marynarki wojennej, jak i cywile. Później okazało się, że był wśród nich kapitan Ernesto Forza — ówczesny dowódca włoskiej Dziesiątej Flotylli MAS (oddziały szturmowe włoskie marynarki wojennej); pytania jego świadczyły o doskonałej znajomości „żywych torped”. Włochom bardzo zależało na zdobyciu informacji, gdyż fakt posiadania tego rodzaju broni przez angielską marynarkę wojenną był dla nich zaskoczeniem.
Anglicy nie wygadali się, a Ferrier musiał się dać Włochom dobrze we znaki, bowiem po jednym z przesłuchań oficer włoski oświadczył Greenlan-dowi, że w angielskiej marynarce wojennej służą bardzo ograniczeni sygnaliści, co Greenland skwapliwie potwierdził.
Włosi próbowali również przesłuchiwać płetwonurków zbiorowo, żądając wyjaśnień dotyczących pokazywanych im części sprzętu. Między innymi pokazano im plan portu Palermo, domagając się wskazania trasy ataku. Gdy Greenland mimo woli powiedział, że taki plan chciałby mieć przed atakiem — Włosi nie chcieli uwierzyć, aby Anglicy atakowali okręty w nieznanym im porcie, nie mając nawet dobrej mapy. Po prostu nie mogli pojąć, że w takiej flocie jak angielska, tak powierzchownie przygotowuje się trudne operacje bojowe. Nie wiedzieli oni jednak, że pierwotnym celem ataku płetwonurków miały być okręty w Cagliari.
DO OBOZU JENIECKIEGO
Po dalszych kilku dniach Anglików przewieziono do Rzymu, gdzie zamknięto ich w obozie Forte Boccea. Więziono tam również około sześciuset włoskich więźniów politycznych. Ponieważ płetwonurków rozdzielono, Greenland obmyślił oryginalny sposób orientowania się, gdzie znajdują się jego koledzy. Gdy strażnik prowadził go do ubikacji, Greenland darł się na całe gardło śpiewając piosenki, których tekst brzmiał: „Czy jest tu ktoś z marynarki?” na co zainteresowani odzywali się w podobny sposób.
W obozie traktowano ich dosyć dobrze, otrzymywali również paczki z Czerwonego Krzyża. Z powodu tych paczek były stale awantury, gdyż jeńcy skarżyli się komendantowi obozu, że otrzymują paczki okradzione. Na to otrzymali odpowiedź, że powinni być w ogóle zadowoleni, że jeszcze żyją i że mogą to zawdzięczać włoskiej marynarce wojennej, która poleciła ich traktować tylko jako śa-botażystów, a nie jako szpiegów, za co zostaliby już dawno rozstrzelani.
Dopiero po kilku tygodniach uznano płetwonurków za pełnoprawnych jeńców wojennych i zapowiedziano im, że zostaną wkrótce przeniesieni do obozów jenieckich. Najpierw odtransportowano podoficerów i marynarzy, którzy trafili do obozu przejściowego koło Genui, a następnie do obozu w Niem-
59