Wielkie teorie romantyczne
—jest „powtarzana”, ale powtarzana nie przez nowe swoje konkretyzacje, lecz przez ów stały transpozycyjny kod przejścia ze „słyszanego” na „widziane”, z interpretacji na tekst. Pisząc „interpretacja” mam na uwadze fakt, że Konrad jest interpretatorem: wykonawcą i słuchaczem własnego monologu o niemożliwości prawdziwego wypowiedzenia swego wnętrza. Monolog Konrada byłby więc może improwizacją na temat samotności (osobność, wyłączność) własnej jego myśli. Uczuciem obdarza świat, który cierpi, miłość „spoczęła” na narodzie, ale to przecież „myślą” wyśledzi „składy broni” i myślą strzeli przeciw Bogu. Nawet w obszarze romantycznej antropologii, która, często pozornie, odsuwała myśl na margines ludzkiego systemu wartości, idea Mickiewicza nie jest odosobniona. Samotność bohatera dramatu romantycznego wynika właśnie z tego, że myśli.
Jeśli zasadąkoduw Wielkiej Improwizacji jest transpozycja „słyszanego” (z porządku słów) na „widziane” (w porządku myśli), to taka sama zasada panuje w prozie Rousseau i jest to podobieństwo głębokie, a nie zewnętrzne; należy bowiem do stylu, jako do konsekwencji (dynamiki) użytych wyrażeń a nie do sfery przywołanych tematów, obrazów czy - na innym poziomie — porównań i metafor. I u Rousseau, i u Mickiewicza porządek następujących po sobie słów (wyrażeń i zdań) jest tak ułożony, że stanowi w konsekwencji zwartą strukturę, której elementy dopełniają się precyzyjnie dobranymi wariantami wyrażającymi „samotność myśli”1.
Dla ujawnienia kontrastu pomiędzy bohaterem dramatu romantycznego (Konradem), dodajmy: bohaterem samotnym, a postacią inną, reprezentatywną także dla tego gatunku, lecz daleką od romantycznego odczuwania samotności, spójrzmy na monolog Księdza Piotra. Formalnie — zaczyna się on podobnie: Ksiądz Piotr leży krzyżem w swej celi i modli się, zatem znajdujemy go w sytuacji samotności. Ale jego modlitwa rozpoczyna się od inwokacji „Panie!”, przebiega przez retoryczne pytanie” „czymże ja jestem przed Twoim obliczem?” i zyskuje odpowiedź: „Prochem i niczem”. Ten ciąg wypowiedzi mógłby sugerować, że sytuacja samotności została tu zwerbalizowana. Tak, została zwerbalizowana w słowach „prochem i niczem”, ale przecież nie ma tu mowy o egzystencjalnej samotności, bo owo „prochem i niczem” włącza Księdza Piotra we wspólnotę podobnie wyznających kapłanów (Eklezjastes), apostołów (św. Paweł w Liście do Hebrajczyków) i filozofów („proch i nic” jako odpowiedniki Pascalowskiej trzciny). Druga część modlitwy jest retorycznie i merytorycznie oparta na paradoksie „trzciny myślącej”: uświadomienie sobie swej małości jest argumentem na obronę wielkości człowieka. Z samej zasady „myślenia” trzcina wzbija się ponad własną kondycję, gdyż jej myśl może uporządkować świat i znaleźć w nim właściwą hierarchię wartości. Poczucie wielkości trzcina zdobywa posługując się argumentem własnej małości.
Ten sam model epistemologiczny znajdujemy w modli lwie Księdza Piotra-
Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał2.
Nie ma tu miejsca na samotność, bowiem , ja, proch” dzieli swój los z innymi ludźmi, także uzależnionymi od Najwyższego. Pomiędzy Pascalem a Rousseau jest taka różnica jak między Księdzem Piotrem a Konradem.
Czy formalna kategoria samotnego bohatera wraz z jej kodami ma miejsce utrwalone w innych dramatach romantycznych np. w Kordianie Słowackiego?
Didaskalia wprowadzające do sceny na Mont Blanc informują: „KORDIAN sam, z założonymi na piersiach rękoma, stoi na najwyższej igle góry 3 Wyżej już wyjść nie można i trudno o gest bardziej kapłański niż ten, jakiego domaga się Słowacki. Monolog Kordiana zaczyna się od konstatacji miejsca: „Tu szczyt”. Znowu powtórzenie za didaskaliami, tyle że u Mickiewicza powtórzenie dotyczyło sytuacji bohatera („sam” - „samotność”), tu zaś wiąże się z przywołaniem kategorii wyniesienia, topograficznego usytuowania bohatera nad światem. Konstatacja Konrada wynikała z analizy układu horyzontalnego (ja - inni); spostrzeżenie Kordiana ma charakter wpisujący je w skalę diato-niczną i w jego monologu ta skala przejawiać się będzie ciągle w terminach ruchu (w górę i w dół).
Podobieństwo między sytuacją Konrada i Kordiana oczywiście istnieje, lecz wynika z czegoś innego: z myśli jako strefy samotności. Zanim Kordian zobaczy wszystkie cuda alpejskiej natury (np. „perłowe lody”), lęka spojrzeć się w przepaść świata, którą od razu nazywa „ciemną”. Jakby stał na iglicy z zamknię-
121
Mam tu na uwadze przede wszystkim Dumania samotnego wędrowca oraz, choć w mniejszym stopniu, II tom Wyznań Rousseau.
150 AMD., III, s. 189.
Cytuję według wydania: J. Słowacki, Dzieła, pod red. J. Krzyżanowskiego, Wrocław 1959, t. VI, s. 216-217.