długo, dopóki ogień nie spadnie z nieba i nie wypali miejsca, które nazywa się Germany”.
Tego wieczora Delii musiał być -— jak się mówi o' prorokach — „inspirowany”, bo nawet „ogień spadający z nieba”, który wówczas wydawał mi się tylko biblijną metaforą, okazał się później rzeczywistością.
*
Nawet w chaosie wypadków wojennych, gdzie wszystko wydaje się możliwe i brak punktu wyjścia do jakichkolwiek wiarygodnych kalkulacji, słyszałem uderzająco dokładne przewidywania. Latem 1940 mówiono wiele ó nieuniknionym i bliskim konflikcie między armią niemiecką i dyktatorem. W razie zwycięstwa, rozumowano, generałowie zostaną zgładzeni przez Hitlera jako już niepotrzebni, w razie klęski — przy niemieckim sposobie prowadzenia wojny ^ zostaną rozstrzelani przez zwycięzców. Dopóki stoją na czele zwycięskiej armii powinni korzystać z sytuacji, która później nie wróci.
W tym czasie spotkałem wyższego oficera szwajcarskiego niezwykłej inteligencji, który związkom rodzinnym i wyszkoleniu zawdzięczał głęboką znajomość ge-neralicji niemieckiej. Na moje pytanie odpowiedział:
„Niech pan nie pozwala sobie zawracać głowy tymi bzdurami. Wodzowie armii niemieckiej są najlepszymi w tej chwili technikami rzemiosła wojennego i mogą nawet dzięki temu wygrać wojnę. Obalenie dyktatury wymaga jednak zupełnie innych kwalifikacji, przede wszystkim zaś charakteru, którego nikt z nich nie posiada. Nic więc z tego nie będzie. To, że zginą powieszeni, wydaje mi się natomiast bardzo prawdopodobne”.
Kiedy myślę dziś o tej rozmowie, uderza mnie w niej najwięcej słowo „powieszeni”. W 1940 nikt jeszcze nie używał tego słowa mówiąc o osobach wojsko-
wych, które według starego obyczaju rozstrzeliwano. Nawet Tuehaczewski zginął rozstrzelany. Słowo „powieszeni” posiada w sobie konkretność wizji wychodzącą poza ramy teoretycznej kalkulacji.
♦
W okresie międzywojennym nie brakło także proroctw pisanych. Przykłady ich znaleźć można na przykład w literaturze surrealistycznej. ‘Właściwy sens jej, zaciemniony przez krytykę, uszedł uwagi czytelników. W latach 1939—1940, patrząc w różnych krajach na stłoczone na brzegach wód masy uciekających, poznawałem w nich klimat powieści Ribemont-Dessaignesa Frontieres humaines. Widok jadących sznurami automobili przykrytych modnymi wówczas materacami przypominał mi słowa czytanego przed wielu laty tzw. drugiego manifestu surrealistów: Partez sur les routes. Semez les enfants au ;coin d’un bois1
*
Wp^ewidyw^iach--peeiadaj ących taką dokładność i konkretność uderza często pros£ot57 suchość nriemal ubóstwn^rgesłaiT§knFolI[m5wania7~^yodr^nionych~z chaosu rżeczywiśtóśćTr Pł^ych_óclzi mi tu na myśl proroctwo spełnione dopiero^ w połowie, które słyszałem w 1923 z ust Mahmuda Tarzy.
Osoba jego wymaga krótkiego objaśnienia. Afganistan jest krajem górskim graniczącym z jednej strony z Indiami, z drugiej z rosyjskim Turkiestanem. Abdur-rachman, ostatni emir z pierwszego okresu niepodległości, mawiał o tej sytuacji: „Jestem jak łabędź pływający po strumieniu. Po jednym brzegu strumienia chodzi tygrys bengalski, po drugim niedźwiedź syberyjski, ja zaś pływam pośrodku, i woda jest bardzo nie-
187
Hu8zajcie na drogi. Porzućcie dzieci na skraju lasu.