gospodarki farmerskiej, nie mogła być w ogóle naśladowana w Europie. Na naszym małym kontynencie trzeba by wyróżnić co najmniej trzy podstawowe modele rozwojowe: 1) typ angielski, raczej wyjątkowy i niepowtarzalny, którego przesłanką była trzy wieki trwająca eks-propriacja chłopstwa i ukształtowanie się systemu wielkoobszarowej kapitalistycznej dzierżawy, 2) typ obszarniczy, który można umownie nazwać junkiersko-pruskim, charakteryzujący się współistnieniem, także po uwłaszczeniu, wielkiej i małej uprawy, z wyraźną jednak przewagą pierwszej, 3) typ średniorolny, powiedzmy francuski albo południowoniemiecki, cechujący się stopniowym zanikiem klasy post-feudalnej i umacnianiem się towarowej gospodarki chłopskiej, dominującej w krajobrazie społecznym wsi. Dla większości ziem polskich najbardziej prawdopodobne było oczywiście utrzymanie się typu drugiego z wymienionych, przy pewnej jednak szansie sterowania procesem przemian w stronę modelu średniorolnego. Jakoż te dwa * modele wyznaczały skalę możliwych tu opcji, podczas gdy „droga angielska” była postrachem wszystkich ekonomistów i ideologów, od prawicy do lewicy.
W kraju, w którym rolnictwo wytwarzało lwią część produktu społecznego, całkowicie racjonalny był pogląd, iż podział gruntów i poziom kultury rolnej będą określały całokształt procesu wzrostu i modernizacji gospodarczej. Tym samym uzasadnione było przekonanie, że przy fundamentalnie odmiennej strukturze agrarnej industrializacja ziem polskich może mieć inny zupełnie przebieg, tempo i skutki niż angielski przewrót przemysłowy, niewyobrażalny bez uprzedniej długotrwałej przygody pierwotnego nagromadzenia.
We wczesnej fazie industrializacji wpływ przemysłu na stosunki wiejskie sprowadża^się przede wszystkim do ściągania ze wsi nadwyżek ludnościowych i do powiększania rynku zbytu produktów gospodarstwa rolnego. Z tego punktu widzenia przemysł drobny, o niskiej kapitałochłonności, równomiernie rozproszony i przerabiający miejscowe surowce, jest nieporównanie bardziej efektywny niż przemysł ■ wielki i nowoczesny, skoncentrowany wyspowo w kilku rejonach kraju i tworzący w zacofanej gospodarce układ w znacznej mierze izolowany. Teoria rozwoju „naturalnego” miała głęboki sens społeczny i humanitarny.
Czy była to jednak prognoza realna, to znaczy: czy rozwój 130 „naturalny” byłby rozwojem w ogóle, a rtie zastojem? W modelu
Skarbka nietrudno znaleźć dziury: brak jednoznacznego programu uwłaszczenia, naiwne sądy o zdolności robotników i małych „dzierżawców” do gromadzenia oszczędności, idcalizacja warunków wymiany międzynarodowej. Nie wydaje się jednak, by dopełnienie lub korekta tych założeń miały prowadzić do podważenia podstaw koncepcji. Argument, iż bez „wielkiego pchnięcia” nie było możliwe powstanie wielkiego przemysłu, nie trafia w sedno, skoro właśnie nie o wielki przemysł chodziło. Rozstrzygający wydaje się argument historyczny: Poznańskie. W tej to dzielnicy, pomimo pruskiego uwłaszczenia, niekorzystnego dla stanu posiadania wsi, rozwój gospodarczy i cywilizacyjny poszedł torem bliskim wersji „naturalnej” i trudno by orzec, że Wielkopolska wyszła na tym gorzej od innych części podzielonego kraju. Zrealizowała się więc „drobnomieszczańska utopia”.
Koncepcja innego, łagodniejszego kapitalizmu odegrać miała ogromną rolę w dziejach polskiej myśli społecznej XIX wieku. W niewielkim stopniu było to zasługą Skarbka, którego dzieła nigdy — ani przed Listopadem, ani w drugiej, o trzydzieści z górą lat późniejszej fazie jego twórczości — nie zdobyły sobie szerokiego obiegu. Idea rozwoju naturalnego, „średniej drogi” po prostu musiała się tu rodzić i wciąż na nowo odradzać, bo sama była „naturalnym” — co nie znaczy, że jedynym — rozwiązaniem polskiego dylematu cywilizacyjnego. Konieczność postępu nauki,.techniki i racjonalnego gospodarstwa uznawali w końcu wszyscy z wyjątkiem niep.rzej.ed-_ nanych tradycjonalistów, o których będzie jeszcze mowa.- I coraz powszechniejsze było zrozumienie, iż postęp taki możliwy jest tylko w warunkach .swobodnego przepływu kapitałów, towarów, najemnej siły roboczej, najemnych talentów i wiedzy. Ale wcale nie było łatwo wykrzesać z polskiej szlachty i inteligencji entuzjazm do wielkiego skoku w odmęty grynderstwa i wielkomiejskiego proletariatu. Bez wątpienia, obawa przed zagrożeniem porządku społecznego także nie była tu bez wpływu. Stąd i rodzić się musiała myśl, że Polska tego doświadczenia w całości powtarzać nie musi, a nawet nie może, bo jej rolnictwo, wiążąc przeważającą część zasobów ludnościowych i kapitałowych, będzie stabilizowało rozwój innych działów gospodarstwa narodowego. Prognoza rozwoju mniej pospieszne-" go, ale za to obywającego się bez brutalnego wykorzenięniaTfiaś ludowych i bez klasowej polaryzacji społeczeństwarzdawa 1 a się obietnicą ponętną. 131
9*