Jakiego rodzaju są to obiekty? Zaskakuje refleksja, że przegląd ten nie odbiega znacząco od współczesnej statystyki ufologicznej. Na ogół przedstawiano dyski, kule lub obiekty w kształcie zbliżonym do kropli. Jeszcze bardziej szokuje fakt. że w tych przypadkach, w których dyski przedstawiono w widoku z boku (bo są też dyski widoczne mniej lub bardziej od dołu, wtedy są widoczne jako elipsy), ich podobieństwo do współczesnych UFO nie ulega jakiejkolwiek wątpliwości - mamy kształty przypominające odwrócony spodek lub talerz. Kształty są dosłownie takie same, jak na współczesnych fotografiach. Co z tego wynika?
Przede wszystkim realność zjawiska jest w tym świetle niepodważalna, ponieważ to samo pojawiało się w różnych miejscach ówczesnego świata chrześcijańskiego i w różnym czasie oraz dlatego że pasuje to zarazem do wzorca znanego z obecnej epoki. Poza tym mamy do czynienia ze spójnym szeregiem faktów obejmującym cały określony aspekt historii (dla naszej kultury aspekt fundamentalny!), w tym niemal cały okres życia Chrystusa. Widać więc, że nie ma mowy o jakiejś przypadkowej obserwacji jednego obiektu na niebie, nie mogło też wziąć się to z przypadkowego podobieństwa jakiejś chmury do dysku z kopułą. Obcy nie pojawili się w tym aspekcie historii ani przypadkowo, ani jednorazowo, lecz ewidentnie siedzieli w nim po uszy. Mamy więc dowód manipulowania rozwojem kulturowym ludzkości.
Pamiętam rozmowę z nieżyjącym już Arnoldem Mostowiczem, który podsumował kiedyś podobne rozważania stwier-
Drzeworyt z roku 1490 zatytułowany „Wniebowzięcie Maryi". W otoczeniu Matki Boskiej widać kilkanaście latających talerzy o „klasycznych" z ufologicznego punktu widzenia kształtach.
dzeniem: „UFO towarzyszy ludzkości, jak długo ona istnieje”. Wystarczy jednak przejrzeć najważniejsze z reprodukcji tych dzieł sztuki sakralnej (zajmujących w książce 16-stro-nicową kolorową wkładkę i kilka stron czarno-białych), aby stało się jasne, że obiekty klasyfikowane obecnie jako UFO robiły o wiele więcej, niż tylko „towarzyszyły” ludzkości. Można to porównać do sytuacji, gdy przyzwyczajeni do jakiejś scenerii, nazywanej „rzeczywistością”, nagle przekonujemy się, że podniosła się kurtyna, o istnieniu której dotychczas nie wiedzieliśmy, i ujrzeliśmy kulisy, a tam sznurki łączące postacie ze sceny z jakimiś dłońmi znajdującymi się wyżej. Na obrazach i freskach nie ma co prawda sznurków, ale są snopy światła i promienie laserów... Na jednym z obrazów przedstawiono nawet scenę, w której wyrocznia zwraca uwagę rzymskiego cesarza na znajdujący się nad nim wielki dysk, na którym ukazał się skrót imienia Chrystusa. Czyż trzeba lepszej reklamy adresowanej do wahającego się władcy? Nagle staje się jasne, jakim cudem chrześcijaństwo tak szybko zmiotło z rzymskiej sceny religijnej dziesiątki innych konkurencyjnych kultów. A trzeba wiedzieć, że w tym okresie nawet pewne pojęcia, takie jak wstrzemięźliwość i skromność, awansowały do miana bogów i bogiń i stawały się obiektami kultu (to, że w sądzie możemy wciąż natknąć się na przykład na posąg Uczciwości, to nie przenośnia poetycka, ale wierne
Francuska miniatura z roku 1453 przedstawiająca obiekt latający typu „kuli z pasami", do którego modli się mnich widoczny po prawej.
48 • NEXUS
MARZEC-KWIECIEŃ 2010