1
I
XIX
Postanowiłem udać się natychmiast do Gnata i nakłonić go, abyśmy jeszcze dziś zanieśli walizki na milicję i złożyli wszelkie niezbędne wyjaśnienia. Co prawda, nie miałem zbyt wielkich nadziei, że Gnat na to przystanie, ale co mi szkodzi spróbować?
Zastanawiałem się także, czy nie opowiedzieć Gnatowi o mojej ostatniej rozmowie z Perzykiem. Być może wiadomość, że zostaliśmy rozpracowani przez Perzyka, przełamie ewentualne opory Gnata i ułatwi mu podjęcie tej trudnej decyzji. Po prostu nie będzie miał innego wyjścia. Ale ledwie o tym pomyślałem, nawiedziły mnie poważne wątpliwości. Czy Gnat aby na pewno nie będzie miał innego wyjścia?
A jeśli pokusi się o rozwiązanie „specjalne”? A jeśli będzie wolał, zamiast przyznać się do wszystkiego — unieszkodliwić Perzyka, jedynego jak dotąd świadka. Zmusić go do milczenia. W jaki sposób? Zadrżałem na samą myśl o tym. Na pewno nie przebierałby w środkach. Kto wie, czy nie popełniłby jakiegoś strasznego czynu...
— Nie... nie... — otrząsnąłem się — przesadzam jak zwykłe i widzę sprawę w zbyt czarnych kolorach. Gnat sam powiedział, że jeśli nie będzie nam groziło to oskarżenie o napad, to do reszty sam pierwszy się przyzna. Więc chyba teraz nie stchórzy.
chyba nie nadaje się do perkusji... Gdyby go nagle pchła ugryzła, mógłby stracić rytm — paplał głupio bez przerwy.
Patrzyłem na niego osłupiały. Nigdy przedtem nie zachowywał się w ten sposób. Czyżby i on wysiadał i wysiadka tak się objawiała u niego?
W każdym razie dość dziwna reakcja. Szuka ulgi w ucieczce od rzeczywistości?
Postanowiłem go sprowadzić brutalnie na ziemię.
— Zaraz ci się odechce tych wygłupów — powiedziałem. — Czeka nas dość przykra operacja, ale konieczna, niestety. Sytuacja uległa nagłej zmianie.
— Co się stało? — Gnat zeskoczył z parapetu.
— Nie bój się, to nie jest zmiana na gorsze.
Gnat odetchnął wyraźnie, a ja opowiedziałem mu krótko o wycofaniu przez Potępę oskarżenia o napad, powołując się na wiadomości uzyskane od Perzyka i oględnie napomknąłem, że teraz możemy „dać świadectwo prawdzie”.
Gnat popatrzył na mnie zdziwiony.
— Naprawdę byś to zrobił?
— Naprawdę — powiedziałem — ty zresztą też przyrzekłeś to zrobić...
— Owszem — odparł Gnat — ale tylko w wypadku, gdyby ktoś niewinny miał ucierpieć. Ale to już nie grozi
288
i
286
Ale na wszelki wypadek lepiej mu nie wspominać o |
ani zatruchlakom, ani nikomu innemu, skoro wersja na | |
Perzyku. Tak... lepiej mu nie wspominać... natomiast |
padu odpadła. A więc... | |
można mu wspomnieć o tej dziwnej wizycie motocyklisty |
— A więc... | |
w moim domu. To nie była na pewno przypadkowa wi |
— Nie ma o czym mówić — uciął Gnat. | |
zyta. |
— Ale przecież chodzi także o nas samych. | |
O tym wszystkim postanowiłem porozmawiać z Gna |
— Nie rozumiem cię, synu. | |
tem i udałem się bezzwłocznie do niego, ale nie zastałem |
— No... żebyśmy jakoś wyszli z tego., no... rozumiesz, | |
go w chacie. Powiedziano mi, że poszedł na mecz. Zo |
z twarzą... | |
stawiłem więc dla niego kartkę, aby jak tylko wróci z tego |
— Wystarczy, jak wyjdziemy z całą skórą — mruknął | |
meczu, przyszedł natychmiast do mnie, a sam wróciłem |
Gnat. | |
do domu i spróbowałem odrabiać matmę. Niestety, nic |
— Ale zrozum, jak się będziemy czuli, jak będziemy | |
mi nie szło, rzuciłem więc matmę i dla odprężenia zabra |
żyć z takim garbem... Nie wyobrażasz sobie... my wspa | |
łem się do geografii. |
niali i taka rzecz... | |
Gnat jakoś nie przychodził. Po dwu godzinach czekania |
— Na razie czuję się nie najgorzej — skrzywił się Gnat. | |
pobiegłem więc do niego po raz wtóry. |
•— I wam też przejdzie. Co ty właściwie chcesz? Żebyśmy | |
Gnat znajdował się w stanie zupełnego relaksu. Sie |
dobrowolnie nadstawiali skórę do bicia? Jesteśmy prze | |
dział w otwartym oknie na parapecie, jak rozleniwiony |
cież niewinni, synu. | |
kot, i brzdąkał na gitarze, obrzydliwie zadowolony z sie |
—• Czy zupełnie? | |
bie. |
— Zupełnie. Więc dlaczego mamy się nadstawiać? | |
— Być może utworzę zespół big-beatowy — oświadczył |
Co komu z tego przyjdzie! Nic. Nikomu. A więc po jakie | |
na widok mojej zdumionej miny. |
licho... | |
— Obawiam się, że twoje popisy nie są na najwyższym |
— Żebyśmy nie musieli dalej się staczać, aż ugrzęźnie- | |
poziomie — zauważyłem ponuro. |
my z głową. Żebyśmy nie musieli dalej oszukiwać i kła | |
— Nie szkodzi. Wystarczy, że są głośne. Zobacz, na |
mać, aż nam życie obrzydnie... | |
wet Osiadaczowie wysiedli. To świetny sposób na nich. |
—- Denerwujesz mnie, synu. | |
Istotnie, po raz pierwszy okno Osiadaczy naprzeciwko |
— Po prostu trzeba przerwać ten łańcuszek złych | |
było szczelnie zamknięte. |
przygód. | |
— Czy nie włączyłbyś się do mojego zespołu, Tom |
— Jakim kosztem?! | |
ciu? — zapytał Gnat. — Przypuszczam, że mógłbyś grać |
— Trudno, musimy ponieść koszty. | |
. na trąbce... Poradź mi, na czym mógłby grać Kleksik, |
. — Nie mam zamiaru ponosić. . |
287
283
596