dy Podzaj naruszenia parafrastycżnego jest pAljffl Jeśli nie mamy ochoty Pacierza nazwać purinl><( I zapewne dlatego, że^y parodii wyczuwamy n>i>>i ośmieszenia danego pierwotekstu^ a skądinąd wl#| że kimkolwiek był autor Pacierza (i autorzy poilułiHM ■temu utworów), z całą pewnością nie był wolimi™ nym szydercą.
Opuśćmy na chwilę niebezpieczny teren relljfljj sakralności i przyjrzyjmy się przykładowi z inrv | i t ki. fW okresie zatargów między uczniami AkMflH Sztuk Pięknych a dyrektorem Fałatem Boy Kuplet zorganizowanego studenta2 na nutę Cff^H nego sztandaru: \
Do szkolnej zaprzężonych taczki Proletariuszów .płynie znój;
Modelki stare, złe spluwaczki,
Grafiki nie ma, w salach gnój!. l(bis)
Dalej więc, dalej więc, wmieśmy śpiew:
Peleryna płynie ponad trony,
A z jej dziur skargi chór bije w imur:
Do pieców dajcie rur,
:Na nos mój patrzcie, jak czerwony —
W tej budzie z mrozu krzepnie krew- (bil)
* Parodia to czy nie? Pytanie klasyfikacyjne jont i u I końcu pytaniem o cel i przedmiot komicznego inl< .#§ nia czy co najmniej ukłucia. Czy Boy dworow# I w z rewolucyjnej pieśni? Od razu odpowiemy: ni#, | gdziena to dowód? Zakpił z profesorów Akademii h|I z jej słuchaczy? Znając okoliczności owego nlrftfl (pseudorewolucyjne hasła w walce o prawa ilu | uprawianej w ASP grafiki), uznamy te parafrazo i H#|| za łagodną satyrę na stosunki w Akademii i na rżońych śluchaczy. Wykluczyć wszakże naep‘>il"bMi i takiej lektury Kupletu, która odniesie się z (lmuplj batą do faktu użycia czy nadużycia w celach ludy* 3I5'6
Bch [tekstu pieśni, z natury gatunkowej przynależno-* l — wzniosłej i uroczystej.
Z!namy zresztą dzieje recepcji Myszeidy. Oktawa ■więta miłości kochanej ojcżyzhy’T, powtórzona .przez Lesickiego w Monachomachii w przeróbce żartobliwej Bwięta miłości kochanej szkleniće”) obruszyła roda-■w, którzy za nietakt poczytali Xięciu Biskupowi War-tiuskiemu takową parafrazę (parodię?) hymnu. Bo oto ■więta miłości kochanej ojczyzny”, wyjęta z kontek-tiu [poematu żartobliwego, istotnie zaczęła funkcjono-jhd jąko hymn narodowy i w tej roli skonfrontowana Ifnlctawą „Święta miłości kochanej^szklenice” zabrzmia-
■ iluźnierczo. Fakt, że była to autoparafraza, powi-kn łagodzić surowy sąd — ale nie łagodził; przeciw-k — do zwykłego w takich wypadkach zgorszenia ■ytelników przywiązanych do narodowych świętości, »zł0 oburzenie na poetę, który, miast wieszczyć, sie-^kamego przedrzeźhiał3.
^Przykład Krasickiego jest jednak bardziej skompli-Ijwany: nie jedną oktawę trzeba oceniać, ale cały kon-p| konwencji. Śmieszne są kociomysie wojny opo-kdziane wierszem o ustalonej w literaturze polskiej pięki Piotrowi KochanoWskie!mu) wartości epicko-bo-■Urskiej. Mnisze utarczki są nie tylko śmieszne, ale
■ tego i naganne, bo tym bardziej małostkowe i nie-fcne, im bardziej skontrastowane z piękną oktawą ■odniosłym homeryckim porównaniem.
[• Wróćmy jeszcze do Boya po przykład stosunkowo japy i wyraźny. W Słówkach wśród piosenek Zielonego ■lonika znajduje się utrzymany w konwencji szopki Ipiew” pt. Proroctwo królowej Jadwigi4:
Zaledwie czas świtania,
Po zamku już ugania Jagiełło Skirgiełło
357