoma, jako jego obrońcy przed Rosją dzisiejszą.
Tak z sympatją o Polsce mówił prawosławny mnich z Ławry, a więc «ruskij czełowiek*, który jednak miał za sobą służbę w wojsku... polskiem. Rzeczywiście, iż dzieją się na świecie rzeczy, o których się nie śniło filozofom.
Ale komu w drogę, temu czas. Słońce już się chyliło ku zachodowi, więc chcąc być w Krzemieńcu przed wieczorem, należało się spieszyć. Jakoż, zostawiwszy coś naszemu przewodnikowi «na klasztor*, siadamy do auta, jedziemy. Kiedy już ujechaliśmy ze dwa kilometry, szofer nagle zatrzymuje auto, obraca się do nas i każe się obejrzeć w tył poza siebie. Rzeczywiście warto było przystanąć, widok bowiem, jaki przedstawia Ławra z pewnego oddalenia w złotych promieniach zachodzącego słońca, jest poprostu czarodziejski.
Parę minut po 7-ej jesteśmy w Krzemieńcu z powrotem, przed hotelem. Ale nie pora wstępować do hotelu, kiedy się ma jeszcze blisko dwie godziny widnego dnia przed sobą, dwie godziny, które właśnie są wskazane na spacer po mieście, dla dokładniejszego przyj-