"
Andrzej P. nie wątpi? w jego dobrą wolę. Do mężczyzn
miał zaufanie...
Już po tygodniu Andrzej P. otrzymał od Jarosława K.
list, zapraszający go do Warszawy. Pojechał natychmiast. Dziewczyna była młoda i ładna, właśnie końezyła
studia i rozglądała się za jakimś sensownym zajęciem. Już na pierwszym spotkaniu powiedziała:
— Nie mam żadnych szans na mieszkanie w Warszawie, a nie chcę żyć w innym mieście. Tu zresztą mam obiecaną dobrą pracę. Nie mam też pieniędzy, a moi rodzice są golcami. Nic mi nie pomogą. Twoja propozycja spada mi jak z nieba. Zgodzę się odegrać rolę żony i mieszkać u was do śmierci twojego taty.
— Co chcesz w zamian? — spytał Andrzej P.
— Kupisz mi trzypokojowe mieszkanie, wyposażysz w meble, telewizor, video, pralkę, lodówkę i inne podstawowe sprzęty potrzebne w domu. A w tym czasie, gdy będę u ciebie mieszkać, będziesz mi dawał pieniądze na moje wszystkie potrzeby...
— To znaczy?
— No, na przykład ciuchy, kosmetyki, biżuterię... Nie bój się, nie wykupię wszystkich sklepów. Będę miała potrzeby jak normalna żona bogatego biznesmena...
— A co będziesz robiła?
— Oczywiście to, co robiłaby twoja żona. Mogę wam pomagać przy tych waszych kwiatkach. Mogę od czasu do czasu coś ugotować. Mogę zabawiać twojego tatę. Zresztą będę posłuszną i kochającą synową. A potem bezszelestnie zniknę z twojego życia...
— Jest to uczciwe postawienie sprawy, choć twój apetyt wcale nie jest mały — powiedział Andrzej P., ale zgodził się na warunki dziewczyny. Kazał Iwonie G. podpisać stosowne oświadczenie, będące jej rezygnacją z jakiejkolwiek części majątku po rozwodzie. Podpisała bez sprzeciwu.
Andrzej P. był człowiekiem interesu, więc od razu postanowił wziąć się za kupno mieszkania. Pomyślał, że za kilka miesięcy ceny jeszcze bardziej pójdą w górę.
Chciał stracić jak najmniej. Wbrew pozorom, przy odczuwanym w kraju głodzie mieszkaniowym, kupno trzypokojowego mieszkania nie było problemem — wystarczyło wziąć do ręki gazetę. I oczywiście mieć pienią-ws pan Lalą dziewczynę i niespodziewanie dla samego siebie zakochał się.
— Koniecznie ją przywieź — powiedział ojciec z entuzjazmem, wierząc bez zatrzeżeń w wyznanie syna.
— Ona za miesiąc kończy studia. Wtedy ją przywiozą. A do tego czasu, ojciec pozwoli, będą ją odwiedzał.
— Ależ oczywiście, weź sobie urlop. Ja tu sobie jakoś bez ciebie poradzę...
Andrzej P. pojechał do Warszawy. Od czasu do czasu spotykał się z Iwoną G. Chciał się oswoić z jej obecnością i trochę ją poznać. Dziewczyna podczas tych kawiarnianych randek zachowywała się bez zarzutu. O nic Andrzeja nie pytała i nie intresowało ją jego życie osobiste. W końcu mogła przecież zdziwić się, że taki piękny mężczyzna nie znalazł sobie do tej pory prawdziwej żony. Ale się nie dziwiła. Andrzej to doceniał. Nic jej nie mówił, że już kupił mieszkanie (na swoje nazwisko) i zaczął je urządzać, cały czas licząc, ile też pieniędzy zaoszczędzi przed spodziewanymi podwyżkami. W sklepach towaru nie było za wiele, ale on kupował za dolary, więc wszystkie drzwi stołecznyćh „Pewexów” stały przed nim otworem. Potrzebne fundusze czerpał z dolarowego konta ojca, bo miał upoważnienie, a nie sądził, żeby ojciec zdążył przed śmiercią poznać prawdę.
Kiedy dzieło było skończone, Andrzej P. umówił się ze swoją przyszłą żoną, że niedługo po nią przyjedzie i wrócił do ojca. Wiktor P. bardzo ucieszył się z jego powrotu. Nie czuł się już najlepiej.
Wreszcie Iwona G. pojawiła się w willi panów P. i z miejsca podbiła przyszłego teścia. Kiedy Wiktor P. został sam z synem, powiedział do niego z radością: