— Jeszcze nie.
— Zmoknie.
— Badzie słońce, to wyschnie.
— Widzę, że się nie przejmujesz.
— Babcia mówi, że jestem jeszcze miody i rozumie, że muszę pożyć.
Staliśmy na werandzie. Poczęstowałam go papierosem. Wziął, zapalił i zaciągnął się głęboko.
— Nie boisz się raka? Palenie jest szkodliwe dla zdrowia.
— Czytam gazety. Ale tak sobie myślę, że jakby naprawdę było szkodliwe, to by lekarze nie palili...
— Babcia w domu?
— Nie, z krowami na łące.
— A dziadek?
— W oborze. Świnia nam zachorowała. Od kilku dni
nic nie je. Leży i dyszy.
— I co zrobicie?
— Jak zdechnie, to ją poćwiartujemy i zjemy. Może pani potrzebne mięso?
— Nie, dziękuję. Dziękuję! Nie lubię wieprzowiny.
— Mogę postarać się o cielęcinę;..
— Zastanowię się. Jutro będziesz w domu?
— Rano. Po południu jadę do Warszawy zobaczyć się z Wojtkiem.
Dobiegł nas głos babci:
— Sławuś! O, pani przyjechała. Na taką pogodę?
— Długo będzie padało?
— Jak przestanie, to się dowiemy. Sławuś! Chodź do domu!
— Zaraz, babciu.
— Był grzeczny. Nigdy nie podnosił głosu. Ale robił swoje. Zaczęłam się domyślać, co dla niego znaczyło słowo „wolność”. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam wszystkiego.
Wieczorem dostałam trochę kartofli z jajecznicą i mleko. Dziadek jadł owsiankę. Babcia znów gdzieś wyszła. Sławek pobiegł do sąsiadów.
— Dobrze się
dziadkiem.
— Stary jestem. I chory. Ale robię.
— Powinien pan odpocząć Żona też za dużo pracuje.
A Sławek* jak widzę, ni'' za bardzo się przykłada do gospodarstwa.
— Robi. Ale on jeszcze rrrtody. To dobre dziecko. Jego ojciec, nasz syn umarł dwa lata temu i jak jego matka znów wyszła za mąż, to wzięliśmy Sławka do siebie. On się nie lubi z ojczymem.
— A Wojtek?
— On był cały czas z nami, ale przestało mu się na wsi podobać.
— Nie macie więcej dzieci?
— Są dwie córki. Jedna mieszka w L., a druga tu niedaleko w U.
— Nie przychodzi wam pomóc?
— Kiedyś przychodziła. Myśmy nawet chcieli przepisać gospodarstwo na jej męża. Mieszkał trochę z nami. Ale nas okradał i bił. Sławek jest dobrym dzieckiem. Grzeczny.
— Ale leniwy. Nie lepiej zdać gospodarkę za rentę?
— Mamy rentę. Gospodarkę przepisaliśmy na Sławka.
— Jednak to wy starzy ludzie harujecie. Wnuk tylko od czasu do czasu wam pomaga.
Weszła babka. Dziadek przestał mówić, a ja już nie pytałam. Babcia obrzuciła nas surowym wzrokiem.
— Chciałabym pozmywać.
— Pani zostawi, ja pozmywam.
Zanurzyła talerze w gęstej, tłustej brei. Zrobiło mi się niedobrze. Czego ja tu szukam? Spokoju. Ucieczki od cywilizacji? Jest okropnie brzydko. A cywilizacja wkroczyła i w tę chałupę. Słuchają radia 1 wszystko wiedzą. Mogą dyskutować i o reglamentacji, i o polityce, i o wychowywaniu dzieci. Mają swoje zdanie na każdy temat I są niezwykle cwani. Przepisali gospodarstwo na Sławka i biorą pieniądze od państwa. Wydaje im się. że złapali