PRZELOT
rach cytadele. Mówią, że te dwie góry, w jednej nocy usypał Bonaparte, zająwszy Aleksandrję w 1798 roku.
Niech i tak będzie!... Ludzie zazwyczaj wielkiego jeszcze podwyższą, a małego nogą do ziemi przygniotą.
Teraz, nim opuścim Aleksandrję i wsiądziem na jedną z tych kanży, które na wodzie zręczniej niż kurki wodne wywracają koziołki, rzućmy też okiem na pałace i ogrody Europejczyków, za bramą Ro-zette i nad kanałem Mahmudie się znajdujące. Tu miło zakładać ogrody, kiedy w lat ośm można już spoczywać w ich cieniu! Wstąpmy także w to ustronie i zmówmy Z^drowaś w kaplicy Ojców Ziemi Świętej, jedynej w tem mieście. Pogrzebmy trochę motyką w piasku, co się rozciąga za bramą Rozette, gdzie często arcydzieło sztuki greckiej znaleźć możemy. Westchnijmy nad biedną Aleksandrją, która z ludności 800.000, ma tylko teraz 50.000 mieszkańców. Pożałujmy tej wspaniałej tuniki, co jeszcze snuje się gdzieniegdzie w olbrzymich łachmanach, a którą Aleksandr ja dzisiaj zamienia na tandetną europejską suknię... i dalej! dalej!...
Gdzież teraz poniesiem nasze kroki? Czy przerzynając się przez łan ruchomego piasku zwiedzim Abukir (tę dumę Anglików!) i Rozettę, i Damiettę, i Mansurę i żyzne pola najurodzajniejszej na święcie Delty? Czy pójdziem z Arabami na jarmark do Tantah? Czy też wsiadłszy na kanżę, popłyniem prosto kanałem, a później Nilem do Kairu? — nic z tego!..
1 1