28 Odkrywanie natury dziecka
„Zbyt długie oglądanie telewizji opóźnia rozwój intelektualny”.
„Rodziny niepełne są odpowiedzialne za zjawisko przestępczości nieletnich”. „Mężczyźni z natury są mniej wprawnymi rodzicami niż kobiety”.
„U dzieci kobiet pracujących zawodowo występuje ryzyko trudności adaptacyjnych”.
Wielu ludzi uznaje tego typu uogólnienia za tak logiczne i oczywiste, że nie wymagają one wg nich tłumaczenia ani weryfikacji. Można jednak upierać się, że to, co zostało uznane za rozumowanie zdroworozsądkowe nie zawsze jest wiarygodne i może okazać się, że stanowi raczej słabe fundamenty wniosków na temat ludzkiego zachowania i, w związku z tym, wymaga systematycznego potwierdzenia. Rozróżnijmy zatem dwa sposoby uzyskiwania odpowiedzi na pytania dotyczące dzieci: subiektywny i obiektywny.
W życiu codziennym w kontakcie z dziećmi i ich nagłymi potrzebami i wymaganiami, obierając „właściwy” kurs działania, w sposób nieunikniony najczęściej opieramy się na naszych własnych, osobistych odczuciach. Pochodzą one z różnych źródeł:
• Najczęściej są to intuicje: jak uspokoić płaczące dziecko, jak rozbawić dziecko znudzone lub poskromić agresywne. Intuicje mogą tu być doskonałymi przewodnikami własnego postępowania, odzwierciedlają bowiem wiedzę intuicyjną, pomagającą wielu ludziom pomyślnie wychowywać potomstwo bez konieczności sięgania do fachowej literatury. Mimo to, nawet na tym poziomie, mamy do czynienia ze sporą dozą wątpliwości, znajdującą swój wyraz w zakłopotaniu, a niekiedy desperacji, emanującej z listów słanych przez rodziców do redakcji magazynów kobiecych lub z rubryk porad osobistych dla czytelników, w których publikuje się wypowiedzi „specjalistów”. Widać to także w popularności programów telewizyjnych kierowanych do ludzi odpowiedzialnych za opiekę nad dziećmi i ich edukację, które mają wyjaśnić zjawiska towarzyszące dzieciom w ich życiu codziennym; a także w działaniach rządów podejmowanych w celu stworzenia placówek dla rodziców, pomyślanych tak, by wspierać i udoskonalać poczynania, które mogą wydawać się naturalne, a tymczasem wprawiają większość z nas w zakłopotanie. Ponadto te niezgłębione jak dotąd intuicje mogą czasami wyrastać z głęboko zakorzenionych uprzedzeń i z góry przyjętych opinii: wątpliwości dotyczące zdolności par gejowskich lub lesbijskich do wychowywania dzieci mają więcej wspólnego z osobistymi kompleksami w sferze seksualności niż z wiedzą na temat wpływu takiego wychowania na dzieci.
Innym źródłem są osobiste doświadczenia, zwłaszcza z własnego dzieciństwa. Takie wydarzenia niewątpliwie wpływają na naszą zdolność oceniania, zarówno w pozytywny sposób (chęć, by następne pokolenie odnosiło te same korzyści), jak i wręcz przeciwnie (pragnienie uchronienia dzieci za wszelką cenę przed tym, przez co sami przeszliśmy). Niemniej jednak bez względu na to, jak naturalne wydają się tego typu tendencje, nie zawsze możemy na nich polegać przy podejmowaniu decyzji dotyczących jednostek lub wszystkich dzieci. Z jednej strony, wspomnienie własnej przeszłości często daje początek uczuciom o bardzo wysokim ładunku emocjonalnym, które natychmiast zakłócają zdolność osądu; z drugiej, pojedynczy przykład, na którym opiera się osąd może równie dobrze okazać się nietypowy a przez to nieodpowiedni, by się na niego powoływać w innych przypadkach. Stwierdzenie: „To mi nigdy nie zaszkodziło”, jako odpowiedź na zarzut stosowania kar cielesnych jest zdecydowanie niewłaściwe, jeżeli chodzi o decyzje programowe dotyczące stosowania tej zasady wobec wszystkich dzieci. Niewielkie ma to też znaczenie w określaniu sposobu dyscyplinowania każdego pojedynczego dziecka - nawet własnego. Być może nigdy do końca nie będziemy w stanie uciec od własnej przeszłości, ale nie możemy automatycznie uogólniać jej na dzieciństwo innych osób.
Trzecie źródło jest nieco inne, stanowią je porady ekspertów, przez co jest ono bardziej wyraziste i zrozumiale niż dwa pozostałe. Weźmy np. najsłynniejszego eksperta od wychowywania dzieci Beniamina Spocka, którego książka Baby and Child Care (1948; wyd. poi. Dziecko: pielęgnowanie i wychowanie) odegrała w latach 50. i 60. XX w. znaczącą rolę w określaniu sposobu, w jaki rodzice mają wychowywać dzieci. Bez wątpienia wiele z porad Spocka było mądrych, a zarazem pomocnych i wielu rodziców za jego sprawą mogło odetchnąć z ulgą. Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej jego pracom, by określić, na czym opierał się udzielając tych wszelkich porad, od razu zorientujemy się, że podłoże większości jego wypowiedzi stanowiła mieszanina osobistych poglądów, przekonań potocznych i folkloru z doświadczeniami klinicznymi, a więc z przypadkami nietypowymi. To samo dotyczy wielu innych tak zwanych ekspertów. Nic więc dziwnego, że w takich okolicznościach ich stanowisko na temat tego, co dopuszczalne w procesie wychowywania dzieci, nie może mieć stabilnego charakteru i raz za razem ulega nagłym zmianom. Na przykład w latach 30. minionego stulecia silnie akcentowany był rygoryzm, w większości za sprawą Truby King (1924), pediatry, która radziła matkom karmienie z zegarkiem w ręku, wczesne rozpoczęcie treningu czystości i nie-reagowanie na płacz dzieci chcących zwrócić ich uwagę. W latach 50. w wyniku zalecanej przez Spocka pobłażliwości popadnięto w przeciwną skrajność. Jednak i to się zmieniło, a gdy następne pokolenia oskarżyły Spocka
0 bezpośrednie przyczynienie się do wystąpienia problemów studenckich
1 innych niepokojów w latach 60., wycofał się on ze swojego wcześniejszego