203
Czego potrzebuje współczesna archeologia?
wszystko nie był przypadkiem jedynie sen. Ale kiedy zacząłem rozpakowywać moją torbę, prawie oślepił mnie blask 24-karatowego złota. Była to złota szpachelka Marshalltown, z kartką uczepioną do rękojeści. Przeczytałem na niej:
„Chłopcze, tam gdzie jadę nie będę potrzebował tego. Znam ciebie i wiem, że widzimy rzeczy podobnie, dlatego chcę cię prosić o przysługę. Zachowaj tę szpa-chelkę dla - po prostu właściwej osoby.
I dalej:
„Po pierwsze, nie widzę paradygmatu, który jest w stanie zastąpić kulturę jako spoiwo łączące archeologów. Jeśli jacyś etnolodzy chcą pójść swoją własną drogą -w stronę socjobiologii czy semiotyki stosowanej, albo psychologii społecznej - to dobrze, niech się nazwą jakoś inaczej, a nam niech pozwolą być antropologami. Wydawało mi się, iż właśnie to, że stosujemy pojęcie kultury odróżnia nas od nich i trzyma nas wszystkich razem na dobre.
Właśnie dlatego, że informacje o przeszłości występują w postaci zachowanych w ziemi zespołów, musimy przede wszystkim mieć je wszystkie na uwadze. Później możemy zająć się bardziej szczegółowo ich fragmentami. Jest nam trudniej porzucić tradycyjną perspektywę antropologiczną i nie stać nas na sezonowe mody, czy chimeryczne zmiany tylko po to, aby być na czasie. To, czego potrzebujemy, to długoterminowa stabilizacja. A ponieważ niszczymy źródła naszych informacji w procesie ich poznawania, musimy stosować takie metody poznawcze, dzięki którym nie zbieramy jedynie jakichś specyficznych danych, ale staramy się zachować i poznać wszystkie. Musimy bowiem wymieniać się informacjami zupełnie inaczej, aniżeli etnologowie.
Z tego właśnie powodu nasza dziedzina musi być zintegrowana jak żadna inna. Ja potrzebuję twoich danych, a ty moich, a poza wszystkim musimy sobie ufać. Nie może być między nami żadnego wbijania noża w plecy, albo pracowania w odosobnieniu, czy czegoś w tym stylu. Nie możemy interpretować badanej kultury w sposób, który nie będzie do powtórzenia przez innych kolegów.
Dlatego nie możemy tolerować w naszym gronie tych pętaków. Nie możemy poważnie traktować facetów, którzy nie robią nic innego, jak tylko krytykują osiągnięcia innych. Chłopcze, prehistoria jest skryta w nieprzebranych ciemnościach i uczono mnie, że lepiej jest zapalić jedną świeczkę, aby nieco rozjaśnić ciemności, aniżeli przeklinać ciemności. Nawet mi się nie śniło, że dożyję czasów, kiedy pojawią się archeolodzy, których kariery będą oparte na ośmieszaniu nas za zapalanie tychże świeczek.
Dawniej mieliśmy jeden rodzaj archeologów: facet pisał granty, jechał w teren, kopał najlepiej jak potrafił i publikował swoje rezultaty. Niektórzy pracowali cierpliwie, w niepewności, przez lata. I pewnego dnia ich koledzy powiedzieliby: „Wiesz, Harry dobrze kopie, solidne badania. Niby nic spegalnego, ale wiesz, ufam mu i chyba dałbym mu moje stanowisko do badania”. To chyba najlepszy komplement, jaki jeden archeolog może powiedzie o innym. I to jest święta racja!
I choć to niby nie jest wiele, mamy dziś archeologów, którzy nawet tego nie potrafią. A na dodatek są tak cholernie ambitni, że nie chcą pracować w niepewności. Dlatego zdecydowali się na stworzenie nowych specjalności funkcjonujących na