NAUKOWEGO I SPOŁECZNEGO. 301
i — ma się rozumieć — paszportu nie dał. Bo któż futro kupuje na wiosnę?... Wikaryusz tego samego proboszcza w Tynnie, ks. Pału-ski, starzec blisko 80 letni, około r. 1880 zachorowawszy na oczy, chciał jechać do instytutu oftalmicznego w Warszawie na kuracyę, i również do gubernatora podał prośbę o paszport. Czekał tylko dwa lata na rezolucyę p. gubernatora, że może jechać. Teraz ks. Pałuski obraził się na gubernatora i z jego miłosti (łaski) postanowił nie korzystać, bo też w ciągu tych dwóch lat prawie zupełnie stracił wzrok i zapewniono go stanowczo, że ratunek spóźniony.
„W r. 1872 mieszkał w Żytomierzu, jako profesor seminaryum duchownego, ks. Żmigrodzki i podał do jenerał-gubernatora prośbę o paszport do Ziemi Świętej. Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi ani w tymże roku, ani w następnym, stracił wszelką nadzieję i przygotowany na drogę fundusz roztrwonił. Jemu chciało się zaraz jechać, a p, jenerał-gubernator kijowski był zdania, że ksiądz może poczekać, bo w dyecezyi brak księży. Po dwóch jednakże latach pobożnemu
w
życzeniu księdza Z. stało się zadość. P. jenerał-gubernator paszport nadesłał; prosił tylko, aby ksiądz nie marudził, a pielgrzymkę czem-prędzej odbył, bez straty czasu. W tym celu przysłał nawet żandarma, który miał księdzu dopomódz, aby w ciągu 24 godzin wyjechał. Musiał ksiądz na poczekaniu pożyczyć pieniędzy i upakować się. Żandarm z honorem odprowadził go na kolej.
„Po powrocie zastał ksiądz Ż. znaczne zmiany. Jego przyjaciel, ks. Kruszyński, był administratorem dyecezyi. Promoreatur} ut atnovea-tur — mówi przysłowie; — ksiądz Kruszyński został administratorem, aby być wywiezionym. Że zaś ks. Żmigrodzki był przyjacielem księdza Kr., więc musiał, chociaż w pewnej części, podzielić los jego. Pojechał tedy najprzód — zawsze w towarzystwie żandarma — do Niżnego Nowgorodu, ztamtąd do Ni emir owa, potem do klasztoru Kapucynów w Chodorkowie, nareszcie do Winnicy, także do Kapucynów. W ciągu całej tej podróży, nawet gdy u Kapucynów mieszkał, Mszy św. nie odprawiał. W r. 1885 czy 1886 przyjął posadę wikaryusza na parafii wiejskiej, w rok później raczył objąć obowiązki profesora seminaryumu.
Taki fragment znalazłem w rękopis mie, który przypadkowo wpadł mi av rękę. Dlaczego on się nie znajdował w tekście, z którego re-dakcya Przeglądu Poiosz. ,,Odysseęu drukowała, objaśnić nie umiem. Przypuszczam, że rękopism mój jest kopią, sporządzoną w jednej z południowo-zachodnich gubernij cesarstwa rosyjskiego, i kopista chciał go uzupełnić wiadomościami, które ściśle miejscowy mają interes. Rusycyzmy, jakieśmy widzieli, za tern przemawiają. Gzy moje przypuszczę-