% m s '
■ i
W czasach, kiedy we wszystkich dziedzinach wiedzy staramy się coraz lepiej poznawać samych siebie, musi uderzać ignorancja, jaka wciąż jeszcze panuje w zakresie naszej wiedzy o ludzkim ciele, o naszym własnym organizmie, rozpatrywanych z punktu widzenia estetyki. Wspaniały rozwój sportu i higieny ogólnej dał nam poznać smak ruchu, otwartych przestrzeni, światła; poprawie zdrowotności towarzyszy wzrost piękności fizycznej, co w połączeniu z tężyzną ciała przydaje swobody, której nie można nie widzieć, która nierzadko przypomina nieco zuchwałą czy nieludzką obojętność. Ciało znów zaczyna istnieć dla naszych oczu; nie usiłujemy zakryć go za wszelką cenę, ubieramy je tylko. Jeśli nawet utrzymuje się jeszcze sporo zakorzenionych przesądów — a objawiają się one zawsze w godny ubolewania sposób: czyniąc podejrzanym pozbawione ubioru ciało lub występując w obronie mody, o której wiadomo, że została narzucona przez określone wychowanie, sytuację społeczną, życie zawodowe, towarzyskie itd. ... — jest ich tak niewiele, że mieszczanin sprzed pół wieku byłby ogromnie zaskoczony naszą swobodą pod tym względem. Czujemy nasze ciało pod ubraniem i zdejmując je, odbieramy jako anomalię traktowanie tego, co narzucają tylko warunki klimatyczne, jako ochronę moralności (w tym znaczeniu nasza moralność pozostaje ciągle seksualna).
Wynika z tego, że piękno ciała człowieczego dąży do zajęcia swojego miejsca w naszej obyczajowości. Pełni hipokryzji zamknęliśmy je w muzeach lub pracowniach artystów, wzdychając przy tym pobłażliwie bądź z zakłopotaniem, ale jednak osiągnęliśmy
projekt scenografii do Prometeusza skowanego Aischylosu, 1924. (Rei. O Wiilterlin, Stadttheater, Bazylea 1925).
' ppla, projekt scenografii do Orfeusza i Eurgduki Ch. W. diucka (pola elizejskie), 1928.