48
Nie umiał się obejść bez wody. Znalazłyśmy miejsce u jednej Polki. Byłam tam pół roku. Do Zielonych Świąt mieszkałam w pokoju, a potem na strychu. Raz sąsiedzi zobaczyli mnie, gdy wyglądałam przez okienko i musiałam się schować w pokoju za szafą. Wróciłam potem na strych, ale nie leżałam już na łóżku, bo dach był rozpalony i chłodniej mi było leżeć niżej, na podłodze.
Mamusia płaciła za mnie 1500 zł, dawali mi tylko dwa razy dziennie jeść i byłam bardzo głodna od jednego posiłku do drugiego. Po miejscu na dachu, na które padało słońce poznawałam, kiedy mi przyniosą jeść. Mogłam czasem zejść umyć się; jak było bardzo gorąco, pozwalali mi siedzieć w pokoju za szafą.
Z końcem maja gospodyni przyszła z wiadomością, że dzielnica jest obstawiona. Byłam bardzo zdenerwowana, przeczuwałam, że mamusię i brata wzięli. Nie chciałam temu dać wiary ale tak było. Wujek pisał do mnie udając, że to mamusia i sam w dalszym ciągu za mnie płacił. Spakowałam rzeczy, chciałam iść do mamusi, chciałam się zabić. Z czasem dowiedziałam się prawdy.
Moi gospodarze dowiedzieli się, że różnych Polaków zastrzelono za przechowywanie Żydów i bali się mnie dalej trzymać. W Borysławiu w tym czasie były różne akcje, których nie znam dokładnie. Pozostałych Żydów w liczbie około 1500 skoszarowano w kilku budynkach. Tam był mój wujek i do niego zaprowadziła mnie gospodyni. Po paru dniach przeszłam do garażu, gdzie były kobiety i dzieci. Tu łatwiej mi się było ukryć. Wujek naprzód przynosił mi trochę jedzenia, ale potem przestał, bo widział, że ja sobie sama radzę. Obierałam kartofle, chodziłam sprzątać, szorować podłogi. W zimie zakopywano kopce z ziemniakami, ja dostawałam co drugi dzień wiaderko kartofli, sprzedawałam je i kupowałam sobie mąkę i krupki.
Dostawałam przez panią Flachs podwójną ko)ację j śniadanie. Pani Flachs była kierowniczką kuchni koszarowej i dbała bardzo o dzieci i pomagała biedniejszym ludziom. Wystarała mi się o buty. Chleba miałam Zawsze dość, ale nie mogłam chleba jeść, sprzedawałam i robiłam sobie zupę albo kupowałam kiszkę. Żydzi, którzy Wychodzili na miasto, przynosili żywność i sprzedawali.
W koszarach byli dwaj niemieccy szefowie, którZy pilnowali porządku. Ci nie byli tacy źli. Ale potem przybij jeszcze dwaj, jeden z nich Miinzinger i ci byli okropny Byja też żydowska milicja, może 20-tu, oni bardzo nam douczali. Pamiętam Maksa Steinberga, od którego dostałąm raz pałką po głowie. A najgorszy był Wałek Eisenstein* który wydawał kryjówki. O nim jeszcze opowiem.
Żydzi zaczęli robić w lesie kryjówki. Kopali doły^ prowiantowali, stawiali piecyki, doprowadzali wodę. Pra^owaij przy tym w nocy.
Jednego dnia przyjechał Hildebrand, szef gestapa z jas-ła. Zwołano apel, a on wygłosił mowę i powiedział: ż^ przewiezie się wszystkich do Jasła, że będzie można babrać dzieci i wszystkie rzeczy i że tam będzie dobrze.
Ludzie zaczęli wiać. Pani Zosia Flachs umówiłą sję z ludźmi, że do każdej kryjówki wezmą jedno dziecko, dawała dla niego 30 kg żywności (mąki, tłuszczu), oprócz tego urządziła kryjówkę dla sierot z jedną opiekunką. Miałam pójść do bunkra z pewną rodziną, ale potem widziałam, ze oni mnie nie chcą wziąć, więc poskarżyłam się Eisensteinowi, aby im nakazał mnie zabrać, ale on mi nie pc>mógł. Wszyscy Żydzi uciekali także z milicji i w całych koszarach zostało tylko 15 osób. Przez kilka dni byliśmy sami* goto-