2. NIEŚWIADOMOŚĆ DUCHOWA
Nasze wywody w poprzednim rozdziale prowadzą do istotnej korekty rozpowszechnionego dotychczas ujęcia nieświadomości. Dlatego czujemy się zmuszeni, wytyczając zakres pojęcia nieświadomości, do podjęcia swego rodzaju rewizji granic. Otóż istnieje nie tylko nieświadomość popędowa, lecz również nieświadomość duchowa; nieświadomość obejmuje nie tylko to, co popędowe, lecz również to, co duchowe. Treść nieświadomości okazuje się więc istotnie rozszerzona, a sama nieświadomość dzieli się na nieświadomą popędowość i nieświadomą duchowość.
Dotychczas usiłowaliśmy, wraz z tzw. logote-rapią — będącą „psychoterapią skupioną na tym, co duchowe”, rozumianą jako konieczne uzupełnienie dotychczasowej psychoterapii w ścisłym sensie — wprowadzić do psychiatrycznej praktyki lekarskiej to, co duchowe, jako istotnie różny i samodzielny obszar, przeciwstawny temu, co psychiczne w najściślejszym sensie. Teraz zaś odsłania się konieczność włączenia tego, co duchowe, w obręb nieświadomości, w nieświadomość duchową.
Wraz z tym dokonuje się oczywiście coś w rodzaju rehabilitacji nieświadomości. Nie jest to całkiem nowy proces, dawno już bowiem w literaturze przedmiotu mówi się o „twórczych siłach” nieświadomości lub o jej tendencji do „wybiegania w przód”. Ale nie przeprowadzono dotąd, jak jeszcze zobaczymy, tak koniecznego, ostrego
oddzielenia lub przeciwstawienia tego, co popędowe, temu, co duchowe, w obrębie nieświadomości.
Freud w nieświadomości widział jedynie nieświadomą popędowość; nieświadomość była dla niego przede wszystkim zbiornikiem stłumionej popędowości. Ale w rzeczywistości nie tylko to, co popędowe, jest nieświadome, lecz również to, co duchowe. Ponadto, jak chcemy jeszcze pokazać, to, co duchowe, a mianowicie egzystencja jest nawet nieuchronnie, a więc koniecznie nieświadoma, jest bowiem z istoty nieświadoma. Otóż w pewnym sensie egzystencja zawsze jest poza refleksją, po prostu dlatego, że nie poddaje się refleksji.
Ponieważ okazuje się, że to, co popędowe, a także to, co duchowe, mogą być nieświadome, oraz że to, co duchowe, może być świadome jak też nieświadome, musimy zastanowić się, jak ostra jest granica między tymi dwoma obszarami. Otóż widzimy, że granica między świadomym i nieświadomym jest płynna, niejako „przepuszczalna”; istnieją liczne przejścia od jednego do drugiego. Trzeba tylko zastanowić się nad faktycznością tego, co od czasów psychoanalizy nosi nazwę stłumienia: w akcie stłumienia coś świadomego staje się nieświadome i na odwrót, gdy usuwamy stłumienie, coś nieświadomego staje się znowu świadome. Tym samym stajemy teraz, stanąwszy przedtem przed faktem „rehabilitacji nieświadomości”, przed dalszym faktem, mianowicie przed relatywizacją świadomego: nie możemy już traktować tego, co świadome, jako jakiegoś istotnego kryterium.
Podczas gdy granica między świadomym a nieświadomym jawi nam się jako „przepuszczalna”, okazuje się, że granicy między duchowym a po-
15