Icy, którzy i tak mieli do czynienia jedynie z nielicznymi przedstawicielami Huropy wystę-;ymi poza własnym środowiskiem. Oczywiście owo rozumienie prowadziło często do orozumicnia. które jednak mimo to wystarczało do umysłowego zapanowania nad drugą >ną. Dowodzi tego zdolność Europejczyków nic tylko do nauczenia się w pełni obcych : \ów. lecz także do ich filologicznego analizowania i opracowania w ty m celu.
Filologami byli misjonarze, którzy swoją pracą pragnęli służyć głoszeniu Ewangelii, b dczas gdy językiem imperium hiszpańskiego miał być właściwie kastylijski1 \ Tu zaznaczyła ■: juz wieloznaczność kontaktu kultur w późniejszej Ameryce Łacińskiej. Wszak Europejczycy ' ; mieli żadnych wątpliwości co do wyższości własnej religii i sposobu życia. Dla wiciu z nich r :ianic niemal nie byli ludźmi, lecz. barbarzyńcami w myśl antycznej tradycji, bo przecież _• >by współżyli ze zw ierzętami, uprawiając sprzeczny z naturą nierząd, składali ofiary / ludzi praktykowali kanibalizm. Według Arystotelesa tacy ludzie mogli być w ich własnym interesie ■* eznaczem jedynie do prac służebnych u ludzi, którzy nad nimi górowali - takimi byli Hiszpanie.
Nieludzkie skutki konkwisty wzbudzały jednak sprzeciw ze strony misjonarzy. Indianie . ludźmi jak my. z wszystkimi prawami, oświadczali ich teolodzy, a barbarzyńcami najwyżej : tyle, o ile brak im. po pierwsze, prawdziwej wian i, po drugie, kultury pisma - stwierdzenie bardzo wiele mówiące o kulturowej samoświadomości Europy. Zwykle przedstawiciele jakiejś uitury pogardzali innymi ludźmi albo jako niewiernymi, np muzułmanami, albo jako bar-Kirzyńcami. jak czynili to Grecy czy Chińczycy i Japończycy. Tylko świat zachodni / powodu - dwój nogo zakorzenienia w kulturze antyku i chrześcijaństwa łączył obie cechy w niezwykle • utcczny sposób.
Niektórzy misjonarze potrafili oczywiście przekroczyć ów cień własnej kultury. Banolome de Las Casas napisał pierwsze d/ielo etnologiczne o Indianach, aby udowodnić, pod wieloma względami, zwłaszcza obyczajowym i religijnym, stali om wyżej od Greków Rzymian, co jak na XVI w. było stwierdzeniem niesłychanie prowokacyjnym14. Idealizm nie-których franciszkanów odkrył w prostym sposobie życia amerykańskich ludów świat czysty, któremu brakowało tylko chrześcijaństwa, by urzeczywistnić Królestwo Boże końca czasów. To misjonarze stworzyli na takich podstawach mit o szlachetnym dzikusie, który miał przerwać do XX w. Wprawdzie prędko stało sic jasne, że ci podziwiani przez Kolumba piękni, lid/y ludzie nic żyli w ziemskim raju niewinności, ale od Yespucciego Europejczycy szukali wśród nich przynajmniej raju nieskrępowanej seksualności. W XVIII w. ów mu doświadczył vojego oświeceniowego zmartwychwstania w romantyce mórz południowych, która okazała ię kolejnym kulturowym nieporozumieniem, jak nam dziś wiadomo.
Rzeczywistość wyglądała inaczej. Wszędzie w Ameryce Indianie masowo wymierali. Początkowo Europejczycy walczyli, bezwiednie szerząc przywiezione infekcje - stolicę .Azteków dobyto prędzej dzięki epidemii ospy. Jeden świat załamał się i zastąpił go inny. Ió wszakże
IJ Woltgang Reinhard. SprachMiemdiung und Wehherrsehajt.
14 Bartolomć dc I.as Casas. Krótka historia o wyniszczeniu Indian, pr/cł. Krystyna Niklcwiczówna, Poznań 1988.
341