i 3:4, co waloryzuje albo wertykalną, albo horyzontalną kompozycję obrazu związaną ze wspominanym już dosyć przypadkowym odkryciem, iż wersja wertykalna nie tylko dekonstruuje tradycyjny model ogląda-nia obrazu pojawiającego się na monitorze telewizyjnym, ale i w prosty sposób odwraca uwagę od „tełewizyjnosci” telewizora (wyświetlacza, ekranu), pozwalając się skupić na samym obrazie traktowanym na $po> sób malarski. Obrazy „spływają" jak deszcz i - wedle Eno - stwarzają możliwość naturalnej percepcji, choć oczywiście niewiele ma to wspólnego z psychopercepcyjnymi warunkami determinującymi nasze predy lekcje odbiorcze. Te bowiem domagają się poszerzania kąta widzenia, co w sensie technicznym wyrażać się będzie w zmianach formatów telewizyjnych - odchodzeniem od formatu 4:3 i panowaniem formatów „panoramicznych”, najczęściej formatu 16:9, obecnie dominującego w telewizyjnych wyświetlaczach LCD.
Kolejne części Mistaken.. stanowią specyficzny rodzaj poetyckiej i nostalgicznej dokumentacji „średniowiecznego Manhattanu”, majestatycznie i dyskretnie przy tym zmieniającego się przed naszymi oczami w kolejnych częściach, których tytuły nawiązują do miejskiej architektury tej dzielnicy (między innymi Towers, Empire, La/ayetłe), a towarzyszy im muzyka z płyt Musie for Airports i On Land/Ambient 4 (1982). Eno, filmując, korzysta z kamery (przemysłowej kamery kolorowej Panasonic) jak z pędzla, ale jednocześnie jego ingerencja w filmowany materiał jest w trakcie realizacji niewielka, co uznać należy za antycypację późniejszych, generatywnych sposobów pracy, w których maszyna zostaje w pewien sposób wyzwolona spod ludzkiej ingerencji; tutaj maszyna kamera staje się twórcą. Wczesne wersje tych prac zostały pokazane w nowojorskim The Kitchen Center for Performing Arts na Manhattanie już w 1978 roku i tak - jak wspomina Eno - dosyć niespodziewanie dla samego siebie został on „artystą wideo”. Prezentowana była wtedy czteromonitorowa instalacja Two FiftAvenue, zapowiadająca późniejsze prace z cyklu, który można by nazwać „z mojego okna”. Zauważmy przy okazji, że w tymże 1978 roku w zupełnie innym mieście i kraju zaczyna powstawać, początkowo na taśmie filmowej, potem na wideo, praca tak właśnie zatytułowana. Chodzi rzecz jasna o Z moje,go okna (1978-2000) Józefa Robakowskiego.