168 Emile M. Cioran
zapewnił Narodowi Wybranemu nieśmiertelność. Nam, chrześcijanom, ofiarował istnienie wieczne dzięki przekleństwu miłości. Chrystus przyszedł nie dla nas, lecz dla Żydów. Ich Bóg przysłał nam wielkiego Niszczyciela. To z inspiracji Boga Żydzi odrzucili go jako Zbawiciela.
Myśl, która nie wyraża walki istnienia, jest czystą teorią. Myślenie bez przeznaczenia — takie jest przeznaczenie człowieka teoretycznego. Teoria — oto czym zajmują się ci, którzy nie pragną zmienić samych siebie, a wraz z sobą świata, którzy nie przekształcają wszystkiego, co zostało już uczynione i nie odgadują wszystkiego, co się stanie. Daremne są myśli niezrodzone z duszy i ciała — są one niczym czyste idee i bezinteresowne poznanie. Niech myśli wyłonią się z oparów, niech idee wytrysną z iskier, a poznanie — z płomieni. Niech gorączka myśli nada nowy wymiar rzeczom. Niech wypływa z woli przemiany świata i pasji wywrócenia porządków widzialnych i niewidzialnych. Niech smaga jak huragan prawa natury i nada inną głębię kosmicznym podstawom i inną wyniosłość kolumnom świata. Niech świat się na nas oprze, niech nasz opór będzie bardziej zacięty niż opór Atlasa. Niech nasze myśli będą ramionami, na których oprze się nieskończoność świata, ziemia zadrży, by rozdzielić niepokój w nieskończoności, a płomienie niosą nad sobą, jak aureolę, nieskończoność świata. Skoro wszystko, co poddane jest działaniu czasu i przestrzeni, nie przybiera naszych wymiarów, czemu mamy jeszcze myśleć o przestrzeni i czasie? Skoro wszystko to, co żyje i umiera, nie żyje i nie umiera w nas, czemu zatem ma służyć dalsze myślenie o życiu i śmierci?
Wiosenne dni, kiedy materia zatraca się w promieniach słońca, a dusza we wspomnieniach... Powracają do nas
wtedy wszystkie marzenia, które poczęły się w nas aż do owego czasu, oraz sny naszych przeszłych nocy, cała absurdalna i imaginacyjna materia, utkana w nieświadomości przez lęk, namiętność i nasze skryte cierpienie. Sądziłem, że marzenia ulotnią się w nas z nastaniem dnia i po odejściu nocy. Pod niezmierzonym niebem wiosny rozkoszny rozpad duszy rozpoczyna wezwanie wspomnień. Im bardziej dusza ulega rozkładowi, tym bardziej zbliża się ona do miejsca zapomnienia. Oto wewnętrzna pielgrzymka ku temu, co zapomniane, do której wzywa nas wiekuista teraźniejszość wiosny. Rozkład duszy ukazuje nam to, czym byliśmy. Dlaczego nie zawsze możliwe jest przebudzenie naszej przeszłości? Śpimy w sobie samych, a „ja” jest całunem, który spowija nasz sen.
W katedrze, do której weszliśmy po to, by zapomnieć o sobie samych, a wraz z sobą o świecie, by doświadczyć bezruchu i zabić czas oczekiwania, samotni, wzrośliśmy uroczyście wśród kolumn i łuków, rozproszyliśmy się w powietrzu o barwie fioletu, ugięliśmy się z szacunkiem pod ciężarem ruchu świątyni, przybraliśmy rozpiętość jej sklepień, by zatracić się w transcendentnej geometrii katedry. Nasza dusza stała się kolumną, lukiem i sklepieniem. Ponad światem nasze formy splotły się z jego formami, a nasz znieruchomiały duch stał się podobny do kamienia. Ze szczytu łuków sklepienia spoglądaliśmy ku ziemi, sami nie będąc widziani. Czym jest duch, jeśli nie kamieniem, który spoczywa na ziemi? Wznosiliśmy się nisko w naszym locie, byliśmy słabi w naszej sile, ciężcy w naszym porywie, byliśmy skałą na drodze ku niebu...
I nagle cud głosów organów, w katedrze, gdzie wydawało nam się, że jesteśmy sami. Poruszyły się luki,