Postawy dorosłych wobec dzieci z FAS
Niebezpieczne jest wspieranie takich postaw, a w praktyce robimy to często, chociażby chwaląc takie dzieci czy stawiając je za wzór innym. Mówimy — na przykład — „Popatrz na Jasia, ma taka trudną sytuację, a zawsze jest uśmiechnięty, bierz z niego przykład”. Po takiej reakcji dorosłego Jasio oczywiście będzie nadal ukrywał swoje potrzeby i robił to w coraz bardziej doskonały sposób.
Dziecko z FAS może także przyjmować jako swoje potrzeby innych osób, co tworzy niebezpieczeństwo uznania „fałszywych potrzeb”. W związku z tym umiejętność odczytywania potrzeb autentycznych jest niezbędna do tego, żeby nasza pomoc była trafiona i dawała szansę na sukces. Dorosły - odpowiadając na to pytanie - kieruje uwagę również na siebie, swoje umiejętności i kompetencje, które muszą być kompatybilne z potrzebami dziecka.
„Czy potrafię wspierać i stymulować rozwój dziecka?”
Odpowiedź nie musi brzmieć: „Tak, potrafię w maksymalny sposób”, bo maksymalnie nie potrafi nikt. Najpierw muszę potrafić wspierać swój rozwój, bo praca w oparciu o relacje, to praca „sobą”, swoją osobowością i kompetencjami. Jeśli nie potrafię wspierać swojego rozwoju, stoję w miejscu, to jak mogę wspierać dziecko, wymagać od niego. Dbanie o własny rozwój, uzupełnianie zasobów, to obowiązek osoby pomagającej, bo w innym przypadku nie będzie w stanie nic dziecku dać.
„Czy potrafię radzić sobie z własnymi emocjami pojawiającymi się w kontaktach z dzieckiem?”
Dziecko z FAS, oprócz tego że potrafi w nas budzić żal, litość, chęć wsparcia, to potrafi też budzić dość, wściekłość, poczucie bezradności, bezsilność. Dobrze by było, gdybyśmy mogli odczytać te emocje i poradzić sobie z nimi. Nasze emocje nie powinny bowiem kierować kontaktem z dzieckiem. Szczególnie w szkole sprawia to wiele nudności. W niej emocje są lekceważone i to zarówno emocje nauczyciela (on sam ich nie analizuje, a system nie uwzględnia ich wagi w uczeniu), jak i ucznia. Czasem wydaje się, że najlepiej byłoby, gdyby w szkole były „same głowy”, bo przecież tylko one przekazują wiedzę i tylko one tę wiedzę odbierają. Taki pogląd jest tylko na poziomie „wydaje mi się”, bo w rzeczywistości umysł i emocje są ze sobą nierozerwalnie związane. Nie mając kontaktu z własnymi emocjami, nie potrafiąc ich rozpoznawać, nie potrafimy także radzić sobie z emocjami pojawiającymi się w kontakcie z dziećmi.
Kiedy uczciwie odpowiemy sobie na te pytania (chociaż nie jest to zamknięta ich lista), wiemy, jakich postaw nie przybierać oraz jakie postawy są najbardziej optymalne, a to prowadzi nas w kierunku zwiększania skuteczności pomocy dziecka. Szansę na skuteczność pomocy zwiększa także uważność na utrzymanie równowagi między wymaganiami wobec dziecka, jego kompetencjami i udzielanym mu wsparciem.