posiadały pewien istotny kontekst kulturowy. Odbywały się one w krajobrazie mającym znaczenie mistyczne. Okoliczne pagórki, kamienie, drzewa, strumyki nie były kulturowo obojętne. Legendy i mity umieszczały tam niezwykłe, doniosłe w świadomości ludu wydarzenia z mitycznej przeszłości. W pagórkach kryły się zapadłe pod ziemię wraz z ludźmi świątynie, na kamieniach spoczywał ongiś Chrystus, ze strumyka piła wodę Matka Boska, w kurhanach zachowane były zaklęte skarby itp. Krajobraz, w którym pracował tradycyjny rolnik, był więc swoistym „dokumentem”, potwierdzającym prawdziwość wiejskich legend i mitów, dokumentem, z którym rolnik utrzymywał bezpośredni fizyczny kontakt: pił w znojne lato wodę ze świętej studni, deptał mityczne pagórki, odpoczywał w cieniu niezwykłych drzew.1
Nie tylko jednak otaczający krajobraz miał dla rolnika ów niezwykły mityczny sens. Pochodzenia mitycznego były również, zgodnie z tradycją ludu, otaczające go ptaki, zwierzęta i rośliny. Również sam akt żniwny był realizacją pewnego mitu. Był to mit pracy chłopskiej w pocie czoła, nierozłącznie związanej z chłopskim stanem, pracy, która zaczęła się w owym mitycznym czasie, kiedy dano początek wszystkim rzeczom i zjawiskom: pagórkom, drzewom, ptakom, wszelkiemu istnieniu i wszelkiemu porządkowi. Jak każda realizacja mitu, prace żniwne były rytuałem. Rytuał nakazywał szacunek dla przedmiotu ludzkiej pracy — dojrzałego kłosa.
Prace żniwne dawały też szczególną okazję do manifestowania różnorodnych więzi międzyludzkich w społeczności wioskowej. We wsi gęsto poszatkowanej szachownicą gruntów praca miała charakter imprezy sportowej, współzawodnictwa pomiędzy poszczególnymi sąsiadami. Ostrość konkurencji łagodzona była prowadzonymi podczas pracy rozmowami, wymianą plotek wiejskich lub śpiewaniem pieśni. Te ostatnie również często traktowane były jako szczególne popisy, czasem — jako flirt. Charakter społfeczny miała też wspomniana dbałość o estetykę, od której w dużym stopniu zależał prestiż gospodarza w społeczności. Osoby, które wcześniej zakończyły pracę i wracały do domu, obowiązywała pomoc tym, którzy żniwa akurat kończyli. Później brały one z tego tytułu udział w uroczystości dożynkowej organizowanej przez wspomaganych.
A wszystko to razem stanowiło pewną całość powtarzającą się co roku w identycznych następstwach czasowych i w niezmiennych reaLiach krajobrazu. Kolejne żniwa były pewnym powielaniem tego samego aktu, którego prawzór urasta do rangi- mitu. Prawda, że urodzaj, liczba osób biorących udział w pracy, stan pogody mogą się wahać w poszczególnych latach, ale dopóki nie grozi koniec świata ani nagła interwencja niebiańskich potęg — wszystko układa się w ramach przeciętności.
Nie podważa tej ponadczasowej wizji wiara w postęp, ponieważ wiara taka nie istnieje. Realia życia pozbawione elementów zmiany, innowacji potwierdzały realność mitu. .Innowacja w tej sytuacji przyjmowana jest z niepokojem i oporami, ponieważ narusza odwieczny porządek świata, grozi sprowokowaniem groźnych sił, obrazą matki ziemi, hojnie karmiącej wszelkie żywe stworzenie.
Sumując: wielofunkcyjny charakter wytworów kultury pierwotnej i ludowej stwarza sytuację, iż każdy
63
Oto, dla porównania, Jak tubylcy udowadniali Malinowskiemu prawdziwość swych mitów „udokumentowanych” w krajobrazie: „Nasze opowieści o Tudawa są prawdziwe; to jest lili’u. Jeśli udasz się do I.abai, możesz zobaczyć Jaskinią, w której Tudawa się urodził, zobaczysz wybrzeże, na którym bawił się Jako mały chłopiec. Możesz zobaczyć odcisk Jego stopy na kamieniu na Baybwag. Lecz gdzie są ślady Yesu Keriso? Kto kiedykolwiek widział jakieś znaki potwierdzające opowiadania misinarl? Naprawdę to nie jest lili’u.” B. Malinowski: Argonauci Zachodniego Pacyfiku. Relacje o poczynaniach i przygodach w floiuej Gwinei, Warszawa 1967, s. 362.