Czego potrzebuje współczesna archeologia? 193
— Ale oni korzystają z praw archeologicznych, które ja formułuję — powiedział Filozof.
Doświadczony pociągnął głębszy łyk burbona.
— Chłopcze — zaczął — podziwiam ludzi, którzy nie są fałszywie skromni. Przeoczyłeś jednak to, co ja uznaję za jedną z mocniejszych stron archeologii kontraktowej, a mianowicie, że oni nadal jeżdżą w teren kopać. Kiedy chcę się dowiedzieć, co się zdarzyło kiedyś w Glen Canyon, albo kiedy rolnictwo pojawiło się w basenie Missouri, albo też jak długo łowcy mamutów przetrwali w Pennsyłwanii, najczęściej muszę o to zapytać kogoś, kto zajmuje się archeologią kontraktową. Jest tak, albowiem odpowiedzi na pytania natury kulturowo-historycznej nie znajdziemy na „wyższym poziomie abstrakcji”.
— Oczywiście — potwierdził Filozof. Jest to poziom dla istotnych pytań. Pogawędkę przerwała nam stewardessa, która pojawiła się niespodziewanie z wózkiem z napojami. Zamówiliśmy kolejne piwo, a ona zabrała opróżnione puszki i włożyła je do plastikowego worka na śmieci uczepionego do jej wózka.
— Czy mogę prosić panią o przysługę - zagadnął Filozof. Chciałbym przed naszym międzylądowaniem w Tucson zbadać zawartość tej torby.
— No wie pan! — zdumiała się stewardessa.
— To nie żart - próbował wyjaśnić Filozof. Robię to dla znajomego. Mój kolega, Bill Rathje, bada zachowania mieszkańców Tucson na podstawie odpadków, jakie znajduje w ich pojemnikach na śmieci. Miasto ma już całkiem nieźle rozpracowane, ale zdaje sobie sprawę, że stanowi ono system otwarty. Odpadki bowiem napływają różnymi drogami: przez lotniska, samochodami, w plecakach. Obiecałem mu, że jeśli będę kiedyś leciał do Tucson, wezmę próbkę odpadków z samolotu.
Stewardessa usiłowała ukryć zdumienie.
— Dobrze - zgodziła się niepewnie - ale pod warunkiem, że posprząta pan po sobie.
— Ja pozbieram odpadki w klasie turystycznej - powiedział Filozof, a mój przyjaciel (tu wskazał na Dziecko-Lat-Siedemdziesiątych) zrobi to samo w pierwszej klasie. I w ten sposób będzie współautorem artykułu, w którym opiszemy wyniki naszych badań samolotowych.
— Jaki jest właściwie pański zawód? - zapytała z zaciekawieniem stewardessa.
— Archeolog.
— Jesteście dziwni — rzuciła, odchodząc z wózkiem w głąb samolotu. Nowonarodzony Filozof rozsiadł się wygodnie w fotelu z uśmiechem zadowolenia
na twarzy. Ten uśmiech wydawał się mówić: „Oto dobry przykład na to, że archeolodzy nie powinni ograniczać się tylko do badania zabytków znajdujących się na powierzchni albo pod ziemią. Jeśli bowiem chcemy zaproponować prawdziwie uniwersalne prawa wyjaśniające, musimy mieć swobodę formułowania ich w oparciu o różne źródła, jakimi dysponujemy”.
— Wydaje mi się - powiedział po chwili Filozof - iż najważniejszym osiągnięciem przekazanym przez nas kolejnej generacji archeologów będzie solidna archeologiczna teoria.