„wszelką moralną samodzielność”. „Rozważanie warunków bytu i naszego także społeczeństwa doprowadziło nas do przekonania, że triumf zasad socjalizmu jest koniecznym warunkiem pomyślnej przyszłości narodu polskiego, że czynny udział w walce z ustalonym porządkiem społecznym jest obowiązkiem każdego Polaka przenoszącego los milionów ludu polskiego nad interesy szlachecko-kapitali-stycznej cząstki naszego narodu”. Socjalistyczny cel został tu więc sformułowany jako postanowienie aksjologiczne i wyrażony w kategoriach powinności: „W każdym społeczeństwie wszystkie urządzenia społeczne, ekonomiczne i polityczne (...] powinny by służyć ku ogólnej korzyści wszystkich. [...] Środki i narzędzia pracy powinny przejść z rąk jednostek na wspólną własność pracujących [...]. Każda jednostka maprawodo korzyści z rezultatów stowarzyszonej pracy”. Kończy się ten program akceptacją zasad proklamowanych 12 lat wcześniej przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników: Prawdy, Sprawiedliwości, Moralności17.
Bolesław Limanowski, odpierając atak Juliusza Aua — jednego z tych, co socjalizm uważali za objaw społecznej patologii — nie wątpił wprawdzie, że „socjologia jest nauką przyrodniczą i zna tylko prawa przyrodnicze”, ale mimo tej scjentystycznej deklaracji eksponował wyraźnie etyczny charakter swej idei. Socjalizm to dążenie do równości społecznej dla wszystkich, bez wyzysku i przymusu. „Wstrętnem jest dla niego wszelkie nadużycie siły [...]. Nie może być także jego ideałem państwo, wzrastające w potęgę kosztem samodzielności gminnej i wolności obywatelskiej. Socjalizm nowoczesny z natury rzeczy musi być demokratyczny, a nawet republikański. Brednie takie, że socjalizm sprowadzi despotyzm, nie zasługują nawet na uwagę. [...] Wiązadłem przyszłych społeczeństw stanic się mi łość”18.
Wszelako etycyzm ten, pęd wpływem lektur Lassalle'a, Marksa i Engelsa, wypieraryy był szeroko przez inny całkiem typ uzasadnień, wyprowadzających powinność z bytu samego i jego dialektycznych sprzeczności. Ideał nowego ustroju jawił się teraz nic jako wynik swobodnego wyboru wartości tudzież przeświadczenia o ich skorumpowaniu w aktualnym układzie społeczeństwa, lecz jako produkt
^ Program socjalistów polskich, w zbiorze: Paliku programy socjalistyczne, s. 65-70. Por. F. Tych, Socjalisty-irredenia, Kraków 1982, s. 60-62.
jj. I jminowiki. Socy/atizm jako konieczny objaw dzieknotgo rozwoju, Lwów 1879, i. J5-
końcowy procesu ekonomicznego, a ściślej: jego historycznej i strukturalnej analizy, ekstrapolowancj w przyszłość sposobem ąuasi-cyberne-tycznym. Socjalistyczny sejentyzm nie mógł jednak, a zapewne i nie zamierzał wyrugować całkowicie ocen moralnych. Za przykład służyć może pierwszy tom Kapitału. „Mój punkt widzenia — pisał jego autor w przedmowie — polega na tym, że rozpatruję rozwój ekonomicznej formacji społeczeństwa jako proces przyrodniczy; dlatego z mego punktu widzenia mniej niż z jakiegokolwiek innego można obarczać jednostkę odpowiedzialnością za stosunki, których sama, społecznie biorąc, pozostaje wytworem, choćby jc subiektywnie przerastała”*9. Z tą deklaracją metodologiczną kontrastuje przenikający caią książkę patos moralny i obfitość zdań takich na przykład: „Wywłaszczenie bezpośrednich wytwórców odbyło się z najbezwzględniejszym wandalizmem i pod wpływem namiętności najbardziej haniebnych, naj-I bardziej brudnych i najbardziej ohydnych w swej małostkowości”20. W wykładach o ewolucji przyrodniczej zdania podobne spotyka się raczej rzadko.
Najbardziej nawet „przyrodnicze” ujęcie procesu ekonomicznego pozostawiało jednak inteligencji — tej już uświadomionej — wybór między przypatrywaniem się nieubłaganemu biegowi tego procesu z obojętnością uczonego a czynnym przyspieszaniem jego pereat i jego fiat. W krajach, gdzie — jak w Rosyjskim Imperium —przyspieszanie takie oznaczało najwyższą miarę osobistego ryzyka, rzekomo naukowa decyzja rewolucjonisty była takim samym aktem moralnego heroizmu jak ongi wybór Waleriana Łukasińskiego lub Szymona Konarskiego, którzy jeno własną wiarą mogli się podeprzeć. Niemniej przeto socjaliści polscy lat osiemdziesiątych starali się usilnie, acz nie zawsze przekonywająco, aby ponad tłum pogardzanych filistrów wynosić się nie swoją etyczną determinacją, lecz swoją świadomością, poznaniem i zrozumieniem praw dziejowych. Najbardziej bezinteresowni lubili mówić językiem interesów. Prawda, że szło nie o interesy własne, lecz klasy, z którą się stowarzyszali, a która z kolei była wyrazicielką interesów ludzkości. Język ten coś przecież zmieniał, ustanawiał inną perspektywę: ideały bowiem się wybiera, natomiast interesy są dane.
Wierzyli w to, chcieli w to wierzyć. Z Kwintesencji socjalizmu
** K. Marki, Kapitol, t. I»s. 6.
30 Ibidem, %. 822.
319