terapeutyczna. Odsłonięcie się zbyt wcześnie w procesie terapii niesie za sobą ryzyko, że pacjent będzie skonsternowany i przestraszony, jeżeli potrzebuje więcej czasu, żeby upewnić się, czy sytuacja terapeutyczna jest bezpieczna. Ale rozważne ujawnienie osobistych treści może w terapii służyć jako dobry przykład: odsłonięcie się terapeuty pociąga za sobą odsłonięcie pacjenta.
Przykład takiego terapeutycznego ujawnienia swoich odczuć pojawił się w nowym numerze jednego z czasopism poświęconych psychoterapii. Autor artykułu opisuje zdarzenie sprzed 25 lat. Podczas spotkania grupy terapeutycznej, w którym uczestniczył, zauważył, że prowadzący ją (znany terapeuta Hugh Mullen) nie tylko wygodnie odchylił się do tyłu, ale i zamknął oczy. Autor artykułu zapytał go:
- Co się stało, że wyglądasz dzisiaj na takiego rozluźnionego, Hugh?
- Ponieważ siedzę obok kobiety - odparł natychmiast Mullen.
W tamtym momencie autor listu uznał odpowiedź terapeuty za zupełnie bezsensowną i zastanawiał się, czy przypadkiem nie trafił do niewłaściwej grupy. Stopniowo jednak zaczął się przekonywać, że taki prowadzący, który nie obawiał się uczciwie i otwarcie ujawniać swoich uczuć i fantazji, dawał członkom grupy poczucie cudownego uwolnienia.
To jedno odezwanie się miało naprawdę dalekosiężną moc i wywarło wielki wpływ na późniejszy rozwój tego mężczyzny jako terapeuty. Jeszcze dzisiaj, 25 lat później, odczuwał taką wdzięczność, że napisał ten list, żeby podzielić się trwałym oddziaływaniem przykładu tamtego terapeuty.
Sny mają niezwykłą wartość i nadzwyczaj niekorzystne jest to, że liczni terapeuci, zwłaszcza na początku swojej drogi zawodowej, trzymają się od nich z daleka. Zresztą młodych terapeutów rzadko uczy się pracy ze snami, a wiele programów szkolenia w psychologii klinicznej, psychiatrii i poradnictwie nie zawiera nawet wzmianki, że sny mogłyby mieć jakąkolwiek wartość dla terapii. Większość młodych terapeutów, pozostawionych samym sobie, zniechęca tajemnicza natura snu, skomplikowana i pełna tajemnic literatura na temat symboliki oraz interpretacji snów i czasochłonne próby interpretowania wszystkich aspektów snu. Zwykle tylko ci terapeuci, którzy mają za sobą własną intensywną terapię, mogą w pełni docenić, jak istotne są sny.
Próbuję ułatwić młodym terapeutom rozpoczęcie pracy ze snami, starając się przekonać ich, żeby nie przejmowali się interpretacjami. Sen, który się w pełni rozumie? Lepiej o tym zapomnieć! Nic takiego po prostu nie istnieje. Freud, który w swoim mistrzowskim dziele z 1900 roku „Interpretacja snów” opisał sen Irmy, usilnie starał się podać jego pełną interpretację - mimo to ten sen był źródłem kontrowersji przez ponad sto lat, a liczni wybitni klinicyści wciąż prześcigają się w ogłaszaniu różnych opinii na temat jego znaczenia.
Myślcie o snach pragmatycznie - mówię studentom. Myślcie o snach po prostu jak o bogatym źródle ulotnych informacji o ludziach, miejscach i doświadczeniach z życia pacjenta. Co więcej, do wielu snów przesącza się lęk przed śmiercią. I chociaż większość marzeń sennych próbuje utrzymać śniącego w stanie snu, koszmary nocne to takie sny, w których nagi lęk przed śmiercią przerwał barierę ochronną, a teraz przeraża i budzi śniącego. Inne sny, co omawiałem w rozdziale 3, są zwiastunem doświadczenia przebudzenia: jak się wydaje, takie sny przekazują nam komunikaty z głębokich części naszego Ja, które są w kontakcie z tym, co zachodzi w naszym życiu i stawia nas przed problemami egzystencjalnymi.
A w ogóle sny, które najwięcej wnoszą do procesu terapeutycznego, to koszmary nocne, sny powracające i sny pełne mocy - wyraźne sny, które pozostają żywo w pamięci. Jeżeli pacjent przychodzi na sesję z kilkoma snami, zwykle okazuje się, że najświeższy albo najżywszy jest źródłem najbardziej
225