322 KAROL IRZYKOWSKI
jego trzeźwość — chwalona i jego trywialność — nie dojrzana, gdyż także cała epoka współczesna jest na łeb na szyję praktyczna i trywialna. Dlatego też Boy musiał w końcu wdepnąć na teren już czysto praktyczny: patronować Poradni Macierzyństwa, zająć się w szczegółach reformą prawa małżeńskiego, prawa karnego, podjąć sprawę zniesienia matury1. Nie bardzo mi się chce wierzyć, żeby czysta miłość do nienarodzonego bliźniego, a nie także jakaś seksualna satysfakcja2 kierowały nim w akcji za regulacją urodzeń. Uczucia społeczne Boya są wtórne, on wciąż oscyluje między agitowaniem publiczności a jakimś własnym świętopietrzem, choćby oklasków i sławy.
I znowu nie rozchodzi się tutaj o krzyczące potrzeby i krzywdy społeczne i o jeszcze bardziej krzyczące zasługi Boya. Chcę swoją kwestię co do Boya oddzielić od owych kwestii sto razy omawianych i nie pozwolę się szantażować.
Dla literatury i literata niekoniecznie ostatecznym kryterium i najwyższym celem jest bezpośredni pożytek, dający się ująć w paragrafy lub zrealizować w instytucji. Na szczęście mam pod tym względem za sobą powagę Juliena Bendy, autora Zdrady klerków3 4 5 6.
Praktyczność przesyca nie tylko pisma Boya, lecz także ten jego obraz, który on sam, świadomie i mimo woli, rys po rysie, maluje sobie w literaturze. Pierwszy raz uprzytomniła mi się ta praktyczność Boyowska, kiedy Boy zabrał głos w sporze: Akademia czy Izba Literacka7 8, i poniechawszy wszelkich argumentów zasadniczych, kichnąwszy na całe ideologiczne tło sporu, zawarł swoją opinię w zdaniu: co to komu szkodzi, że sobie dziesięciu literatów byt poprawi? — zaś w artykule Figa z makiem staną! między innymi na tym stanowisku żebrackim, że powinno się założyć akademię dlatego, ponieważ wtedy posypią się fundacje — i tu mignął taką jedną fundacją in spe. Również taki łzawy argument: literaci kłócą się o zasady, a tam jakiemuś mecenasowi już mięknie serce do hojnego gestu! — jest czysto Boyowski, pokwitowany też został przez głupie dzienniki; lecz nawet Kaden-Bandrowski, główny szermierz Akademii, wstydził się korzystać z takiego, szantażem zatrącającego argumentu 1
I Akcje publicystyczne, które Boy inicjował.
Jaki jest udział gromadnej ciekawości i obnażyciclstwa seksualnego w — Obiektywnie słusznym — ruchu za regulacją urodzeń, to łatwy temat dla freudystów. Wskazuję na tabelkę antykonceptywną podaną przez Boya w «Życiu Świadomym* (dodatek do «Wiadomości Literackich* (1932, nr 1, 20]) i na jego lubieżny komentarz do tej tabelki. Oto jak łatwo byłoby tu „demaskować”! Więc znowu dodaję, że nie zaprzeczam nuty idealistycznej w niektórych wystąpieniach Boya, lecz jaki jest ten procent? On sam w swojej autobiografii opowiada z ko-kietliwą sumiennością — jak przypadkowo został filantropem, rzucając myśl założenia „Kropli mleka” — w zamian za lekarskie stypendium. (Jak zostałem literatem, cykl Brewerie [1926].) Są to sprawy osobiste; lecz któż to się z nimi sam narzuca? [Przyp. K.I.]
Jak zostałem literatem — odczyt, z którym Boy jeździł po Polsce w 1924 roku; „Kropla mleka” — podczas pobytu we Francji Boy za_znajomił się z kwestią opieki nad niemowlętami i w r. 1905 z jego inicjatywy założono instytucję o filantropijnym charakterze pod tą nazwą. Jej kierownikiem został sam pomysłodawca.
Julien Benda (1867—1956) — pisarz francuski i filozof, autor
Zdrady klerków (1927), która czyniła każdego myśliciela (klerka)
obrońcą najwyższych wartości duchowych, szczególnie przed
akcjami politycznymi. Por. też uwagi we Wstępie.
Zanim w 1933 powstała Polska Akademia Literatury, toczył się spór co do kształtu tej instytucji. Irzykowski był za bardziej demokratyczną Izbą Literacką, której członkowie mieli być wybierani co pewien czas — czemu dał wyraz w licznych wystąpieniach. O dyskusji o Akademii zob. też w artykule JKB-demon.
Później Boy wydrukował ten swój artykuł w jednej ze swych książek, nie podając ani mojej odpowiedzi, ani tła spra-