A zatem rok 1976 to moment, gdy spotkały się trzy procesy. Gospodarka zaczęła wymykać się spod wszelkiej kontroli, bo bezprecedensowy manewr podwyżkowy — który wywołał panikę na rynku i skompromitował socjalistyczną politykę gospodarczą — ujawnił arbitralność kalkulacji cenowych, unaocznił pogarszającą się sytuację ekonomiczną (w 1975 roku nasze zadłużenie wynosiło ponad 8 mld dolarów) i uświadomił przy okazji, że zorganizowany protest robotników może wymuszać decyzje w skali krajowej (a nie tylko lokalnej). Po raz pierwszy tak wyraźnie zakwestionowano uzurpacje władzy politycznej, bo protesty przeciwko wprowadzeniu poprawek do konstytucji były żądaniem prawa do współdecydowania o zakresie i zasięgu władzy, stwarzały przy okazji dogodną — choć jeszcze nie swobodną — płaszczyznę dla dyskusji nad prawnymi i politycznymi podstawami państwa oraz dla konsolidacji środowisk opozycyjnych, a niesienie pomocy prześladowanym robotnikom zawiązało autentyczny „sojusz robotniczo-inteligencki”. Najwyrazistszy wyłom nastąpił w sferze władzy duchowej, ponieważ narodziny niezależnego obiegu informacji oznaczały koniec państwowego monopolu na „prawdę” i początek rozwoju niezależnego rynku wydawniczego, który udostępnił polskiemu czytelnikowi wybitne dzieła literackie (Miłosz, Gombrowicz, Wat, Sołżenicyn, Jerofiejew, Havel,
Hrabal, Kundera), filozoficzne (Kołakowski), socjologiczne (Popper, Arendt); dość powiedzieć, że na rynku tym od 1977 do 1989 pojawiło się około 4,5 tys. książek i broszur, każda w nakładzie od 1 do 5-7 tys. egzemplarzy, co statystycznie daje średnio jeden egzemplarz na dwóch Polaków.
Na razie jednak jesteśmy w roku 1976. Miejsce literatury, niełatwe do odnalezienia w kontekście tamtej polityki i gospodarki, ujawni się, gdy rozważymy ją w trzech płaszczyznach: ideowej, przedstawieniowej i kompozycyjnej. Taki skrótowy przegląd nie tylko umożliwi nam sporządzenie mapy głównych tendencji literackich, lecz także pozwoli spojrzeć na Kalendarz... jako na miejsce przecięcia się tych tendencji.
W zakresie ideologii literackich pozycję dominującą w latach siedemdziesiątych poczęła zajmować kwestia etycznych zobowiązań sztuki, co oznacza, iż kryteria prawdy i dobra postawiono ponad zagadnieniami poetyki. Hierarchię taką postulował w manifeście ,.Pokolenie 68”. Próba przedwczesnego bilansu S. Barańczak: ,,[...] doszliśmy do wniosku, iż naszym zadaniem powinno być przede wszystkim tworzenie zdań prawdziwych: mówienie słowami, które budziłyby ludzi z uśpienia, które potrząsałyby sumieniami i uczyły myśleć” (w książce zbiorowej: Teatr a poezja. Sztuka otwarta, Wrocław 1975). Dla pisarzy starszego pokolenia postulat ten nie był
17 —