jedną i nit-h. nim spotkałam to niewyczerpane źródło
zmysłowej frajdy. Pogrążona w słodkim zmęczeniu
powróciłam do moich rozmyślań. Nawet nie za trwa ży-fam, że Kuba bawi się kameą, którą dostałam od Jagody. Przepraszam, na którą on zarobił...
— Widziałaś się z Jagodą? Pożyczyła ci ten swój -,\i-> ~żk? Pa co ci? Przecież nigdzie się nie wybieramy. A
może coś zaplanowałaś?
Owszem, zaplanowałam! Zaraz się dowiesz, kiciusiu! Postanowiłam wykorzystać pierwszą nadarzającą się okazję i schwycić byka za rogi. Czy może raczej Kubka za... To porównanie było chyba trafniejsze.
— Nie pożyczyła. Dostałam. A raczej ty dostałeś. Właściwie zarobiłeś.
Zrobił minę rasowego przygłupa.
— Ja? Niby jak?
— Naprawdę nie wiesz jak? Tak samo jak przed chwilą. Tu w tej sypialni, na tym tapczanie. Za pomocą tejże fujarki.
Osłupiały Kuba spojrzał na swój sławetny organ, jakby ujrzał go po raz pierwszy.
— Nie rozumiem!
— Nie dziwię się. Bystry jesteś tylko w łóżku. Ale to nic nie szkodzi. Może nawet pomoże... Widzisz, Jagoda była tak zachwycona waszymi igraszkami, że chciała się jakoś zrewanżować.
— Tobie?
— Właśnie innie. Trudno, żeby z tej okazji zapaliła świeczkę w kościele. A zresztą kto musiał się tułać po obcych kątach z bolącym zębem na dodatek? Zawsze mówiłeś, że zasypywałbyś mnie biżuterią, a jak wreszcie udało ci się to zrobić, masz głupią minę.
— Bo jest mi trochę głupio. To tak jakbym uprawiał prostytucję — powiedział z miną terrjarki. — Mogę mieć pewne kłopoty... No i Jagoda to nasza przyjaciółka™
— Wobec obcej miałbyś mniejsze skrupuły? — spytałam perfidnie.
— Pewnie mniejsze. Zaraz, zaraz, rybko, o co et biega? — mój tytan intelektu zaczął coś podejrzewać. Wreszcie!
Zebrałam się w sobie i w krótkich, żołnierskich słowach wyłożyłam mu, o co mi rzeczywiście szło. Nie
omieszkałam przypomnieć, że kiedyś zapewnia! mnie o urokach tego fachu.
— Zwariowałaś! Żartowałem sobie!
— Popatrz, a ja myślałam, że zwierzasz mi się ze swoich najskrytszych marzeń. I całkiem serio postanowiłam je urealnić. Co ty na to?
To nie ja byłam pruderyjną mieszczką. To ten erotoman, nie zważający na stan cywilny i wiek swoich ofiar. Niesamowite, ale Kubuś przeistoczył się w obrońcę moralności. Tyrady ku chwale cnoty wysłuchałam spokojnie. A potem chłodno i stanowczo zapowiedziałam, że od dziś koniec ze swobodnym dupczeniem. Jako jedyny dozwolony obiekt erotyczny pozostaję mu ja. I wcale nie jest pewne, czy nie zaostrzę sankcji. I niech sobie nie myśli, że jest w stanie mnie oszukać. Dapadnę go wszędzie. Draki, które zacznę urządzać, będą przekraczać ludzkie pojęcie. Wypłoszę wszystkie adoratorki jego męskości. Żadna nie podejdzie nawet na kilometr. Będą się bały tej potworzycy, megiery, wcielenia wszystkich zazdrosnych małżonek wszystkich czasów. Nasi znajomi będą ryczeć ze śmiechu na jego widok. Jeśli sobie tego życzy, zaczynam od jutra.
Przybrałam minę rasowej szantażystki, oczekującej efektu swych niecnych zabiegów. Omal się nie popłakał.
— Kochanie, przecież wiedziałaś,, jaki jestem i nigdy nic byłaś zazdrosna!
Wyprowadziłam go z błędu. Od dłuższego czasu pękam z zazdrości. Nie o niego oczywiście. Jest, jaki jest i skoro chcę z nim być, muszę to znosić. Jednak nie bez rekompensaty. Dość mam oblizywania się na widok lepszych ciuchów, wyglazurowanych łazienek, czy reklam orbisowskich.
— 51 —