146 Jarosław Lawski
Zwróćmy uwagę na to, że całą tę wypowiedź formują trzy ciągi fantazmatyczne: 1. obraz mordercy, wroga, którego trzeba koniecznie zabić; 2. fantazmat zemsty i pomsty, pokazanej w najlepszym przypadku w starotestamentowym wymiarze; należy jednak sądzić, iż ma on tu pogański charakter niemal jakiejś rodowej zemsty; stąd takie zapewne nawiązanie do Sparty, znanej z okrutnych obyczajów; 3. fantazmat krwi, w ogóle wizja świata zalanego krwią; ale i krew nie ma w sobie nic świętego, wyraża raczej frenezję nakazu mszczenia się. jego dynamikę, jest przyczyną, „akcją” i konsekwencją zemsty.
Czyż nic ten ton usłyszymy potem w głosie Halbana? Czy nie to będzie śpiewał w - jak słusznie podkreślano18 - wampiiycznym szale Konrad: „Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga / Z Bogiem i choćby mimo Boga!” (?)1 Niewątpliwie Czeczotowi personalnie, a nastrojom filomackim, pełnym także ciemnych uczuć, urazów, mści-ciclskich porywów-, zawdzięczał Mickiewicz wiele inspiracji. Utwór Czeczota kończył się przecież wyraźnym gestem: misję napominania do zemsty - wprawdzie oględnie - śpiewak deponował w rękach Mickiewicza-poety. Czynił tym samym Czeczot z Mickiewicza figurę narodowego, wielkiego poety, ale i politycznego poniekąd przywódcy. Był to zaiste osobliwy i ambiwalentny prezent imieninowy. Zostań mścicielem, a przynajmniej narodu Halbanem - apelował kolega filomata:
Adamie, będziesz w nasze wojowniki Wdziękiem twej lutni męstwo, stałość wlewał.
Na to cię wielki dar Feba bogaci,
Byś ducha wzbudzał w narodzie.
Nie dawał sercom trwożyć się w przygodzie I mężnych chwałę uwiecznił braci!2
Wszelako nie skończył na tym się wątek zdrady. Jeszcze w 1823 roku Czeczot pisał o zdradzie drążącej także polskie dusze. W wierszu O ty, ziemio nieszczęśliwa! uderzał w tc same tony, które potrącali poeci tuż po rozbiorach kraju: rozpaczy, bra-tobójstwa, bezsilności. Poeta ujawniał coś, co stanie się udziałem zdesperowanego Wallenroda: musi on w pewnym momencie mścicielskiej furii zawołać, że i Niemcy to ludzie. Wojna bowiem ukazuje się jako dehumanizujące, barbarzyńskie doświadczenie: opresja odczłowiccza, niszczy więzy między braćmi, ale czyni nawet więcej: wyzuwa z ostatnich pokładów wrażliwości, także tej skierowanej ku obcym i wrogom: „Sieje zdrady bratobójcze, / Ludzkość wszelką z dusz umiata; / Bój się teraz syna, ojcze, / Bój się teraz, bracie, brata”3. To, wyznajmy, przykład skrajny, jawiący nam się dziś jako przejaw mentalności nielcdwie stcatralizowanej.
Bez wątpienia jednakże takie było „świato-” i „dziejoodczucie” młodych, wplatających nawet w wesołe wiersze, takie jak Walka miodowa a razem Tomaszowe, odbyte roku 1818 grudnia 21 v. s. w domu jenerała Paca w oficynie, w wiersze więc imieninowe, naganę despotyzmu i zarazem wyrażających poczucie swoistej bezradności młodzieży. Od humoru jest tu zawsze krok ku historii, od [Jan czytał:] Pochwały miodu księdza Dyonize-go do tegoż Dyonizego pisanej do konstatacji: „Widzę w całej Europie, jak despotyzm wzrasta, / Jak wszystko jęczy, zgięte przemocą tyraństwa”42; czy nieco dalej: „W Litwie się barbarzyńska siła Moskwy stęża, / Wygnanaś stąd na zawsze, o wolności święta!”43. Finis żartobliwego utworu odsłania wewnętrzną ranę, poczucie zhańbienia, do których nie przywykła przecież młodość, tak pełna siły: „Idźmy chyba, jak Orfej, w przepaściste lasy... / Ale wszędzie niewolnik zostanie wzgardzonem!...”44. Właśnie w puszczach białowieskich wtedy już skryć się przed historią nie można było!
Pozostawało wyjść naprzeciw historii. Czy raczej ona sama wyszła do młodych ze swym bezwzględnym obliczem w procesie filomatów. I tutaj to wszystko, co z dziejów, z obserwacji, z wyobrażeń i słów wiedzieli o zdradzie, nabrało złowrogiego ciała i kształtu. Bo pośród nich byli i tacy, którzy sami spodlili się, jak Jankowski, zdradą. Nic nic ujmując z obmierzłego moralnie wymiaru jego zdrady, mieli filomaci przeczucie zapewne, iż nie byłoby zdrajców, gdyby nie było mocodawców zdrajcy i szpiegowania: czyli Moskali. Bez wątpienia myśl o zemście, w alce jakąkolwiek bądź metodą była im wtedy bliska. Odczytajmy dłuższy fragment zeznań Jan Jankowskiego, skruszonego delatora. Są w nich wszystkie elementy wskazujące na to, by jednoznacznie uznać go za renegata. Wyznania otwiera - zapewne inspirowana przez przesłuchujących - swoista apostrofa do „JW. Urzędników!", która przeobraża się w pro-kuratorsko-oskarżycielską inwokację do miłościwego monarchy, w pani flet na wyobraźnię, wartości liberalno-oświeceniowe razem i młodoromantyczne:
Z krainy marzeń w imaginacyi urojonego świata zstępuję do krainy samej rzetelności i prawdy. We wszystkich moich pismach wylane same bluźnicrstwa. same najntegodziwsze i przez dobrze myślącego młodzieńca pomyśleć się nic mogące wyrażenia przeciw- Temu, którego miliony ludów, którego ojcowie i cała familia nasza dobrodziejstw i łask doświadcza i doświadczać me przestaje, muszą mieć koniecznie swoje zaraźliwe źródło, z którego wypłynęły. Zbrodniarz ze skruszonem sercem i upokorzonem czołem, staję przed Wami, dostojni urzędnicy' z wyznaniem, jak na spowiedzi, tej przepaści, która młodą, żywą i łatwo giętką imaginacyę moją uniosła w ten odmęt, z którego już potem trudno było się wydostać. Pójdzie ono przed wysoki majestat Jego Ccsatzcwicowskicj Mości, albo też samego Cesarza uwidzi najlepszy ojciec pokutujące dzieci swoje. A jeżeli sumienne wyznanie przestępstw i wykazanie ich źródła przyłożyć się zdoła do ulżenia surowej winowajcom kary w obliczu świętej sprawiedliwości, jeżeli poprawa, jaka po ścisłcm nad występkami zastanowieniu się prędzej czy później koniecznie nastąpić musi, jeżeli mówię - poprawa może się spodziewać przechylenia szalek słuszności na stronę swoją: wtedy najspokojniejszy w- sumieniu, poniosę przód Tron Dobroci. Łaskawości i Wyrozumiałości wyrazy najgłębszego uwielbienia, poniosę z tą radością, jaka towarzyszyć zwykła człowiekowi, który zc ścieżki obłędu na gościniec prawdy nie tylko sam wybrnął, ale jeszcze wywiódł za sobą wielu innych, którzy mnie obłąkah. Niepewność dalszego losu. to jedno zamykało mi dotąd usta -otwieram je dziś pełen ufności w- Nieograniczonej Dobroci Jego Cesarskiej Mości i Jego Ccsa-
41 J. Czeczot, Pochwała miodu księdza Dyonaego, do tegoż Dyonizego pisana, w: Poezja Filomatów. L IŁ
41 Tamże.
« «
Tamże.
M Zob. M. Janion, Polacy i ich wampiry, w: tejże. Wobec z la. Ghoiomów 1989, s. 33-53.
" A. Mickiewicz. Dziady, cz. Ul. cyt. tegoż. Dzida. Wydanie Narodowe, t. III, Utwory dramatyczne, opr. S. Pigoń. Warszawa 1949, s. 155.
J. Czeczot, Tyrtej, t. 91. Nie doceniła tego utworu M. Janion: Tyrtejskie fanfary i frenezja zemsty, w: tejże. Purpurowy płaszcz Mickiewicza, Gdańsk 2001, s. 150. Pisze tu o „tyrtcizmic filomackim”, napomykając o „mściwym poemaciku pod tytułem Tyrtep.
u J. Czeczot, O ty, ziemio nieszczęśliwa.', w: Poezja Filomatów, i. I, s. 98. Zob. M. Nalepa, Rozpacz I próby Jej przezwyclcienia w poezji porozblorowej (1793-1806), Rzeszów 2003, rozdział: „Si mi nasz te-miniejszy nad imlerć samą nieznośniejszyŻałoba po stracie ojczyzny i Jej przepracowanie".