Dyplomacja
status quo. Skłonni widzieć kwestię polityki zagranicznej jako walkę dobra ze złem, Amerykanie nigdy nie byli zadowoleni tak z kompromisu, jak i z częściowych czy nie rozstrzygających wyników. To, że Ameryka unikała dążenia do geopolitycznych transformacji na dużą skalę, często wiązało ją z obroną terytorialnego, a czasem politycznego status ąuo. Ufającej praworządności Ameryce trudno jest pogodzić wiarę w pokojowy' charakter zmian z historycznym faktem, że prawie wszystkie istotne zmiany w dziejach wiązały się z przemocą i wstrząsami.
Ameryka odkryła, iż przychodzi jej wprowadzać swoje ideały w świecie mniej błogosławionym niż jej własny świat i w przymierzu z państwami o mniejszym marginesie bezpieczeństwa, bardziej ograniczonych celach i znacznie ograniczonej pewności siebie. A jednak Ameryka wytrwała. Świat powojenny w dużej mierze został ukształtowany przez Amerykę, tak że w końcu odegrała ona rolę przewidzianą dla niej przez Wilsona - rolę drogowskazu, za którym należy iść, i nadziei dla wszystkich.
System, nazywany dziś przez historyków europejskim systemem rów-nowagi sił. zrodził się w XVII w. z ostatecznego rozpadu średniowiecznych dążeń do uniwersalizmu, czyli koncepcji porządku świata reprezentującej połączenie tradycji Cesarstwa Rzymskiego i Kościoła katolickiego. Świat postrzegany był jako odzwierciedlenie Niebios: na podobieństwo Boga panującego w Niebiosach, świecką włacizę sprawował jeden cesarz i jeden papież rządził Kościołem powszechnym.
Zgodnie z tym duchem feudalne państwa Niemiec i Włoch Północnych zgrupowane znajdowały się pod rządami władcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Cesarstwo do XVII w. dysponowało wystarczającym potencjałem, żeby zdominować Europę. W stosunku do niego Francja z granicami daleko na zachód od Renu i Anglia stanowiły państwa peryferyjne. Gdyby cesarzowi udało się narzucić władzę centralną wszystkim