•378 O poezji naiwnej i sentymentalnej
nie pierwszej pary ludzi i stanu niewinności w raju u Miltona — ta najpiękniejsza ze znanych mi idylla w rodzaju sentymentalnym. Tutaj natura jest szlachetna, uduchowiona, jednocześnie bardzo rozległa i pełna głębi; najwyższa treść człowieczeństwa została przybrana w najbardziej uroczą szatę.
A więc także i tutaj, w idylli, podobnie jak we wszystkich innych formach literackich, trzeba raz na zawsze dokonać wyboru między indywidualnością a ide-alnością; jeśli się bowiem chce zadowolić oba wymagania jednocześnie, a nie osiąga się doskonałości, jest to najpewniejsza droga do uchybienia i jednemu, i drugiemu. Jeżeli poeta nowoczesny czuje w sobie dosyć ducha greckiego, ażeby mimo całego oporu swojej materii współzawodniczyć z Grekami na ich terenie, mianowicie na polu poezji naiwnej, niechaj to czyni całkowicie i czyni wyłącznie, zupełnie nie zważając na sentymentalne upodobania swojego czasu. Dorównać wzorom będzie mu wprawdzie trudno, bo między oryginałem a najszczęśliwszym nawet naśladownictwem zawsze pozostanie dostrzegalny dystans, ale wybierając taką drogę będzie miał przynajmniej pewność, że stworzy dzieło prawdziwie poetyckie.* Jeżeli
Niedawno takim utworem nie tylko wzbogacił, lecz prawdziwie rozszerzył naszą niemiecką literaturą pan Voss, [Johannes Heinrich Voss (1751—1826), znany jako tłumacz Iliady, autor kla-sycystycznych sielanek, m. in. lu/se, która bezpośrednio poprzedziła Goethego Hermana i Dorotę — przyp. tłum.], ofiarowując nam swoją Luizę. Ta idylla, chociaż niezupełnie wolna od wpływów sentymentalnych, należy jednak całkowicie do rodzaju naiwnego i swoją indywidualną prawdziwością i szczerą naturalnością z rzadkim powodzeniem rywalizuje z najlepszymi wzorami greckimi. Toteż nie można jej porównywać, co przynosi jej zaszczyt, z żadnym ze współczesnych poematów tego gatunku; porównać ją trzeba z wzorami greckimi, z którymi dzieli także
natomiast instynkt poetycki ciągnie go do ideału, to niechaj dąży do ideału całkowicie, w zupełnej czystości, nie zatrzymując się, zanim nie osiągnie szczytu, i nie spoglądając za siebie, by sprawdzić, czy rzeczywistość idzie w jego ślady. Niechaj gardzi niegodnym wybiegiem-zubożania treści ideału po to, by go dopasować do ludzkiej ułomności, i nie rezygnuje z wymogów ducha na rzecz łatwiejszego porozumienia z sercem. Niechaj nie każe nam wracać do naszego dzieciństwa, ażeby ofiarować nam spokój okupiony utratą najcenniejszych zdobyczy intelektu, spokój, który nie może trwać dłużej niż uśpienie naszych sił duchowych, lecz niech nas prowadzi naprzód do naszej dojrzałości, która jest nagrodą bojownika i szczęściem zwycięzcy. Niechaj postawi sobie za zadanie stworzenie takiej idylli, w której owa niewinność pasterzy będzie zrealizowana także w podmiotach kultury i w warunkach życia najbardziej intensywnego i pełnego namiętności, myśli najbardziej rozwiniętej, sztuki najbardziej wyrafinowanej, największego wysubtel-nienia obyczajów, która, krótko mówiąc, człowieka, nie mogącego już wrócić do Arkadii, poprowadzi aż do Elizjum.
Pojęcie takiej idylli jest pojęciem całkowitego ustania walki zarówno w indywidualnym człowieku, jak i w społeczeństwie, pojęciem wolnego pogodzenia skłonności z prawem, pojęciem natury wysublimowanej do najwyższej godności etycznej, jest jednym słowem tym samym, co ideał piękna zastosowany do realnego życia. Charakter takiej idylli polegałby więc na tym, że byłaby w niej całkowicie zniesiona wszelka sprzeczność między rzeczywistością a ideałem, która
i tę rzadką zaletę, że daje nam rozkosz czystą, określoną i ta«s*c taką samą.