36 Paweł Dyki
5.
W analogiczny sposób daje się odczyrać para równań nad żeńskim polem diagramu. Pierwsze z nich mówi. że „nie ma takiej kobiety, która by nie podlegała funkcji felliczntj". Na pierwszy rzut oka zdaje się ono w formie podwójnej negacji mówić to samo, co analogiczne równanie umieszczone po drugiej, męskiej stronie diagramu. O tym, że tak nie jest, świadczy wymownie równanie drugie: „Nie cała kobieta podlega funkcji falltcznej". Innymi słowy - wprawdzie wszystkie kobiety podlegają fonkcji fałlianej, to nie oznacza bynajmniej, że podlegają jej w całości". Jest w nich coś takiego, co sprawia, że funkcja ta podporządkowuje je sobie „nie do końca". Owo „nie do końca" nie powinno być wówczas rozumiane tak, że np. jakaś część kobiety podlega fonkcji fałlianej, a inna - nie. Chodzi jedynie o to, że kobieta jako taka nie jest nigdy do końca określona, zamknięta w obrębie funkcji falłicznej. Słowem, jest ona wprawdzie do niej z góry odniesiona i w tym sensie nie istnieje poza nią, poza sferą jej oddziaływań i wpływów, zarazem jednak jest w niej coś, co owej funkcji się wymyka i sprzeciwia. jalcby odsyła w innym kierunku.
I w cym wypadku antynomiczna relacja, jaka ma miejsce między dwoma omówionymi powyżej równaniami po stronie żeńskiej diagramu, może zostać wymownie unaoaniona za pomocą Karnowskich antynomii rozumu. Chodzi tu jednak o tzw. antynomię matematyczną, związaną z nieskończonym regresem podziału materii (przestrzeni). Antynomia ta jest w jakimś sensie odwróceniem antynomii dynamicznej, jako że właśnie niepodzielność przestrzeni „do końca” jest tutaj warunkiem możliwości samego podziału. Właśnie bowiem dlatego, że po każdym podziale pozostaje jakaś reszta, którą należałoby podzielić jeszcze dalej itd. możliwy jest w ogóle podział przestrzeni. Gdyby założyć, że w pewnym momencie podział ten może zostać doprowadzony do końca, oznaczałoby to zniesienie możliwości podziału jako takiego.
W tym sensie można analogicznie powiedzieć, że wprawdzie każda kobieta podlega funkcji Micznej, ale zarazem też nigdy nie podlega jej do końca. Podobnie „otwarta” pozycja kobiety zakorzeniona w jej permanentnym przekraczaniu owej funkcji - ku jouissance „Innego" - stanowi właśnie o „zagadkowości" kobiety w oczach męskiego podmiotu. Odniesiona do funkcji falłicznej, zdaje się ona podlegać tej samej „logice” przyczyn i skutków, którą można sprowadzić do pojęcia pierwszej przyczyny. Zarazem jednak okazuje się, że w kobiecie jest coś obcego, niepojętego, innego, co nie daje się ująć w ramy podobnej logiki. Zawsze zostaje w niej jakaś „reszta", jakaś niepokojąca inność, która odsyła w całkiem innym kierunku. Czym jest owa inność, wymownie ukazuje to diagram seksualnej różnicy, umieszczony pod omówionymi powyżej dwoma parami równań.
Jedną z podstawowych cech tego diagramu jest wyraźna niesymetryczność pozycji podmiotu męskiego (?) i kobiety (woman) w stosunku do Innego (O) i symbolu follusa ($). Znajduje to swój wymowny wyraz w fakcie, że symbol podmiotu pojawia się tylko w męskim polu diagramu, nie znajdując swego odpowiednika w żeńskim polu (pojawia się tu tylko ukośnie przekreślony symbol kobiety). Tej niesymetryczności odpowiada umieszczenie symbolu follusa w męskim polu, zaś symbolu „Innego" w polu żeńskim.
Podobnie niesymetryczne rozmieszczenie podstawowych symboli dtagmnu |jl powiada znaczeniu omówionych powyżej dwóch par równań. Wyjątek stanowi tutaj symbol „a umieszczony w żeńskim polu om dodatkowa symboliki towarzysząca .In-nemu : V®. Dlatego też w moim omówieniu Symboliki diagramu skoncentruje Hf przede wszystkim na tych dwóch symbolach.
Uwagę zwraca to, że na drodze strzałki prowadzącej od przekreślonego podmio* tu męskiego do żeńskiego pola napotykamy „a" - jest to skrót I,acanowskiego śjp petłt i. Symbol ren oznacza wyobrażeniowy obiekt, którym żywi Hf pragnienie mę-skiego podmiotu, starając się osiągnąć swój cel: pełną identyfikacją z fałłusem. Tu w rolę owego obiektu wchodzi właśnie kobieta starając się utrwalić w męskim podmiocie przekonanie, że rylko ona jest w stanie „uzupełnić" jego brak (kompleks kastracji). Brak ów polega na tym, że męski fantazmat ..posiadania" follusa (powstaje on na podłożu wyobrażenia posiadania członka) nie jest tożsamy i „byciem" nim. tylko tożsamość „mieć” i „być” pozwoliłaby podmiotowi męskiemu uzyskać pełnię władzy nad „Innym” - zająć upragnioną transfaiiiczną pozycję Pierwotnego Ojca (jak wspominałem pozycja ta w rzeczywistości nigdy nie może zostać zajęta przez męski podmiot z racji permanentnego „odstępu" w symbolu follusa między znaczącym a znaczonym, dlatego rekompensuje on sobie tę niemożność fantazmatem Ojca Pierwotnego).
Kobieta zatem „ustawia się” wobec męskiego podmiotu w pozycji objit petit a, starając się stworzyć w nim wrażenie, źe uzupełnia i ucieleśnia sobą jego brak - tzn. że to ona „jest” fallusem. tylko wówczas może się między kobietą i męskim podmiotem cokolwiek „zaiskrzyć” - może zostać rozbudzone pragnienie podmiotu. Pragnąc kobiety podmiot męski jednak - uwikłany w „zamkniętą", narcystyczną logikę wyobrażeniowego porządku - wyobraża sobie, że „zdobywając" kobietę podporządkuje ją sobie bez reszty uzyskując samemu poczucie pełni, absolutnej samorealizacji. W istocie jednak zaspokaja tylko własne pożądanie, które daje mu chwilową satysfakcję, a nie pragnienie. Tym, co „zdobywa", jest tylko wykreowane przez niego wyobrażenie kobiety - jej męski fantazmat, a nie ona sama jako taka. Dlatego też, starając się przesłonić i stłumić w sobie to poczucie braku, tworzy on na swój własny użytek różnego rodzaju przepojone głębokim narcyzmem mitologie: mitologię Don Juana-zdobywcy, statecznego ojca -głowy rodziny itd. Słowem, kobieta, którą - jak sądzi - zdobył i sobie podporządkował, to w istocie tylko iluzoryczna wyobrażeniowa namiastka potrzebna mu jedynie po to, aby samemu móc się w swej męskiej podmiotowości potwierdzić.
Inna sprawa, że to wyobrażenie jest w nim zazwyczaj wspomagane przez samą kobietę: jej przyciągający uwagę ubiór, makijaż, kokieteria itp. Tb ona, często całkiem bezwiednie, stosuje różnego rodzaju uwodzicielskie strategie, które mają skupić na niej całkowitą jego uwagę, podnieść w jego oczach do rangi upcagnionego(i zarazem nieosiągalnego) dyet petit a. Zachowując się w ten sposób, kobieta (również bezwiednie) poświadcza swoje włączenie w obręb „funkcji fałlianej”. Przyjmując taką postawę kobieta jest w stanie zainteresować sobą męski podmiot. Jawi mu się wówczas jako żywe ucieleśnienie tego, czym on, z racji swego przekreślenia (kastracja), nigdy być nie może. W jej powabie, wdzięku, kokieterii kryje się obietnica wyciszenia raz na zawsze jego pragnienia - uzyskania w sposób trwały absolutnej tożsamości ze obą samym, tak upragnionej pełni