54 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
trząsających tyrsami, widmo Aleksandra Macedońskiego stanęło na szerokim błoniu75. Zbroja lśniła się na piersiach jego, ta sama, którą nosił, kiedy zmiótłszy Dariusza, szedł podbijać Indie. Hełm złoty gorzał na pochylonej głowie. Za nim stąpali wodzowie, polegli od dawna. Ludy Mezji i Tracji79 biły przechodzącym głębokie pokłony i cisnąc się za nimi, doszli aż do brzegów morza. Tam w powietrzu rozwiały się umarłych cienie! (Opiera się o kolumnę) Podaj mi falernu!77 (Bierze puchar) Tak, Aleksander Sewerus z rąk Macedończyka weźmie państwo i życie moje! Dii, avertite omen!78
IRYDION. Alboż wyszło ci z pamięci, że syn wielkiego Septymiusa79 niegdyś ukochał matkę twoją? Alboż zapomniałeś, żc dusza Macedończyka żyła w boskich piersiach jego? A teraz, kiedy bohater, co był opiekuńczym duchem ojca twego, z grobu powstaje, by chwałę ci zwiastować, ty bledniejesz i potrzeba ci wina — pociech — ręki przyjaciela, byś nie zemdlał i na ziemię nie runął — hańba ci, synu Karakalli!
HELIOGABAL. Nie — nie — on Aleksandrowi, on wschodzącemu słońcu się uśmiechał bladymi ustami. Mnie twarz każda, głos każden, lud, senat, pretorianie, Rzym cały śmiercią grozi. Ja czuję, że mnie razem, zgodnie, krok za krokiem odrywacie od słodkiej matki ziemi i wszyscy, ilu was jest, wleczecie do piekła!
IRYDION. Bądź lepszej myśli. Czyż w odwiecznej walce między człowiekiem a miastem człowiek nigdy wygrać nie zdoła?
75 Zob. Przypiski Autora [34].
76 Mezja, Tracja — prowincje rzymskie nad dolnym Dunajem.
77 falerno — zob. Przypiski Autora [35].
78 Dii, auertite omen! — Bogowie, odwróćcie wróżbę! Zob. Przypiski Autora [36].
78 Zob. Przypiski Autora [37].
HELIOGABAL. Co mówisz!
IRYDION. O losach waszych! Zginęliście jedni od miecza, drudzy od trucizny, inni z rąk własnych, wszyscy wśród hańby i przerażenia, zdradzeni przez powierników, przeklęci od nieprzyjaciół. Dlaczegóż jednym trybem zawsze dziać się mają sprawy ludzkie? Rzym dotychczas knuł spiski, mordował cezarów — niech cezar stanie się spiskowym, niech cezar uderzy na wroga!
HELIOGABAL. Kto? jak? Widzę potęgę na czole twoim, ale jej nie pojmuję!
IRYDION. Czyż te pałace, świątynie, cyrki, czyż ten zamek, trzy razy spalony, z starym bogiem swoim nigdy upaść nie mają? Czy nie słyszałeś o miastach Wschodu, piękniejszych i ogromniejszych, co niegdyś były cudem dla ludzi, pieszczotą dla bogów? A dziś tumany piasku przechadzają się po nich i na zwalonych arkadach samotne skowyczą hieny! Czyż Hierozolima z rojami wściekłych obrońców oparła się wszystko niszczącym losom? A jednak miała boga samotnego i silnego jak Fatum! Idź i zapytaj się pustyń, z czego powstały! A te wzgórza, osadzone marmurami i granitem, czyż to nieśmiertelne bogi? Patrz na nie i zrozumiej słowa moje. Oto prawdziwy Aleksjan, oto wróg twój mściwy, rozciągnięty u nóg twoich, ale nadymający się dniem i nocą, by obalić ciebie. Jeśli go nie ubieżysz, biada ci, nieszczęśliwe dziecię, w ramionach olbrzyma. (Chwyta go za rękę) Wznieć silną wolę w sobie — ten świat, który ci wskazuję, wyzwij do boju! Stań się, czym kilku było na ziemi — niszczycielem — a te gmachy, piane życiem tysiąców, te wille, rozigrane w promieniach słońca, te trofea, te wszystkie pamiątki i rozkosze ludzi oddamy w puściźnie po ludziach skorpionom i wężom!
HELIOGĄÓAL. Teraz przejrzałem! Nieraz to samo czułem, pragnąłem!. Ha! jaka chwała dla Mitry, kiedy Jowisz Kapitoliński piasek gryźć będzie. Ale czyje ramię podejmie