212
212
Ślad byłby samą niezatartością bytu, jego wszechmocą w sto sunku do wszelkiej negatywności, jego bezmiarem niepozwaląjący^ mu zamknąć się w sobie i w pewnym sensie zbyt wielkim dla niecią glości, dla wewnętrzności, dla Ja, które jest sobą. I powiedzieliby przecież, że ślad nie umieszcza w relacji z tym, co byłoby mniej niż bytem, ale zobowiązuje w stosunku do Nieskończonego, absolutnie Innego.
Ale ta wyższość superlatywu, ta wysokość, to stałe podniesienie do potęgi, ta przesada albo to nieskończone przewyższanie, ta - użyj. my tego słowa - boskość, nie daje się wywieść z bycia bytu ani z jego objawienia - nawet takiego, które współistnieje ze skrywaniem się -ani z .konkretnego trwania*. Są one znaczące dzięki przeszłości, która w śladzie nie jest ani wskazana, ani zasygnalizowana, lecz sprawia, że ślad burzy wciąż porządek, nie pokrywa się ani z objawieniem, ani ze skrytością. Ślad jest wprowadzeniem przestrzeni w czas, punktem, w którym świat skłania się do przeszłości i czasu. Ten czas jest wy. cofaniem się Innego i w konsekwencji w żaden sposób nie degraduje trwania, które w całości zachowuje się we wspomnieniu. Wyższość nie polega na (wyjątkowej) obecności w świecie, ale na nieodwracalnej transcendencji. Nie jest ona modulacją bycia bytu. Ponieważ On jest trzecią osobą, ta transcendencja w pewien sposób wykracza poza rozróżnienie bycia i bytu. Tylko byt transcendujący świat może po-zostawić ślad. Ślad jest obecnością tego, co, prawdę mówiąc, nigdy tutaj nie było, tego, co jest zawsze przeszłe. Plotyn pojął proces ema-nacji wychodzącej od Jednego jako nie naruszający ani niezmienności, ani absolutnego oddzielenia Jednego. To w tej sytuacji, początkowo czysto dialektycznej i guasz-werbalnej (która powtarza się w związku z Inteligencją i Duszą, pozostających przy swych zasadach w ich najwyższej części i ulegających tylko poprzez swe części niższe, co jest jeszcze ikonografią), zarysowuje się w świecie wyjątkowe znaczenie śladu. .Kiedy chodzi o zasadę wcześniejszą od bytów, Jedno, pozostaje ono w sobie samym; lecz chociaż pozostaje, to nie jest wcale rzecz różna od niego, która wytwarza byty odpowiednio do niego; wystarcza ono, by je spłodzić... tutaj ślad Jednego rodzi istotę i byt jest tylko śladem Jednego* (Enneady V, 5 za przekładem Brehiera)4.
[W atmejącym polskim przekładzie: .Więc kiedy w liczbach jedno* pozo-czym zaś rzecz inną i w ten sposób według niego powstaje liczba, przed jestestwami, „pozostaje” Jedno o wiele bardziej, ale wtedy,
^cj,'icLch, które same z siebie nie zostawiają śladu, lecz wy-jt V skutki) t0 znaczy pozostają w świecie. Jakiś kamień wyżło-t"^rysę na innym kamieniu. Rysa może być zapewne wzięta za ślad;
jóo
V
- każdym śladzie empirycznego przejścia, poza znakwm, fcC° TriTon stać, zachowuje specyficzne znaczone siadu » Tre tylko przez swoje usytuowanie w śladzie tej transcen-—i śladzie - którą nazwaliśmy onością-nie zaczyna
oczywistości bez człowieka, który trzymał kamień, bruzda jest tyl-* skutkiem. Jest w równie małym stopniu śladem, co pożar lasu śladem pioruna. Przyczyna i skutek, nawet oddzielone przez £fls, należą do tego samego świata. W rzeczach wszystko jest odsło-nięte, nawet to, co w nich nieznane: ślady, które je znaczą, wchodzą skład tej pełni obecności, ich historia jest bez przeszłości. Ślad
jako ślad nie prowadzi tylko do przeszłości, ale jest samym prze/-ęcletn do przeszłości bardziej odległej niż każda przeszłość i niż każda przyszłość, które zajmują miejsce jeszcze w moim czasie, do przeszłości Innego, w której rysuje się wieczność - przeszłości absolutnej, łączącej wszystkie czasy.
Absolut obecności Innego, który usprawiedliwił interpretację jego epifanii przez odwołanie się do wyjątkowej prostoty mówienia iy, nie jest zwyczajną obecnością, w której, koniec końców, obecne są również rzeczy. Ich obecność należy do teraźniejszości mojego iycia. Wszystko, co konstytuuje moje życie, z jego przeszłością i jego przyszłością, zgromadzone jest w teraźniejszości, kiedy przychodzą do mnie rzeczy. Ale to w śladzie Innego jaśnieje twarz: ten, kto się tu pojawia, właśnie wyabsolutnia się (s’absoudrej z mojego życia i nawiedza mnie już jako absolutnie oderwany (ab-sotu). Ktoś już przeszedł. Jego ślad nie znaczy jego przeszłości - tak, jak nie znaczy jego pracy czy jego rozkoszowania się w świecie, jest samym zakłóceniem, odciskającym się (chciałoby się powiedzieć wyrytym) z nieodpartą siłą.
Oność tego On nie jest tym samym, co To rzeczy, która jest do naszej dyspozycji i nad którą Buber i Gabriel Marcel słusznie przedkładali Ty, aby opisać ludzkie spotkanie. Ruch spotkania nie dołącza się do nieruchomej twarzy. Jest on w samej tej twarzy. Twarz jest sama przez się nawiedzeniem i transcendencją. Ale twarz, choć całkowi-
ly pozostaje w Sobie, me czynie inna według Niego jestestw, lecz wystarcza O ~ ipstestwa /...] każde z jestestw po Pierwszym ma w sobie
i Samo, by J Eneody, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Biblio-lS Jego jakby ideę , ^ » przeJdad Adam Krokiewicz, t H, s. 274.] i Klasyków Filozofii, warszawa