jej nie dopuściła. Carmcl była jedyną osobą, która mogła mną się opiekować. Nie było to jednak zachwycające.
Carmcl podgrzewała oliwę z oliwek w małym tyglu w kuchni, bardzo się denerwowałam, kiedy to robiła.
— Siostro, siostro, chyba już czas zdjąć tygiel z ognia, bo inaczej będzie naprawdę gorące...
— Ale dopiero co go postawiłam, Grace.
Musiałam leżeć na ł>oku z głową na kuchennym stole, a Carmcl wlewała mi oliwę do ucha. Nienawidziłam leżenia w takiej pozycji, byłam wtedy zupełnie bezbronna, ale znosiłam to dla Carmcl.
Doktor Buckley zwiększył dawkę moich antybiotyków, ale i to nie powstrzymało ropni. Coraz więcej czasu spędzałam w sypialni czytając książki. Czułam się winna, bo ani się nie masturbowałam. ani nic uczyłam się fizyki. Colette dala mi książkę o mężczyźnie, który był zakochany w Ziemi. Spędzał dużo czasu leżąc na ziemi i próbując ją całować i w nią wejść.
zapomnij slf m.! — napisała mi Colette na wewnętrznej stronic
książki.
Potem ktoś wyszukał w bibliotece Frankensteina. Wszystkie to czytałyśmy. Nie spałam całą noc, żeby szybciej skończyć. Tak bardzo współczułam biednemu, odrzuconemu potworowi i nie miałam za grosz sympatii dla doktora Frankensteina. To pic była wina potwora, żc Frankenstein zbierał „kości z kostnic i wkraczał swoimi świeckimi rękami w najgłębsze tajemnice ludzkiej budowy". Potwór nie prosił się przecież na świat.
Płakałam nad losem tego potwora osamotnionego na Mont Blanc. Nie mogłam zapomnieć tej zimnej rzeki i jego samotności.
Potom przeczytałam urywki plerwszoklasistkom. Tc fragmenty o okropnej, żółtej cerze potwora i strasznej jmgoni po zamarzniętym pustkowiu.
Szyby w oknach brzęczały, a drzwi skrzypiały. Wiatr wiał prze/ komin. Śniły mi się koszmary o Pctr/.c goniącej mnie z kuchennym nożem i grożącej mi obcięciem palca.
A raz śnił ml slęjohnny. Próbował wycisnąć mi mój ropień. Wku rżałam się, że śnił mi się tylko wtedy i to akurat z ropniami.
Colette czasami nie chciała ze mną spać, tłumacząc: — Za bardzo się wszyscy tobą przejmują. To niezdrowe dla ciebie. Musisz trochę pocierpieć.
Czasem usypiałam się płaczem. Czułam się okropnie. Jak dziecko. Tak bezużytecznie. Dobrze, że chociaż miałam te swoje książki cło czytania. Colette mówiła, że Johnny prawie złożył swój nowy motor i że przyjedzie nas odwiedzić, Jak tylko skończy.
— On nigdy nie zakłada kasku.
— Dlaczego?
— Wierzy w to, że jak ma umrzeć to umrze. Nic ma sensu przed tym uciekać.
— Boże, on jest naprawdę dziki.
— Uważa, że człowiek nie powinien się niczym przejmować.
— Tu ma rację.
— I swoim dziewczynom też nic pozwala nosić kasku! Kiedy bierze zakręt, jedzlc dwa razy szybciej niż normalnie.
Dlaczego żołądek podskoczył mi do gardła, gdy to powiedziała?
— I nigdy nie umawia się z nikim, kto waży więcej niż 44 kilo.
Colette właśnie osiągnęła tę wagę. Jej słowa dźwięczały mi
w uszach na długo potem, kiedy je wypowiedziała. Ja ważyłam 51 kilo, a byłam od niej przecież niższa.
Ropnie pojawiały się coraz częściej. Prawie co tydzień wyskakiwał mi nowy. Okłady zrobiły się jeszcze gorsze. Siostra Paula przyszła raz do mnie i siłą przytrzymała mi rękę w okropnie gorącej wodzie. Ropień wybuchł od mu, kiedy wyciągnęła ml rękę z wody. Krzyknęłam z ulgi. Paznokieć odpadł mi kilka dni później. Miałam już dosyć sporą kolekcję paznokci. Przechowywałam je w pustym pudełku po wazelinie, które stało w szafce przy łóżku. Colette mówiła, źe paznokcie są wspaniałe.
Ropnie wyskakiwały mi w uszach, nosie i pod pachami. Doktor Buckley powiedział, że typowymi miejscami ich występowania były pachy, szyja i krocze. Zauważyłam, że uwielbia wymawiać słowo „krocze”. Zażenowana patrzyłam w okno. Colette stwierdziła, że to byłoby świetne miejsce na ropień, bo Petra nie mogłaby go stamtąd wycisnąć.
Siostra Paula kupiła ogromny słoik tranu i postawiła go na moim