214 Ocalone w tłumaczeniu
kretność, brakuje również podkreślenia faktu (u Szekspira obecnego w owym „fumish forthże potrawy na weselu były bezpośrednim dalszym ciągiem czy wręcz resztkami poczęstunku po pogrzebie. Wybitnie niezręczny jest natomiast u Iwaszkiewicza wers „Przybyłem, książę, na pogrzeb rodzica” - ten nie wiadomo czyj i nie-wiadomo dlaczego; „rodzic” a nie po prostu „ojciec” to nieudana próba rozwiązania trudności z wtłoczeniem czterech sylab „twego ojca” w wers, gdzie do dyspozycji były już tylko trzy wolne sylaby.
Słomczyński natomiast raz jeszcze daje nam jasno do zrozumienia, że wiersz polski i możliwości jego funkcjonalnego artystycznego użycia stanowią dla niego dziedzinę pełną nieprzezwyciężonych trudności. Linijki, które właśnie w tym fragmencie dialogu powinny byĆ idealnie równe, albo się wydłużają (końcowa replika Hamleta liczy dwie i pół linijki zamiast dwóch i 27 sylab zamiast 22), albo czynność wtłaczania znaczeń w prze-działy 11 sylab pozostawia je w stanie stylistycznej czy też semantycznej ułomności. „Przybyłem ujrzeć pogrzeb twego ojca” - któż tak mówi? Normalnie mówi się przecież po prostu „Przybyłem na pogrzeb twego ojca”, „To prawda, panie, nastąpiło wkrótce” - zdanie aż prosi się o dopełnienie „...po pogrzebie” (pomijam fakt, że prosi się również o usunięcie niefortunnego „panie”, zwrotu, który w ustach Horacja, człowieka niższego stanem, ale przecież uniwersyteckiego kolegi Hamleta, brzmi rażąco niewłaściwie). Wreszcie w przekładzie ostatniej kwestii Hamleta, pragnąc wygospodarować trochę sylab, Słomczyński zastępuje trzyzgłoskową „oszczędność” (jedyny właściwy ekwiwalent słowa „thiift” w tym kontekście) jednosylabowym, ale semantycznie dość niefortunnym „zyskiem”. Widać w tym wyraźnie pomylenie priorytetów: trafność semantyczna słowa wydaje się Słomczyńskiemu mniej ważnym zadaniem niż zachowanie powtórzenia tego słowa oraz zwrotu po imieniu do adresata. Tymczasem, jeśli już z czegoś rezygnować, to właśnie z tych dwu rzeczy! Częste zwracanie się do rozmówcy po imieniu jest specyficzną właściwością angielszczyzny, która w tekście polskim nie musi być przecież za każdym razem kopiowana; podobnie powtórzenie słowa „thrift”, jakkolwiek u Szekspira ma swoje określone funkcje retoryczne i sceniczne, nie jest chwytem tak ważnym, żeby nie można było z niego zrezygnować na rzecz doboru dłuższego, ale trafniejszego słowa.
Gdy sam tłumaczyłem Hamleta, po zapoznaniu się z rozwiązaniami innych tłumaczy doszedłem do wniosku, że choć żadnemu z nich stychomytia Hamleta i Horacja nie wyszła, nie powinno to być powodem, abym ja sam z góry zrezygnował z prób jej zadowalającego oddania w języku polskim. Muszę przyznać, że zwłaszcza fragment o mięsiwach na stypie i na weselu kosztował mnie sporo zdrowia, gra była jednak chyba warta świeczki:
HAMLET
Masz pewnie jakieś sprawy w Elsynorze?
Zrobimy z ciebie pijaka, nim wrócisz;
HOR AC JO
Sprowadził mnie tu pogrzeb twego ojca.