z komentatorów nie zwrócił uwagi na to cofnięcie akcji uo jej początku. Może wydawało się to po prostu zbyt oczywiste. Albo burzyło całą dotychczasową, romantyczną i idylliczną, interpretację Bursy jako dramatu przebaczenia i pogodzenia ze światem. A przecież, jeśli nie kluczem, to przynajmniej początkiem interpretacji powinna być analiza dramatycznej budowy Burzy. Historia wróciła do punktu wyjścia i zaczyna się od nowa. Ale jaka historia i co oznacza ów dziwny moralitet, którego akcja rozgrywa się w ciągu niespełna czterech godzin, a więc tylko niewiele dłużej niż jego odegranie na scenie?
Szekspir, który zazwyczaj tak swobodnie igra z czasem, cale miesiące zagęszcza w jednej scenie albo też pozwala upłynąć szesnastu latom między dwoma aktami Zimowej opowieści, czas Burzy wylicza co do minuty. Już po drugiej okręt wiozący Alonsa zapalił się od piorunów i rozbił o skały, o szóstej wieczorem bohaterowie idą na wieczerzę; Prospero odzyskał swoje księstwo, Alonso odnalazł syna, Ferdynand zdobył Mirandę. Zegar szekspirowski, zegar dramatyczny, który w ciągu minuty potrafi przeskoczyć lata, tym razem posuwa się tak samo jak wszystkie zegary. Przedstawienia w czasach szekspirowskicli zaczynały się zazwyczaj o trzeciej i kończyły o szóstej. Między drugą a trzecią zaczęły się czary Prospera i o szóstej wieczorem skończyły. Trudno nie widzieć w tym świadomego zamysłu. Bohaterowie dramatu przeszli przez burzę i poddani zostali próbie; razem z nimi, dokładnie w tym samym czasie, świadkami tej samej burzy byli widzowie. Bohaterowie dramatu idą na wieczerzę, w tym samym czasie pójdą na wieczerzę aktorzy i widzowie. Burza minęła, skończyły się czary i skończyło się przedstawienie. Życie zaczyna się od nowa, takie, jakie było przedtem, dla bohaterów dramatu, dla widzów, przed burzą, przed przedstawieniem. Czyż nic się nie zmieniło? Ale widzowie, zanim się rozejdą, muszą jeszcze wysłuchać epilogu. Na proscenium staje Prospero — albo raczej aktor grający Prospera Wygłasza epilog. Ten ostatni monolog Prospera jest jednym z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek napisał Szekspir, a jednocześnie jednym z najbardziej tragicznych i najbardziej zagadkowych. Mówi go Prospero wprost do widzów: