SIO Zycie seksualne dzikich
rębie tego schematu społecznego z jego rygorystycznymi tabu istniejącymi pomiędzy bratem a siostrą i nieznajomością fizycznego ojcostwa zarysowują się dwie naturalne sfery wpływów, jakie mąłczyzna wywiera na kobietę (rozdz. 1, I i O): pierwsza, seksualna, od której brat jest zupełnie odsunięty i gdzie wpływy i znaczenie męża są znaczne; druga, w której naturalne interesy jednej rodziny mogą być odpowiednio zabezpieczone jedynie przez członka tejże rodziny. To jest sfera wpływów brata tony.
Brat nie śmie jednak wywierać ładnej kontroli ani teł interesować się nawet jako daleki widz główną stroną tycia kobiety — tyciem płciowym. Powoduje to duły wyłom w tym zwartym systemie. Dzięki niemu mąż wchodzi do ścisłego kółka rodzinnego i do gospodarstwa, gdzie się zupełnie zadomawia. Z dziećmi poczynają go łączyć bardzo silne więzy osobistego przywiązania, w stosunku do żony posiada wyłączne prawa seksualne i razem z nią zajmuje się gospodarstwem i innymi sprawami codziennego tycia.
Na pozornie nie sprzyjającym gruncie ścisłego matrylineatu, w którym nie istnieje ładne fizyczne pokrewieństwo pomiędzy ojcem a synem i gdzie podkreśla się fakt, łe ojciec jest obcym dla swego potomstwo, na tym gruncie wyrastają pewno wierzenia, wyobrażenia i zwyczaje, przemycające niektóre skrajnie patryli-nealne zasady do tego czysto matrylinealnego ustroju. Jedno z tych wyobrażeń, tak często spotykane w sensacyjnych, dyletanckich opisach życia krajowców, w pierwszej chwili naprawdę robi wrażenie dzikiego — tak dziwnym, spaczonym i Jednostronnym jest w naszych oczach. Mam tutaj na myśli poglądy krajowców dotyczące podobieństwa pomiędzy dziećmi i rodzicami. Dobrze wszyscy wiemy, jak częsty jest to temat plotek wszystkich maniek i pielęgniarek w naszych cywilizowanych krajach. W społeczeństwie mntrylinealnym, jakim jest społeczeństwo trobriandzkie, w którym wszystkich krewnych ze strony matki uważa się za będących „z tego samego ciała”, ojca zaś za „obcego” — należałoby się raczej spodziewać, że będą podkreślane podobieństwa w rysach twarzy i budowie dala jedynie w linii matki. Sprawa jednakże przedstawia się wręcz przeciwnie i stale bywa to ze szcze-■olnym naciskiem podkreślam. Macko nie mota być podoboa ani do matki, ani do rodzeństwa, ani do krewnych w linii nutki Jest ta te *1* tak wyraża dofmatam tycia desnowago; co wiącej. zaznaczania takiego podobieństwa byłoby ogromnym nietaktem i silną obrazą. Natomiast podobieństwo do ojca Jest tak dla chłopca, jak i dla dziewczyny czym zupełnie naturalnym, słusznym. czymś co powinno mieć miejsca.
Zapoznawałem aaą z tymi zasadami taookr vwre'u w normalny sposób, to znaczy popełniając faaur pas. Niejaki Moradeda, którego gadaniem było pilnować mych rzeczy w Omarakanle. posiadał bardzo charakterystyczne rysy twarzy, które uderzyły mnie od pierwszego wejrzenia I mocno zaintrygowały, znamionując dziwne pokrewieństwo z typem australijskim — wełnista włosy, szeroką twarz, niskie czok), bardzo szeroki nos silnie spłaszczony, szerokie usta z grubymi wargami i wystającą dolną szcząką. W jakiś czas potem spotkałem innego mążezyzną. który był tak zdumiewająco podobny do Moradody, że zapytałem go, jak tlą nazywa i skąd pochodzi. Ody dowiedziałem sią, że jest starszym bratam Moradady i te mieszka w jednej z odleglejszych wiosek, zawołałem: „Ach, doprawdyI Dlatego się pytałem, ponieważ wydałeś mi sią tak podobny do lloradedy". Na to uczyniła złą w naszej grupie nagła cisza, tak te nie trudno było mi sią zorientować, te coś sią stała Rozmówca mój obrócił sią i odszedł; tak samo I reszta towarzystwa odwróciła twarze, jak gdyby byli na wpół obrażeni i na wpół zakłopotani, i szybko sią rozpierzchła. Później dowiedziałem sią od moich bardziej zaufanych infoima-torów, że złamałem zwyczaj ł dopuściłem sią wykroczenia, która krajowcy określają technicznym wyrażeniem odnoszącym sią tylko do tego aklu — topu taki mlplla, co można by przetłumaczyć: „Znieważyć przez porównanie czyjejś twarzy z twarzą krewnego" (rowie. 19, IV). Najbardziej zaś zdziwiło mnie to, że informatorzy wcale nie chcieli uznać tego tak oczywistego podobieństwa pora ląd zy oboma braćmi: ich stanowisko było tego rodzaju, jak gdyby w ogóle istnieć nie mogło Jakiekolwiek podobieństwo pamlądzy braćmi czy krewnymi ze strony matki. Poruszając ten temat — i co gorsza — wskazując na rzucające sią w oczy podo-