Narratorka
Usia ma już siwe włosy, ale farbowane, matka nie farbuje.
Usia ją odwiedza po dłuższym czasie, żeby zobaczyć jak też matka radzi sobie w życiu na te stare lata nowego wieku.
Napiły się herbaty, trochę milczą, patrzą w telewizor,
co tam w kraju. Pomnik Dmowskiego stawiają. Matka mówi: Popatrz
wszędzie ten łajdacki faszyzm, zawsze ci łajdacy.
Kiedy byłam młoda, po Lwowie biegali z żyletkami i ciachali Żydów, teraz Żydów nic ma, wszyscy zabici, reszta wypędzona. Żałuję, że tu zostałam (lecz cóż człowiek był głupi niezaradny durny).
Ale dla tych endeków nic się nie zmieniło, Żydów sami sobie naznaczają. Moralność to dla nich jest coś, dzięki czemu mogą ciachać żyletkami innych, poza tym nic z niej nic rozumieją, ojczyzną i bogiem znowu gębę wycierają od rana do nocy. Nie zasługują tutaj na jednego Żyda, jakiegokolwiek nie byłby narodu, płci, orientacji czy koloru skóry.
I nie wiem, jak sobie w tym kraju poradzą
porządni ludzie, może kiedy Europa otwarta, po prostu wyjadą
lub muszą się męczyć. Ja zresztą, jak wiesz, w żadnego boga nie wierzę.
Ja jestem realistką, łudzić się w mojej sytuacji byłoby niegodne.
Wierz mi, może czasem za dużo gadałam, lecz i za wiele przeżyłam.
A Usia powiada: Jakem Persefona, zgadzam się z Tobą, Hckate,
I muszę powiedzieć, że człowiekiem jesteś przyzwoitym.