68 //. Odwrót od Hegla
jakakolwiek różnica po stronic mentalnej, lecz dlatego, że podstawy tego przekonania nie opowiadają pod jakimś względem określonym standardom. Badanie zróżnicowanej natury owych podstaw i ścisłe wyznaczanie standardów dostarcza licznych zadań dla teorii poznania.
Nie znaczy to jednak, że każdy sąd wymaga nieskończonego ciągu dowodów. W pewnym stadium empirycznego badania dochodzimy do sprawozdań z doświadczenia, dla których nie podaje się już żadnych dalszych uzasadnień. Śledząc rozumowanie dedukcyjne, wystarczy tylko upewnić się. czy kolejny krok wynika /. poprzedniego. Ale wr tym drugim przypadku, a można by argumentować, iż nawet w' pierwszym, nie sposób wyeliminować możliwości błędu. Istnieje pewna granica dla środków ostrożności, jakie możemy i jakie powinniśmy podjąć; można się jednak zgodzić z tą tezą, i nic zmusza to nas wcale do zaakceptowania błędnego poglądu, że istnieje jakaś swoista postawa poznawcza, która posiada tę magiczną własność, że nie jest podatna na błąd.
Prichard był realistą w tym sensie, w jakim realistami nie byli Kant i Hegel. Sądził, że natura i istnienie tego. co poznawane, są niezależne od wiedzy, jaką o tym rozporządzamy. Jednocześnie dał się przekonać, głównie pod wpływem argumentu Bradleya. że dane zmysłowe nie istnieją niezależnie od tego. że są przez nas postrzegane. Dyskwalifikowało to je jako przedmioty poznania i, ponieważ Prichard utrzymywał zarazem, że poznanie musi być bezpośrednie, skłaniało go do wniosku, że percepcja w ogóle nie jest źródłem poznania. Wprawdzie mamy często wrażenie, że widzimy przedmioty fizyczne, które istnieją niezależnie od tego. czy je widzimy, ale jest to tylko złudzenie. W rzeczywistości sprowadza się to tylko do tego. jak ujmuje to Prichard. że stale mylnie bierzemy barwy za ciała. Jeśli nie popadł w sceptycyzm, to tylko dlatego, że sądził, iż zasadne przeświadczenie o istnieniu ciał może opierać się na jakimś argumencie przyczynowym, choć sam nigdy takiego argumentu nie sformułował. Nie wyjaśnił nawet, skąd pochodzi nasze pojęcie ciała, mimo iż powinno to stanowić dla niego problem, skoro konsekwentnie bronił poglądu, że nie obserwujemy nigdy żadnego przypadku ciała, a zarazem utrzymywał, iż nasza znajomość powszechników jest jedynie efektem znajomości ich przypadków.
Podstawowe aspekty filozofii moralności Pricharda zawiera jego pierwszy ważny artykuł. Does Morał Philosophy Rest On A Misia-ke?, który ukazał się w piśmie „Mind" w 1912 roku. Błąd. który Prichard przypisywał filozofom moralności, jest bardzo podobny do błędu, jaki przypisywał tym, którzy starali się sformułować teorię poznania. Sprowadza się on do usiłowania udzielenia odpowiedzi na niewłaściwe pytanie. Podobnie jak nie jest uprawnione, w mniemaniu Pricharda, stawianie pytań dotyczących stanu poznania, tak też nie może być żadnych wątpliwości co do tego. czy ktoś znajduje się w stanie moralnego zobowiązania. Jeżeli ktoś znalazłby się w danej sytuacji i zastanowił się nad wszystkimi właściwymi szczegółami, uświadomiłby sobie, iż jego obowiązkiem jest postąpić w taki-to-a-taki sposób; i na tym koniec. Wyprowadzając z takich przypadków uogólnienia możemy dotrzeć do zasad moralnych, które miałyby zachowywać ważność w większości podpadających pod nie przypadków: w pierwszej kolejności pojawria się jednak wiedza o konkretnych własnych obowiązkach. W sytuacji, w której dwie takie zasady moralne wchodzą ze sobą w konflikt, możemy nic wiedzieć, której z nich przestrzegać. Można by sądzić, iż jest to narażone na zarzut, że nie wszyscy ludzie zapatrywaliby się tak samo na takie sytuacje, a nawet na obowiązki w ogólności, ale Prichard odpowiada na to, że nie każdy osiągnął jednakowy poziom moralnego oświecenia.
Jeżeli pewien czyn jest czyimś obowiązkiem i ów ktoś wie, że tak jest, kwestia, czy wykonując ów czyn postępuje słusznie, w ogóle nie powstaje. Platon, biskup Butler i inni filozofowie moralności włożyli wiele trudu próbując wykazać, ze robienie tego, co słuszne, leży wr naszym własnym interesie, lecz ich starania były chybione. Przede wszystkim nie jest prawdą, że słuszne postępowanie zawsze leży w naszym interesie, gdyby miało to oznaczać, że konsekwencje tego postępowania zawsze uczynią nas szczęśliwszymi, niż konsekwencje jakiegoś innego postępowania, które zamiast niego moglibyśmy podjąć. Po wtóre, gdyby było to prawdą, nie miałoby to nic do rzeczy, gdyż jedynym uzasadnieniem spełnienia słusznego czynu jest to, że jest on słuszny. Dążenie do stworzenia pozorów, że postępowanie słuszne zawsze leży w naszym interesie, mogłoby mieć jakiś sens. gdyby ludzie