122 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
nie odzywam, bo ręka sądu spoczywa na jej czole. Odpowiedz, kto duszę tę zabił, a ciału przepuścił, by ono po-J śmiewiskiem było wśród żyjących? Czy nie poznajesz głosu opętania na tych ustach nieszczęśliwych?
KORNELIA. Czego mnie prześladujecie, kapłani ludu mego?
CHÓR KAPŁANÓW. Milcz, córo buntu! Ty miałaś być aniołem, ale nie dotrwałaś do końca — potępionaś, potę-pionaś!
KORNELIA. On wyrzekł nade mną: „Biedna”. On wiedział, że hańbę będę cierpieć za Niego! Ale, o Symeonie, nie wątp! On przyjdzie — ale, bracia, nie odpadajcie od j niego — On przyjdzie!
Spośród ogniów mnie wyrwał, kiedy się już kłóciły! o ciało moje — spośród was mnie wybawi —- On przyj-1 dzie — On przyjdzie!
SYMEON. Wiktorze, słuchaj mnie raz ostatni. Byłem 1 ci posłuszny zawsze — kto przeciwko mnie świadczyć bę- 1 dzie? Czym dwa razy nie odbył męczeństwa, raz w lo- j chach Antiochii, drugi raz na rynku w Tarsus? Czym lat | długich nie pokutował na pustyni? Czym kiedy przełamał j zakon łub zgorszył braci moich?
WIKTOR. Gorszysz ich w tej chwili, chwaląc się jak ] faryzeusz, przeklęty przez Syna człowieka!
SYMEON. Mówię prawdę. Kto z was głębiej rozmyślał ] nad męką Pańską — w kim żarliwszą miłość obudziły I wspomnienia Golgoty? Sam Bóg, by świat zbawić, ubrał 1 się w dało — a my, by świat nauczyć, nie dostaniemże I ciała? Dotąd marne duchy z nas! Gdzie dom, gdzie kościół, I gdzie potęga nasza?
WIKTOR. Sofisto** koryncki, kogóż ty usiłujesz omamić? 1
„Królestwo moje nie z tego świata”. Czy słyszycie?
* sofista — człowiek używający wykrętnego sposobu dowo- ] dzenia (zob. przyp. 35 do Części pierwszej).
SYMEON. Czemu opuściłem moje piaski wrzące! Tam j6e*tiw*rzonegc kochałem — tu nie cierpię stworzonych!
WIKTOR. Synu!
SYMEON. Głos słyszany po nocach mnie pędzi! Czyż to marne' przeczucia ?
WIKTOR. Tyś niedawno jeszcze był wybranym dzie-dęciem Kościoła — a dzisiaj Pana twego chcesz ukrzyżować na nowo.
KORNELIA. Niżej czoła! Słyszę odgłos zniebozstąpienia!
(Irydion wchodzi)
On to, z nieśmiertelną młodością na licach! (Do stóp mu rię rzuca) Mówiłam im, że Ty przyjdziesz, o Panie, Panie!
CHÓR KAPŁANÓW. Precz stąd, kacerzu!
WIKTOR. O tej godzinie czara miłosierdzia wysycha ^ ręku anioła twego.
IRYDION. Krwią Rzymian ją odświeżę.
Kto przysiągł i nie dotrzymał? Symeon z Koryntu! Kto rię zgarbił do ziemi i oręż z dłoni wypuszcza? Wy, bracia — a w mieście teraz cezar i bogi miasta czekają tylko zmartwychwstania świętych, by skonać! Ha! zostawcie zgrzybiałych na grobach, chodźcie za mną — tam zwycięstwo, tam gwiazdę ujrzycie, jaką widzieli królowie w dniu narodzenia Jezusa! Tam archaniołów śpiewy!
SYMEON. Hieronimie, Hieronimie, ku tobie, ku naszym nadziejom wyciągam ramiona!
CHÓR. Proś Wiktora!
IRYDION. Ojcze!
WIKTOR. Dziś Ojca straciłeś w niebiesiech!
IRYDION. Starcze!
WIKTOR. Siwizny mojej nie dożyjesz, bezbożny!
KORNELIA. (Do Irydiona) Daruj mu, Panie! On nie wie, co czyni — do broni, do broni!
IRYDION. Ty jedna tylko, bo ciebie także opuściły losy!
U
| *W. Nar. Ser. I, Nr 42 (Z. Krasiński: Irydion)